Jednym z bohaterów pana książki jest pisarz Kazimierz Orłoś, siostrzeniec Stanisława „Cata” i Józefa Mackiewiczów.
Miał zaledwie 34 lata, kiedy dostał prestiżową nagrodę literacką im. Kościelskich. Dwa lata później – w 1972 roku – złożył do druku w Czytelniku debiutancką powieść „Cudowna melina”. Opisał w niej samowolę i bezkarność prowincjonalnej władzy, korupcję, alkoholizm, gang przestępców na wysokich stanowiskach. Klikę cwaniaków i karierowiczów. Tępy, biurokratyczny aparat, dbający wyłącznie o własne interesy. Na czele tego układu zamkniętego, niczym w filmie Ryszarda Bugajskiego, stał sekretarz komitetu powiatowego PZPR w Sanoku, Gienek Miedza. Bezideowy, wygłaszający slogany, skorumpowany łajdak i pijak. Wraz z dyrektorem szpitala dokonywał gangsterskich przekrętów, nazwanych „aferą czosnkową”. Karetkami pogotowia ratunkowego przemycali do Czechosłowacji słoninę i wódkę, a stamtąd szmuglowali do Polski worki czosnku. Dobrym szeryfem w powieści Orłosia, walczącym z układem, był przewodniczący Rady Narodowej Henryk Turoń, który z Miedzą przegrywa.
Kazimierz Orłoś jest prawnikiem z wykształcenia i pracował na budowie elektrowni wodnej w Solinie. Opisał autentyczną aferę. Urzędowa cenzura nie zgodziła się na druk powieści, choć Zbigniew Załuski porównywał ją do współczesnego „Rewizora”. Jeden z inspektorów KC PZPR kręcił głową i jak refren powtarzał Orłosiowi: „Nieprzychylnie władzę ludową pan opisał”. Na szesnaście lat pisarz wyleciał z oficjalnego obiegu literackiego, stał się banitą wewnętrznym. Zaczął publikować w paryskiej „Kulturze”, ale miał poczucie, jakby jego książki lądowały w głębokiej studni. W czeluści. Po wydaniu „Knebla” Orłoś przysłał mi e-mail: „Chcę (…) pogratulować Panu książki, którą powoli i dokładnie przestudiowałem. Z rozmów wyłania się rzeczywiście przerażający obraz dewastacji, jakiej dokonywała cenzura. We wszystkich dziedzinach życia w PRL, kreując fałszywy obraz, nakazując milczenie lub przeinaczanie i kłamstwa. Kiedy dziś o tym czytam, mam wrażenie, że wtedy nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, czym jest cenzura i jaką spełnia rolę. Tym bardziej dla współczesnego czytelnika, opowiedzenie, czym była i opisanie tego wszystkiego, jest tak ważne. Zwłaszcza dla ludzi młodych. Swoją drogą, historia Tomasza Strzyżewskiego, to materiał na sensacyjny film. Jestem pełen podziwu dla tego człowieka”.
Czy cenzura była w drugim obiegu?
Dokładnie o to samo zapytałem Ernesta Brylla. Przypuszcza, że była. „Gdybym napisał coś o niewątpliwie dramatycznej młodości generała Jaruzelskiego, zesłaniu jego rodziny i pobycie w Kazachstanie, o tym, jak był w wojsku, ranny, podejrzewam, że nie wydrukowaliby” – powiedział.
Czy dzisiaj istnieje cenzura?
Oczywiście. Jest gigantyczna i występuje po każdej stronie. Wielu dziennikarzy boi się pisać prawdę albo realizują propagandę polityków, są stojakami do mikrofonów. Od lat w mediach dominuje chamstwo, prymitywizm, miałkość, jazgot i propaganda. Nie ma dyskursu publicznego, tylko walki kogutów. „Dobra zmiana” nie poprawiła jakości. Czy zwolnienie Filipa Memchesa z Polskiego Radia 24 za to, że zaprosił na antenę filozofa Jana Hartmana nie jest rezultatem działania cenzury? Piotr Zaremba słusznie zauważa, że media publiczne powinny być otwarte dla ludzi o różnych poglądach. Wpisywanie na czarną listę Hartmana jest dokładnie tym samym, czym był indeks nazwisk zakazanych w PRL.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jednym z bohaterów pana książki jest pisarz Kazimierz Orłoś, siostrzeniec Stanisława „Cata” i Józefa Mackiewiczów.
Miał zaledwie 34 lata, kiedy dostał prestiżową nagrodę literacką im. Kościelskich. Dwa lata później – w 1972 roku – złożył do druku w Czytelniku debiutancką powieść „Cudowna melina”. Opisał w niej samowolę i bezkarność prowincjonalnej władzy, korupcję, alkoholizm, gang przestępców na wysokich stanowiskach. Klikę cwaniaków i karierowiczów. Tępy, biurokratyczny aparat, dbający wyłącznie o własne interesy. Na czele tego układu zamkniętego, niczym w filmie Ryszarda Bugajskiego, stał sekretarz komitetu powiatowego PZPR w Sanoku, Gienek Miedza. Bezideowy, wygłaszający slogany, skorumpowany łajdak i pijak. Wraz z dyrektorem szpitala dokonywał gangsterskich przekrętów, nazwanych „aferą czosnkową”. Karetkami pogotowia ratunkowego przemycali do Czechosłowacji słoninę i wódkę, a stamtąd szmuglowali do Polski worki czosnku. Dobrym szeryfem w powieści Orłosia, walczącym z układem, był przewodniczący Rady Narodowej Henryk Turoń, który z Miedzą przegrywa.
Kazimierz Orłoś jest prawnikiem z wykształcenia i pracował na budowie elektrowni wodnej w Solinie. Opisał autentyczną aferę. Urzędowa cenzura nie zgodziła się na druk powieści, choć Zbigniew Załuski porównywał ją do współczesnego „Rewizora”. Jeden z inspektorów KC PZPR kręcił głową i jak refren powtarzał Orłosiowi: „Nieprzychylnie władzę ludową pan opisał”. Na szesnaście lat pisarz wyleciał z oficjalnego obiegu literackiego, stał się banitą wewnętrznym. Zaczął publikować w paryskiej „Kulturze”, ale miał poczucie, jakby jego książki lądowały w głębokiej studni. W czeluści. Po wydaniu „Knebla” Orłoś przysłał mi e-mail: „Chcę (…) pogratulować Panu książki, którą powoli i dokładnie przestudiowałem. Z rozmów wyłania się rzeczywiście przerażający obraz dewastacji, jakiej dokonywała cenzura. We wszystkich dziedzinach życia w PRL, kreując fałszywy obraz, nakazując milczenie lub przeinaczanie i kłamstwa. Kiedy dziś o tym czytam, mam wrażenie, że wtedy nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, czym jest cenzura i jaką spełnia rolę. Tym bardziej dla współczesnego czytelnika, opowiedzenie, czym była i opisanie tego wszystkiego, jest tak ważne. Zwłaszcza dla ludzi młodych. Swoją drogą, historia Tomasza Strzyżewskiego, to materiał na sensacyjny film. Jestem pełen podziwu dla tego człowieka”.
Czy cenzura była w drugim obiegu?
Dokładnie o to samo zapytałem Ernesta Brylla. Przypuszcza, że była. „Gdybym napisał coś o niewątpliwie dramatycznej młodości generała Jaruzelskiego, zesłaniu jego rodziny i pobycie w Kazachstanie, o tym, jak był w wojsku, ranny, podejrzewam, że nie wydrukowaliby” – powiedział.
Czy dzisiaj istnieje cenzura?
Oczywiście. Jest gigantyczna i występuje po każdej stronie. Wielu dziennikarzy boi się pisać prawdę albo realizują propagandę polityków, są stojakami do mikrofonów. Od lat w mediach dominuje chamstwo, prymitywizm, miałkość, jazgot i propaganda. Nie ma dyskursu publicznego, tylko walki kogutów. „Dobra zmiana” nie poprawiła jakości. Czy zwolnienie Filipa Memchesa z Polskiego Radia 24 za to, że zaprosił na antenę filozofa Jana Hartmana nie jest rezultatem działania cenzury? Piotr Zaremba słusznie zauważa, że media publiczne powinny być otwarte dla ludzi o różnych poglądach. Wpisywanie na czarną listę Hartmana jest dokładnie tym samym, czym był indeks nazwisk zakazanych w PRL.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/340990-nasz-wywiad-toranski-cenzorzy-dokonywali-zbrodni-na-slowie-obrazie-a-nawet-dzwieku-i-nie-poniesli-za-to-zadnych-konsekwencji?strona=3