Konserwatywna kontrrewolucja
”Zapomnieliście o Bogu! Nie pokaże wam swojej twarzy dopóki sobie o nim nie przypomnicie” - grzmi na rozbawionych wiernych podczas inauguracyjnej homilii nowo wybrany papież. Miny rzedną wszystkim. „Kremówkowy uśmiech” – zastępuje smutek, ale i refleksja. W papieża wymierzone zostaje laserowe światło. „Jak śmiesz tak traktować Ojca Świętego!” – grzmi Pius XIII. „Chyba na mnie nie zasłużyliście”- kończy szeptem po czym znika za zasłoną. Karykatura konserwatywnych duchownych nie rozumiejących zmieniającego się świata? Nic z tych rzeczy.
Sorrentino pokazuje uczciwego, poświęconego Bogu kapłana, pragnącego ponad wszystko oczyścić Kościół z infantylnego romansu z nowoczesnością. Przystojny jak filmowy gwiazdor, palący jak Bogart i jednocześnie gardzący blichtrem Pius XIII (Jude Law) ma jeden cel: zbliżenie do Boga. Nie tylko wiernych, ale i siebie samego. On bowiem wciąż zmaga się z pytaniem o Jego istnienie. „Niech ktoś mi udowodni, że nie istnieje” - wykrzykuje podczas homilii. Jego twarz schowana jest w półcieniu by świat go nie widział. Vittorio Messori pisał wszakże, że Bóg zawsze pojawia się w półcieniu. Może to samo powinien robić jego główny przedstawiciel na ziemi?
Lenny Belardo w wizji Sorrentino to człowiek pełen sprzeczności. Krwisty i wielowymiarowy. Całe życie cierpi z powodu odrzucenia rodziców-hipisów, którzy oddali go na wychowanie katolickiemu ośrodkowi dla sierot. Czy dlatego nienawidzi libertyńskiej cywilizacji, której symbolizmem jest skrajny hedonizm polegający nawet na pozbyciu się niechcianego dziecka? Powalająca jest dysputa Belardo i jego mentora o zmianie nauki Kościoła na temat aborcji. Również jego sposób łamania oporu liberalnego skrzydła Kościoła może zaskakiwać w kinie tak mainstreamowym.
Pius XIII pragnie dokonać totalnego zwrotu w narracji „otwartego kościoła” z marzeń redaktorów Tygodnika Powszechnego. Zrywa z bałwochwalczym eksploatowaniem wizerunku następcy św. Piotra, odcina się od mediów. „Jestem nikim” - mówi zdumionej specjalistce od pijaru, zabraniając sprzedawania własnego wizerunku. Dla niego liczy się Chrystus i jego nauka. No, ale z drugiej strony zasypuje współpracowników przykładami z popkultury. Mówi, że Kubrick czy Daft Punk też ukrywają twarze, by wybrzmiała ich twórczość. Twórczością papieża jest zaś zbawienie setek milionów katolików. Za jego pontyfikatu do łask wracają szaty z czasów przedsoborowych. Jest nieufny wobec ekumenizmu, co zamyka się w świetnej scenie wspólnego milczenia Piusa XIII i patriarchy kościoła prawosławnego.
Współczesny święty?
Belardo jest świadom, że jako 47-letni, przebojowy Amerykanin może Kościołem rządzić całe dekady. Zmienić jego oblicze jak Jan Paweł II. Od razu rzuca więc rękawice zarówno wszechmocnemu, makiawelicznemu kardynałowi Voiello (Silvio Orlando) jak i umocowanym na wysokich stanowiskach kardynałom. Belardo jest wychowankiem konserwatywnego kardynała Spencera (wcielający się wcześniej zarówno w Piusa XII jak i kardynała Adama Sapiechę James Cromwell). Ten jednak odwraca się od wychowanka. Jest wściekły, że jego przebiegłe gry podczas Konklawe nie zapewniły mu papiestwa. Wychowany w domu dziecka przez zakonnice Belardo powołuje więc do Watykanu swoją wybawicielkę z sierocińca siostrę Mary (Diane Keaton). Tylko ona może wypełnić miejsce w jego samotnej duszy i pozwolić mu na zbawienie ludu. Prosta zakonnica staje się wrogiem przyzwyczajonych do wszechwładzy kardynałów. Również tutaj Sorrentino mógłby uderzyć w Kościół z pozycji lewackich. A jednak początkowo karykaturalny kardynał Vioello okazuje się być dbającym o niepełnosprawnego chłopca duchownym. Z biegiem czasu on i kardynał Spencer zawierzają szokującemu świat papieżowi. „Myślisz, że jesteś zawiasem, a jesteś drzwiami”- mówi do amerykańskiego papieża jego wieloletni mentor.
Czytaj dalej na trzeciej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Konserwatywna kontrrewolucja
”Zapomnieliście o Bogu! Nie pokaże wam swojej twarzy dopóki sobie o nim nie przypomnicie” - grzmi na rozbawionych wiernych podczas inauguracyjnej homilii nowo wybrany papież. Miny rzedną wszystkim. „Kremówkowy uśmiech” – zastępuje smutek, ale i refleksja. W papieża wymierzone zostaje laserowe światło. „Jak śmiesz tak traktować Ojca Świętego!” – grzmi Pius XIII. „Chyba na mnie nie zasłużyliście”- kończy szeptem po czym znika za zasłoną. Karykatura konserwatywnych duchownych nie rozumiejących zmieniającego się świata? Nic z tych rzeczy.
Sorrentino pokazuje uczciwego, poświęconego Bogu kapłana, pragnącego ponad wszystko oczyścić Kościół z infantylnego romansu z nowoczesnością. Przystojny jak filmowy gwiazdor, palący jak Bogart i jednocześnie gardzący blichtrem Pius XIII (Jude Law) ma jeden cel: zbliżenie do Boga. Nie tylko wiernych, ale i siebie samego. On bowiem wciąż zmaga się z pytaniem o Jego istnienie. „Niech ktoś mi udowodni, że nie istnieje” - wykrzykuje podczas homilii. Jego twarz schowana jest w półcieniu by świat go nie widział. Vittorio Messori pisał wszakże, że Bóg zawsze pojawia się w półcieniu. Może to samo powinien robić jego główny przedstawiciel na ziemi?
Lenny Belardo w wizji Sorrentino to człowiek pełen sprzeczności. Krwisty i wielowymiarowy. Całe życie cierpi z powodu odrzucenia rodziców-hipisów, którzy oddali go na wychowanie katolickiemu ośrodkowi dla sierot. Czy dlatego nienawidzi libertyńskiej cywilizacji, której symbolizmem jest skrajny hedonizm polegający nawet na pozbyciu się niechcianego dziecka? Powalająca jest dysputa Belardo i jego mentora o zmianie nauki Kościoła na temat aborcji. Również jego sposób łamania oporu liberalnego skrzydła Kościoła może zaskakiwać w kinie tak mainstreamowym.
Pius XIII pragnie dokonać totalnego zwrotu w narracji „otwartego kościoła” z marzeń redaktorów Tygodnika Powszechnego. Zrywa z bałwochwalczym eksploatowaniem wizerunku następcy św. Piotra, odcina się od mediów. „Jestem nikim” - mówi zdumionej specjalistce od pijaru, zabraniając sprzedawania własnego wizerunku. Dla niego liczy się Chrystus i jego nauka. No, ale z drugiej strony zasypuje współpracowników przykładami z popkultury. Mówi, że Kubrick czy Daft Punk też ukrywają twarze, by wybrzmiała ich twórczość. Twórczością papieża jest zaś zbawienie setek milionów katolików. Za jego pontyfikatu do łask wracają szaty z czasów przedsoborowych. Jest nieufny wobec ekumenizmu, co zamyka się w świetnej scenie wspólnego milczenia Piusa XIII i patriarchy kościoła prawosławnego.
Współczesny święty?
Belardo jest świadom, że jako 47-letni, przebojowy Amerykanin może Kościołem rządzić całe dekady. Zmienić jego oblicze jak Jan Paweł II. Od razu rzuca więc rękawice zarówno wszechmocnemu, makiawelicznemu kardynałowi Voiello (Silvio Orlando) jak i umocowanym na wysokich stanowiskach kardynałom. Belardo jest wychowankiem konserwatywnego kardynała Spencera (wcielający się wcześniej zarówno w Piusa XII jak i kardynała Adama Sapiechę James Cromwell). Ten jednak odwraca się od wychowanka. Jest wściekły, że jego przebiegłe gry podczas Konklawe nie zapewniły mu papiestwa. Wychowany w domu dziecka przez zakonnice Belardo powołuje więc do Watykanu swoją wybawicielkę z sierocińca siostrę Mary (Diane Keaton). Tylko ona może wypełnić miejsce w jego samotnej duszy i pozwolić mu na zbawienie ludu. Prosta zakonnica staje się wrogiem przyzwyczajonych do wszechwładzy kardynałów. Również tutaj Sorrentino mógłby uderzyć w Kościół z pozycji lewackich. A jednak początkowo karykaturalny kardynał Vioello okazuje się być dbającym o niepełnosprawnego chłopca duchownym. Z biegiem czasu on i kardynał Spencer zawierzają szokującemu świat papieżowi. „Myślisz, że jesteś zawiasem, a jesteś drzwiami”- mówi do amerykańskiego papieża jego wieloletni mentor.
Czytaj dalej na trzeciej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/316990-koniec-kontrowersyjnego-serialu-mlody-papiez-pius-xiii-wspolczesnym-swietym?strona=2