Na Rys. 5 widzimy slajd z prezentacji Biniendy na I Konferencji Smoleńskiej. Widzimy brzozę, znaną nam już z Debaty Smoleńskiej, ale teraz rozumiemy, iż jest to obiekt zupełnie niesprężysty, amortyzujący uderzenie w stopniu większym niż rzeczywiste drzewo.
Czytelnik może w tym miejscu zaprotestować: przecież na prezentacjach prof. Biniendy widzimy, jak uderzona brzoza, po złamaniu przez skrzydło, cofa się do pozycji wyprostowanej. Owszem, to prawda. Po prostu, na filmikach widzimy raz jeden model drzewa, raz drugi. W zależności co się chce nam pokazać. Tak samo jak na naszym Rys. 1. Rys.
Podstawiając wartość 0, Lasek i Con odtworzyli „brzozę” plastyczną, z lewej części Rys. 1. Podstawiając 2, uzyskali zachowanie sprężyste, zbliżone do tego z prawej części Rys. 1. (por Rys. 6 zaczerpnięty z ich publikacji). Tak naprawdę, czy ma być akurat GHARD=2, czy mniej lub więcej, powinno się sprawdzić eksperymentalnie, dokonując walidacji modelu brzozy, a nie sosny czy jodły, jak to ma miejsce w dokumentacji Mat143. Zresztą, w ewaluacji modelu Mat143 [3] stwierdza się wyraźnie, iż własności utwardzania wciąż wymagają dalszych badań.
Przeformułuję teraz pytanie postawione wcześniej. Jak się zachowa dźwigar o grubości 5 mm, jeżeli zderzy się nie z „brzozą Biniendy”, ale z „brzozą Laska-Cona”? Czy pęknie tylko do połowy, czy bardziej? A co się stanie, jeżeli dźwigar ma mniej niż 5 mm grubości?
Binienda zapytany co sądzi o analizach Laska – wybuchnął śmiechem i stwierdził, że takowe nie istnieją. Jak widać, merytoryczną dyskusję o Katastrofie zastępuje gombrowiczowski pojedynek na miny. Czytelnik rozumie zapewne, czemu mam poważne wątpliwości co do wyniku ewentualnego eksperymentu ze skrzydłem uderzającym w brzozę analogiczną do smoleńskiej. Możemy się zdziwić.
Ponawiam więc swój apel do władz i prokuratury: ujawnijcie opis techniczny skrzydła sporządzony przez ekspertów zespołu płk. Milkiewicza i udostępnijcie do badań bliźniaczego tupolewa 102.
Części przed brzozą
W raportach MAK i Millera nie opisano żadnej części samolotu znalezionej przed brzozą. Natomiast w dniach 17.09-12.10.2012 polscy biegli przeprowadzili badania miejsca katastrofy i ścieżki podejścia do lądowania. Jak wynika z udostępnionej przez prokuraturę opinii, znaleziono wtedy niezidentyfikowaną część samolotu. Wg podanych współrzędnych geograficznych, znaleziona część znajdowała się ok 45 m przed brzozą, w miejscu wskazanym na poniższej fotografii (prawa żółta pinezka na Rys. 7). Punkt ten pokrywa się z grubsza z pierwszą dużą grupką drzewek na działce Bodina, połamanych na wysokości ok. 4 m (Rys. 8). Zauważmy przy tym, iż wynikająca z podanych współrzędnych lokalizacja brzozy (lewa żółta pinezka) nie pokrywa się z miejscem, z którego brzoza w rzeczywistości wyrasta (czerwona gwiazdka), trudno więc określić z jakim błędem wskazana jest owa niezidentyfikowana część. Ponadto trzeba mieć świadomość, iż ową część znaleziono dwa i pół roku po katastrofie, a więc w czasie gdy fragmenty samolotu można już było znaleźć nie tylko w prywatnych garażach w Smoleńsku, ale nawet w Polsce.
Dodajmy jednak, iż Zespół Parlamentarny wskazuje następujące zdjęcie (Rys. 8), wykonane wkrótce po katastrofie, jako dowód, iż takowa część leżała w powyższym rejonie już w kwietniu 2010. Czerwona strzałka pokazuje jasny przedmiot interpretowany jako część poszycia, strzałka czarna to brzoza, a czerwona linia pokazuje linię krzaków połamanych na wysokości ok. 4 m. Ta grupa krzaków znajduje się właśnie ok. 45 m przed brzozą i pokrywa się z pierwszym wstrząsem zarejestrowanym na wykresach przeciążeń pionowych, niecałą sekundę przed punktem interpretowanym przez ATM jako uderzenie w brzozę (samolot poruszał się z prędkością 75 m/s).
Wg Zespołu Parlamentarnego, powyższa część poszycia jest śladem eksplozji w skrzydle, podobne jak połamane drzewka i krzaki. Wg komisji Millera i MAK, ślady na krzakach to ślad ścięcia przez skrzydło nisko lecącego samolotu, a jasnego przedmiotu nie uznano za część poszycia, mimo iż znajdował się on w miejscu, gdzie jego obecność można byłoby wyjaśniać zderzeniem z kępą drzew. Wg Zespołu Parlamentarnego, zarejestrowany wstrząs miał być śladem eksplozji na wysokości ponad 20 m, a wg komisji Millera – uderzenia skrzydłem w kępę drzewek na wysokości ok. 4 m. Zdjęcie zostało udostępnione w niezłej rozdzielczości na stronie zespołu M. Laska. Na kolejnej ilustracji (Rys. 9) pokazuję zbliżenie owego jasnego przedmiotu.
Pojawia się jeszcze jeden argument. Niedawno W. Binienda pokazywał w Poznaniu zdjęcie następujące (Rys. 10)
gdzie po prawej stronie widać coś jasnego, jakby wiszącego na drzewie bądź krzaku. Zostało to zinterpretowane jako część samolotu znajdująca się przed(?) brzozą (samolot leciał od lewej do prawej, pod kątem ok. 45 stopni względem płaszczyzny ekranu). Problem w tym, że zdjęcie wykonane jest na tyle późno po 10.04.2010, że drzewka wokół brzozy zdążyły się pokryć liśćmi. Na podobnej fotografii zrobionej kilka dni po Katastrofie, liści nie ma:
Fragment samolotu musiałby więc wisieć na drzewie przed brzozą jeszcze kilka tygodni po Katastrofie, w czasie, gdy działka Bodina była już od dawna powszechnie dostępna. Nie znam ani jednej jego fotografii, ani żadnej relacji świadka, który by o nim wspominał.
Dodajmy, żeby rozwiać pewien mit, że od ranka 13.04.2010 nie było już żadnych ograniczeń w dostępie do brzozy i jej okolic. To wtedy swoje zdjęcia brzozy wykonał J. Gruszyński i najwcześniej wtedy został nakręcony reportaż pokazywany w telewizji rosyjskiej (mówi o nim M. Wassermann w wywiadzie z B. Rymanowskim), gdzie widać brzozę już bez wbitych metalowych części i z oskrobanym czubkiem kikuta pnia (identyczną do tej ze zdjęć Gruszyńskiego). Na znanych fotografiach z wbitymi częściami czubek kikuta pnia nie jest jeszcze tak oskrobany, co dowodzi, że są wcześniejsze niż rosyjski reportaż i zdjęcia Gruszyńskiego. Analizowałem ten problem w referacie podczas Debaty Smoleńskiej na UKSW, 5.02.2013.
Ostatni znany mi argument o częściach przed brzozą bazuje na rosyjskim dokumencie sporządzonym 10.04.2010 i opublikowanym przez „Nowe Państwo” w styczniu 2013. Jest tam rysunek (Rys. 12), gdzie zaznaczono szopę stojącą na płd-wsch od brzozy (czyli przed brzozą, bo samolot leciał od wschodu, czyli od prawej), na której dachu znaleziono część samolotu. Obok rysunku znajduje się opis następujący: „(…) w kierunku północno-zachodnim znajduje się opuszczona działka przyzagrodowa o wymiarach 30x55 metrów. Działka przyzagrodowa jest częściowo ogrodzona drewnianym płotem sztachetowym. Na obszarze tej działki znajdują się chaotycznie rozmieszczone stosy śmieci gospodarczych (opony samochodowe, butelki, papier i inne). Na tej działce w kierunku południowo-zachodnim znajduje się szopa o wymiarach 4x2 metra. Szopa jest pochylona w lewą stronę, na dachu szopy znajduje się metalowy fragment samolotu i odłamki drzew. W końcowej, zachodniej części działki przyzagrodowej znajduje się brzoza o średnicy w podstawie około 80 cm. Brzoza stoi w odległości około 15 metrów w kierunku wschodnim od wspomnianej szopy. Na wysokości około metra wierzchołek brzozy jest obłamany. W górnej, obłamanej części brzozy są zaczepione metalowe fragmenty samolotu. Na gałęziach tej brzozy „wiszą” metalowe fragmenty samolotu. W promieniu około 10–12 metrów od brzozy, na ziemi, są porozrzucane liczne metalowe fragmenty samolotu różnej wielkości.”
Opis wzbudził sensację, głównie ze względu na stwierdzenie, iż wierzchołek brzozy jest obłamany na wysokości metra. Okazało się jednak, że maszynopis tekstu nie zgadza się z jego rękopisem. W miejscu, gdzie miał być „1 metr” w rękopisie znajdował się jakiś niewyraźny znak: „chyba 9, ale z pewnością nie 1”, jak mnie poinformowała osoba, która rękopis widziała, a być może w ogóle zostawiono tam puste miejsce, jak twierdził ktoś inny (obie osoby związane z Zespołem Parlamentarnym). Niemniej, aż do sławnego referatu prof. Cieszewskiego, obowiązywała wersja, że brzoza stała jeszcze po Katastrofie, choć już ok. południa w dniu tragedii polska telewizja pokazywała ujęcie z brzozą złamaną, a człowiek sporządzający powyższy opis nie mógł być na działce Bodina przed południem, co wynika z protokołu. W momencie ogłoszenia przez Cieszewskiego, że brzoza leżała już 5 dni przed Katastrofą, obowiązująca wersja zmieniła się o 180 stopni i nikt nie zauważył różnicy. W rzeczywistości ani nie stała po Katastrofie, ani nie leżała przed nią (por. raport z pomiarów w Smoleńsku [4] oraz moje dwie polemiki z C. Cieszewskim [5,6]).
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na Rys. 5 widzimy slajd z prezentacji Biniendy na I Konferencji Smoleńskiej. Widzimy brzozę, znaną nam już z Debaty Smoleńskiej, ale teraz rozumiemy, iż jest to obiekt zupełnie niesprężysty, amortyzujący uderzenie w stopniu większym niż rzeczywiste drzewo.
Czytelnik może w tym miejscu zaprotestować: przecież na prezentacjach prof. Biniendy widzimy, jak uderzona brzoza, po złamaniu przez skrzydło, cofa się do pozycji wyprostowanej. Owszem, to prawda. Po prostu, na filmikach widzimy raz jeden model drzewa, raz drugi. W zależności co się chce nam pokazać. Tak samo jak na naszym Rys. 1. Rys.
Podstawiając wartość 0, Lasek i Con odtworzyli „brzozę” plastyczną, z lewej części Rys. 1. Podstawiając 2, uzyskali zachowanie sprężyste, zbliżone do tego z prawej części Rys. 1. (por Rys. 6 zaczerpnięty z ich publikacji). Tak naprawdę, czy ma być akurat GHARD=2, czy mniej lub więcej, powinno się sprawdzić eksperymentalnie, dokonując walidacji modelu brzozy, a nie sosny czy jodły, jak to ma miejsce w dokumentacji Mat143. Zresztą, w ewaluacji modelu Mat143 [3] stwierdza się wyraźnie, iż własności utwardzania wciąż wymagają dalszych badań.
Przeformułuję teraz pytanie postawione wcześniej. Jak się zachowa dźwigar o grubości 5 mm, jeżeli zderzy się nie z „brzozą Biniendy”, ale z „brzozą Laska-Cona”? Czy pęknie tylko do połowy, czy bardziej? A co się stanie, jeżeli dźwigar ma mniej niż 5 mm grubości?
Binienda zapytany co sądzi o analizach Laska – wybuchnął śmiechem i stwierdził, że takowe nie istnieją. Jak widać, merytoryczną dyskusję o Katastrofie zastępuje gombrowiczowski pojedynek na miny. Czytelnik rozumie zapewne, czemu mam poważne wątpliwości co do wyniku ewentualnego eksperymentu ze skrzydłem uderzającym w brzozę analogiczną do smoleńskiej. Możemy się zdziwić.
Ponawiam więc swój apel do władz i prokuratury: ujawnijcie opis techniczny skrzydła sporządzony przez ekspertów zespołu płk. Milkiewicza i udostępnijcie do badań bliźniaczego tupolewa 102.
Części przed brzozą
W raportach MAK i Millera nie opisano żadnej części samolotu znalezionej przed brzozą. Natomiast w dniach 17.09-12.10.2012 polscy biegli przeprowadzili badania miejsca katastrofy i ścieżki podejścia do lądowania. Jak wynika z udostępnionej przez prokuraturę opinii, znaleziono wtedy niezidentyfikowaną część samolotu. Wg podanych współrzędnych geograficznych, znaleziona część znajdowała się ok 45 m przed brzozą, w miejscu wskazanym na poniższej fotografii (prawa żółta pinezka na Rys. 7). Punkt ten pokrywa się z grubsza z pierwszą dużą grupką drzewek na działce Bodina, połamanych na wysokości ok. 4 m (Rys. 8). Zauważmy przy tym, iż wynikająca z podanych współrzędnych lokalizacja brzozy (lewa żółta pinezka) nie pokrywa się z miejscem, z którego brzoza w rzeczywistości wyrasta (czerwona gwiazdka), trudno więc określić z jakim błędem wskazana jest owa niezidentyfikowana część. Ponadto trzeba mieć świadomość, iż ową część znaleziono dwa i pół roku po katastrofie, a więc w czasie gdy fragmenty samolotu można już było znaleźć nie tylko w prywatnych garażach w Smoleńsku, ale nawet w Polsce.
Dodajmy jednak, iż Zespół Parlamentarny wskazuje następujące zdjęcie (Rys. 8), wykonane wkrótce po katastrofie, jako dowód, iż takowa część leżała w powyższym rejonie już w kwietniu 2010. Czerwona strzałka pokazuje jasny przedmiot interpretowany jako część poszycia, strzałka czarna to brzoza, a czerwona linia pokazuje linię krzaków połamanych na wysokości ok. 4 m. Ta grupa krzaków znajduje się właśnie ok. 45 m przed brzozą i pokrywa się z pierwszym wstrząsem zarejestrowanym na wykresach przeciążeń pionowych, niecałą sekundę przed punktem interpretowanym przez ATM jako uderzenie w brzozę (samolot poruszał się z prędkością 75 m/s).
Wg Zespołu Parlamentarnego, powyższa część poszycia jest śladem eksplozji w skrzydle, podobne jak połamane drzewka i krzaki. Wg komisji Millera i MAK, ślady na krzakach to ślad ścięcia przez skrzydło nisko lecącego samolotu, a jasnego przedmiotu nie uznano za część poszycia, mimo iż znajdował się on w miejscu, gdzie jego obecność można byłoby wyjaśniać zderzeniem z kępą drzew. Wg Zespołu Parlamentarnego, zarejestrowany wstrząs miał być śladem eksplozji na wysokości ponad 20 m, a wg komisji Millera – uderzenia skrzydłem w kępę drzewek na wysokości ok. 4 m. Zdjęcie zostało udostępnione w niezłej rozdzielczości na stronie zespołu M. Laska. Na kolejnej ilustracji (Rys. 9) pokazuję zbliżenie owego jasnego przedmiotu.
Pojawia się jeszcze jeden argument. Niedawno W. Binienda pokazywał w Poznaniu zdjęcie następujące (Rys. 10)
gdzie po prawej stronie widać coś jasnego, jakby wiszącego na drzewie bądź krzaku. Zostało to zinterpretowane jako część samolotu znajdująca się przed(?) brzozą (samolot leciał od lewej do prawej, pod kątem ok. 45 stopni względem płaszczyzny ekranu). Problem w tym, że zdjęcie wykonane jest na tyle późno po 10.04.2010, że drzewka wokół brzozy zdążyły się pokryć liśćmi. Na podobnej fotografii zrobionej kilka dni po Katastrofie, liści nie ma:
Fragment samolotu musiałby więc wisieć na drzewie przed brzozą jeszcze kilka tygodni po Katastrofie, w czasie, gdy działka Bodina była już od dawna powszechnie dostępna. Nie znam ani jednej jego fotografii, ani żadnej relacji świadka, który by o nim wspominał.
Dodajmy, żeby rozwiać pewien mit, że od ranka 13.04.2010 nie było już żadnych ograniczeń w dostępie do brzozy i jej okolic. To wtedy swoje zdjęcia brzozy wykonał J. Gruszyński i najwcześniej wtedy został nakręcony reportaż pokazywany w telewizji rosyjskiej (mówi o nim M. Wassermann w wywiadzie z B. Rymanowskim), gdzie widać brzozę już bez wbitych metalowych części i z oskrobanym czubkiem kikuta pnia (identyczną do tej ze zdjęć Gruszyńskiego). Na znanych fotografiach z wbitymi częściami czubek kikuta pnia nie jest jeszcze tak oskrobany, co dowodzi, że są wcześniejsze niż rosyjski reportaż i zdjęcia Gruszyńskiego. Analizowałem ten problem w referacie podczas Debaty Smoleńskiej na UKSW, 5.02.2013.
Ostatni znany mi argument o częściach przed brzozą bazuje na rosyjskim dokumencie sporządzonym 10.04.2010 i opublikowanym przez „Nowe Państwo” w styczniu 2013. Jest tam rysunek (Rys. 12), gdzie zaznaczono szopę stojącą na płd-wsch od brzozy (czyli przed brzozą, bo samolot leciał od wschodu, czyli od prawej), na której dachu znaleziono część samolotu. Obok rysunku znajduje się opis następujący: „(…) w kierunku północno-zachodnim znajduje się opuszczona działka przyzagrodowa o wymiarach 30x55 metrów. Działka przyzagrodowa jest częściowo ogrodzona drewnianym płotem sztachetowym. Na obszarze tej działki znajdują się chaotycznie rozmieszczone stosy śmieci gospodarczych (opony samochodowe, butelki, papier i inne). Na tej działce w kierunku południowo-zachodnim znajduje się szopa o wymiarach 4x2 metra. Szopa jest pochylona w lewą stronę, na dachu szopy znajduje się metalowy fragment samolotu i odłamki drzew. W końcowej, zachodniej części działki przyzagrodowej znajduje się brzoza o średnicy w podstawie około 80 cm. Brzoza stoi w odległości około 15 metrów w kierunku wschodnim od wspomnianej szopy. Na wysokości około metra wierzchołek brzozy jest obłamany. W górnej, obłamanej części brzozy są zaczepione metalowe fragmenty samolotu. Na gałęziach tej brzozy „wiszą” metalowe fragmenty samolotu. W promieniu około 10–12 metrów od brzozy, na ziemi, są porozrzucane liczne metalowe fragmenty samolotu różnej wielkości.”
Opis wzbudził sensację, głównie ze względu na stwierdzenie, iż wierzchołek brzozy jest obłamany na wysokości metra. Okazało się jednak, że maszynopis tekstu nie zgadza się z jego rękopisem. W miejscu, gdzie miał być „1 metr” w rękopisie znajdował się jakiś niewyraźny znak: „chyba 9, ale z pewnością nie 1”, jak mnie poinformowała osoba, która rękopis widziała, a być może w ogóle zostawiono tam puste miejsce, jak twierdził ktoś inny (obie osoby związane z Zespołem Parlamentarnym). Niemniej, aż do sławnego referatu prof. Cieszewskiego, obowiązywała wersja, że brzoza stała jeszcze po Katastrofie, choć już ok. południa w dniu tragedii polska telewizja pokazywała ujęcie z brzozą złamaną, a człowiek sporządzający powyższy opis nie mógł być na działce Bodina przed południem, co wynika z protokołu. W momencie ogłoszenia przez Cieszewskiego, że brzoza leżała już 5 dni przed Katastrofą, obowiązująca wersja zmieniła się o 180 stopni i nikt nie zauważył różnicy. W rzeczywistości ani nie stała po Katastrofie, ani nie leżała przed nią (por. raport z pomiarów w Smoleńsku [4] oraz moje dwie polemiki z C. Cieszewskim [5,6]).
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 3 z 5
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/272006-prof-czachor-co-dalej-z-badaniami-katastrofy-smolenskiej-watek-zamachu-od-poczatku-byl-lekcewazony-przez-komisje-rzadowe?strona=3