Jarosław Kaczyński, odwołując się do swoich ulubionych autorytetów z dziedziny filozofii i socjologii polityki – Leona Petrażyckiego i Maksa Webera – stwierdził, że nie sposób stworzyć dobrego porządku bez elity nieposzukującej w polityce własnych korzyści. Zgoda – to z pewnością jeden z warunków. Ale nie jedyny. Tymczasem Kaczyński oznajmił: „Nie bawmy się w skomplikowane wyjaśnienia – to jest główna przyczyna obecnego stanu rzeczy”.
Niestety, niebawienie się w skomplikowane wyjaśnienia oznacza w tym przypadku ograniczenie złożonego zjawiska do jednego czynnika – ludzkiego – szczególnie ważnego dla Kaczyńskiego. Nawet nadmiernie – prezes PiS zawsze uznawał, że ludzie są wielekroć ważniejsi od instytucji i jego słowa są odbiciem tego poglądu, który skutkuje lekceważeniem dla reform instytucjonalnych. Tymczasem między kształtem instytucji a wychowaniem elit takich, jakich byśmy dla Rzeczypospolitej chcieli, istnieje ścisłe sprzężenie. Sam PiS nie składa się li tylko – a może nawet nie przede wszystkim – z aniołów przepełnionych misją służenia Polsce, choć ludzi uczciwych jest w nim zapewne więcej niż w partii rządzącej poprzednio.
Jednak utożsamienie bycia uczciwym z byciem członkiem lub zwolennikiem PiS to błędna droga. Fatalną rolę odegrała tutaj ustawa o służbie cywilnej, kasująca konkursy na stanowiska kierownicze i automatycznie zwalniająca wszystkie zajmujące je osoby. Taki kształt regulacji przekonuje bowiem zainteresowanych, że nie da się służyć po prostu Rzeczypospolitej, niezależnie od swoich prywatnych poglądów – trzeba być z tymi lub z tamtymi. Oczywiście mnóstwo dla ugruntowania takiego przekonania zrobiła także poprzednia ekipa, nie zmienia to jednak faktu, że tak etosu służby państwu nie da się zbudować.
Mówiąc o osiągnięciach rządu, Kaczyński wspomniał o ustawie antyterrorystycznej, ale – co charakterystyczne – nie napomknął o tym, że gdy wprowadza się regulacje uderzające w prywatność obywateli, tym bardziej trzeba ją chronić i dać jej gwarancje. To jednak dla prezesa PiS nigdy nie było problemem i nigdy nie uznawał tej sprawy za istotną.
Wspominając o konieczności wyjścia z pułapki średniego rozwoju, powiedział Jarosław Kaczyński bardzo wyraźnie o pomocy państwa i jego aktywnym udziale, czyli po prostu o rozbudowanym etatyzmie. Warto przy tym zauważyć, że w całym wystąpieniu nie padło ani jedno słowo o polskiej przedsiębiorczości, o wolności gospodarczej, o konieczności ograniczenia biurokracji – o tym wszystkim, co latem ubiegłego roku było najważniejszym wątkiem kongresu programowe PiS w Katowicach. To również znamienne i pozwala podejrzewać, że dla takich gwarancji, zdaniem Kaczyńskiego, miejsca w konstytucji być nie musi.
Trudno zrozumieć, co miał na myśli prezes PiS, mówiąc, że w sprawie Trybunału Konstytucyjnego PiS pójdzie „własną drogą”. Być może chodziło mu o projekt nowej ustawy o TK przedstawiony przez jego partię. Tyle że chaos prawny staje się w Polsce faktem wraz z kolejnymi niepublikowanymi orzeczeniami TK, który stał się już prywatnym folwarkiem profesora Rzeplińskiego. Przedmiotem tej walki stają się obywatele, których będą dotyczyć zapadające w trybunale wyroki. Kolejny raz można odnieść wrażenie, że ich problemy nie obchodzą ani jednej, ani drugiej strony tego sporu.
Wreszcie mówiąc o nowej konstytucji, Kaczyński stwierdził, że w tej kadencji zapewne nie uda się jej uchwalić, ale „jest następna kadencja”. Oczekiwanie, że za trochę ponad trzy lata pozycja PiS będzie mocniejsza niż dziś – na tyle mocna, że uda mu się połączyć wokół siebie wystarczająco wiele sił, aby zyskać większość konstytucyjną – zabrzmiało jak symptom zdecydowanie zbyt dużej pewności siebie. Co okazuje się dzisiaj grzechem PIS tak samo, jak było niegdyś grzechem Platformy.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jarosław Kaczyński, odwołując się do swoich ulubionych autorytetów z dziedziny filozofii i socjologii polityki – Leona Petrażyckiego i Maksa Webera – stwierdził, że nie sposób stworzyć dobrego porządku bez elity nieposzukującej w polityce własnych korzyści. Zgoda – to z pewnością jeden z warunków. Ale nie jedyny. Tymczasem Kaczyński oznajmił: „Nie bawmy się w skomplikowane wyjaśnienia – to jest główna przyczyna obecnego stanu rzeczy”.
Niestety, niebawienie się w skomplikowane wyjaśnienia oznacza w tym przypadku ograniczenie złożonego zjawiska do jednego czynnika – ludzkiego – szczególnie ważnego dla Kaczyńskiego. Nawet nadmiernie – prezes PiS zawsze uznawał, że ludzie są wielekroć ważniejsi od instytucji i jego słowa są odbiciem tego poglądu, który skutkuje lekceważeniem dla reform instytucjonalnych. Tymczasem między kształtem instytucji a wychowaniem elit takich, jakich byśmy dla Rzeczypospolitej chcieli, istnieje ścisłe sprzężenie. Sam PiS nie składa się li tylko – a może nawet nie przede wszystkim – z aniołów przepełnionych misją służenia Polsce, choć ludzi uczciwych jest w nim zapewne więcej niż w partii rządzącej poprzednio.
Jednak utożsamienie bycia uczciwym z byciem członkiem lub zwolennikiem PiS to błędna droga. Fatalną rolę odegrała tutaj ustawa o służbie cywilnej, kasująca konkursy na stanowiska kierownicze i automatycznie zwalniająca wszystkie zajmujące je osoby. Taki kształt regulacji przekonuje bowiem zainteresowanych, że nie da się służyć po prostu Rzeczypospolitej, niezależnie od swoich prywatnych poglądów – trzeba być z tymi lub z tamtymi. Oczywiście mnóstwo dla ugruntowania takiego przekonania zrobiła także poprzednia ekipa, nie zmienia to jednak faktu, że tak etosu służby państwu nie da się zbudować.
Mówiąc o osiągnięciach rządu, Kaczyński wspomniał o ustawie antyterrorystycznej, ale – co charakterystyczne – nie napomknął o tym, że gdy wprowadza się regulacje uderzające w prywatność obywateli, tym bardziej trzeba ją chronić i dać jej gwarancje. To jednak dla prezesa PiS nigdy nie było problemem i nigdy nie uznawał tej sprawy za istotną.
Wspominając o konieczności wyjścia z pułapki średniego rozwoju, powiedział Jarosław Kaczyński bardzo wyraźnie o pomocy państwa i jego aktywnym udziale, czyli po prostu o rozbudowanym etatyzmie. Warto przy tym zauważyć, że w całym wystąpieniu nie padło ani jedno słowo o polskiej przedsiębiorczości, o wolności gospodarczej, o konieczności ograniczenia biurokracji – o tym wszystkim, co latem ubiegłego roku było najważniejszym wątkiem kongresu programowe PiS w Katowicach. To również znamienne i pozwala podejrzewać, że dla takich gwarancji, zdaniem Kaczyńskiego, miejsca w konstytucji być nie musi.
Trudno zrozumieć, co miał na myśli prezes PiS, mówiąc, że w sprawie Trybunału Konstytucyjnego PiS pójdzie „własną drogą”. Być może chodziło mu o projekt nowej ustawy o TK przedstawiony przez jego partię. Tyle że chaos prawny staje się w Polsce faktem wraz z kolejnymi niepublikowanymi orzeczeniami TK, który stał się już prywatnym folwarkiem profesora Rzeplińskiego. Przedmiotem tej walki stają się obywatele, których będą dotyczyć zapadające w trybunale wyroki. Kolejny raz można odnieść wrażenie, że ich problemy nie obchodzą ani jednej, ani drugiej strony tego sporu.
Wreszcie mówiąc o nowej konstytucji, Kaczyński stwierdził, że w tej kadencji zapewne nie uda się jej uchwalić, ale „jest następna kadencja”. Oczekiwanie, że za trochę ponad trzy lata pozycja PiS będzie mocniejsza niż dziś – na tyle mocna, że uda mu się połączyć wokół siebie wystarczająco wiele sił, aby zyskać większość konstytucyjną – zabrzmiało jak symptom zdecydowanie zbyt dużej pewności siebie. Co okazuje się dzisiaj grzechem PIS tak samo, jak było niegdyś grzechem Platformy.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/291856-co-powiedzial-a-czego-nie-jaroslaw-kaczynski-2-maja-jaka-moglaby-byc-nowa-konstytucja-gdyby-projektowali-ja-wazni-politycy-obozu-rzadzacego?strona=2