Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki - uważa Peter Seewald.
Jeden z najlepszych znawców życia i dzieła Benedykta XVI przed 90 rocznicą urodzin opowiada KAI m.in. o najważniejszych momentach jego życia, mistrzach, którzy wywarli największy wpływ, miłości do muzyki, a także jak Jan Paweł II „złapał go na lasso” a obejmowanie urzędów było dla niego zawsze czymś okropnym, gdyż najważniejszym było rozwijanie teologicznego dzieła i nauczanie.
Krzysztof Tomasik (KAI): Kard. Ratzinger pomógł Panu powrócić do Boga i Kościoła…
Peter Seewald: Bez wątpienia, ale już wcześniej, dzięki moim dzieciom, znajdowałem się na drodze powrotu do Boga. Zrozumiałem też wówczas, jako polityczno-społeczny publicysta, jak wiele traci społeczeństwo, odchodząc od religijnych korzeni. Oczywiście spotkanie z ówczesnym kard. Josephem Ratzingerem wywarło na mnie wielkie wrażenie, tym bardziej że panowały o nim zupełnie fałszywe opinie – większość mediów używała militarnego języka, opisując go jako „pancernego kardynała”. Ale spotykając go i czytając jego teksty, można było stwierdzić, że całkowicie nie odpowiada to prawdzie. Poznałem rozważnego, bardzo mądrego i potrafiącego głęboko analizować rzeczywistość teologa i intelektualistę. Pierwszy z nim wywiad rzekę pt. „Sól ziemi” uważam za dar. Odpowiedział na wszystkie moje pytania, które bardzo osobiście mnie obchodziły. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że rozmawiam z autorytetem, „strażnikiem katolickich skarbów”, lecz przeciwnie, z kimś, kogo autorytet wypływa z Ewangelii, nauki Ojców Kościoła i jego teologii. Przez kilka dni odpowiadał słowami Ewangelii i nauki Kościoła na problemy naszych czasów. Dni spędzone z kard. Ratzingerem zmieniły moje życie.
KAI: Co – zdaniem biografa papieża Ratzingera – najbardziej kształtowało jego osobowość w okresie dzieciństwa i młodości?
Trzy rzeczy: przede wszystkim pobożność jego rodziców, zakorzenienie w wolnej i głębokiej bawarskiej pobożności katolickiej oraz przeciwstawienie się ateistycznej dyktaturze. Co ciekawe, swoją pobożnością wywierali wpływ na młodego Josepha nie tylko matka, ale przede wszystkim ojciec. Dawał przykład, jak podążać, kierując się wiarą w codziennym życiu. Nie była do płytka wiara, ale mocno osadzona w rozumie, dająca siłę, by sprzeciwiać się różnym pokusom. Miała ona wyraz w częstym uczestnictwie w Mszach św. i zaangażowaniu w codzienne życie Kościoła. Młodego Josepha Ratzingera fascynowała pobożność reprezentowana przez ojca, która dawała mu też siłę do wewnętrznego sprzeciwu wobec ateistycznej dyktatury narodowego socjalizmu. Często zapominamy o jego doświadczeniach z okresu totalitaryzmu, dyktatury posługującej się pseudoreligią, która z gruntu była antychrześcijańska i antyjudaistyczna – chciała stworzyć nowego człowieka. Spór z nią nauczył go, że w dziejach świata stale pojawiają się epoki i teorie, które nie tylko są wyzwaniem dla chrześcijaństwa, ale też że chrześcijaństwa trzeba zwyczajnie bronić. Z tego wyniósł także przekonanie, że Kościół instytucjonalny swoją siłę wywodzi przede wszystkim z siły wiary swoich wiernych. Naznaczyło to nie tylko jego młodzieńczą wiarę, ale jest także centralnym przesłaniem całej jego działalności.
KAI: Kto wywarł na Josepha Ratzingera największy wpływ? Kto był jego mistrzem?
Są w tym gronie mistrzowie odległych epok i ci, którzy go kształtowali bezpośrednio, ale wszyscy oni są stale żywi w jego teologicznym dziele. Przede wszystkim św. Augustyn ze swoimi „Wyznaniami”. Młodego Ratzingera zafascynowała jego złożona osobowość, spory ze światem i oddanie Bogu, które głęboko go poruszało, gdy stanął u progu dorosłego życia przed katedrą we Fryzyndze i mając 19 lat, wstępował do seminarium duchownego. Dzieło św. Augustyna było kuźnią jego duchowego życia i otwierało przed nim nowe horyzonty. Nie był on dla niego wielkim ojcem i nauczycielem Kościoła z przeszłości, lecz kimś jak najbardziej żywym, bliskim i aktualnym, zdolnym odpowiedzieć na jego osobiste problemy i wyzwania czasu. Im bardziej otwierały się jego teologiczne horyzonty, tym bardziej angażował się w dialog z Augustynem, traktował go wręcz jak przyjaciela. Gdy porówna się dzieje życia Josepha Ratzingera i św. Augustyna, to zauważy się zaskakujące paralele. Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Oczywiście nie są podobni w sensie osobowościowym. W przeciwieństwie do Ratzingera, Augustyn był człowiekiem o bogatym w wydarzenia życiu i typem ludzkim niezwykle emocjonalnym. Ale obaj coraz bardziej angażowali się w budowę Bożego dzieła, w coraz głębsze Jego poznanie, coraz bardziej dostrzegali w rzeczywistości Logos Boga, wcielone w Jezusa Chrystusa słowo Boże. Obaj dostrzegają, że tylko intelektualne próby ogarnięcia tajemnicy Boga nie wystarczą, potrzebny jest – równie ważny – język serca.
Ponadto jako biskupi musieli podejmować obowiązki, których nie mieli w planach i nie chcieli wykonywać, ale mimo tego zawsze byli do dyspozycji Kościoła. W swoich zamiarach dalecy byli od biurokracji i rutynowych obowiązków biskupich. Zawsze chcieli przede wszystkim poświęcić się realizacji swojego teologicznego dzieła… i zawsze składali w ofierze swoje naukowe ambicje Kościołowi. Z drugiej strony udało im się jednak napisać imponującą liczbę mniejszych i większych prac, z których na końcu powstało wielkie teologiczne i intelektualne dzieło. Jestem przekonany, że tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki.
KAI: A kim byli mistrzowie, którzy wpłynęli na niego bezpośrednio?
W czasie studiów teologicznych na pierwszym miejscu należy wymienić profesora teologii fundamentalnej ks. Gottlieba Söhngena. Był typem uczonego reprezentującym starą tradycję niemieckich uniwersytetów, ale z drugiej strony był otwarty na najnowsze prądy filozoficzno-teologiczne. Znalazł on w ks. Ratzingerze jednego z najlepszych swoich uczniów, a ten traktował go jako swojego mistrza. Właśnie u niego bronił swojej pracy doktorskiej pt. „Lud i Dom Boży w doktrynie kościelnej św. Augustyna”. Ks. prof. Söhngen patronował także jego pracy habilitacyjnej o teologii dziejów u św. Bonawentury. To on przygotował Ratzingera do tego, aby później mógł osobiście współtworzyć historię Soboru Watykańskiego II jako doradca ds. teologicznych kard. Josepha Fringsa. Przypomnijmy, że był to też czas wielkich przełomów po apokaliptycznej II wojnie światowej z milionami ofiar – czas dążeń, aby Zachód powrócił do swoich korzeni opartych na tradycji judaistyczno-chrześcijańskiej. Wiedzieli o tym bardzo dobrze ojcowie założyciele Unii Europejskiej: Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide De Gasperi. To też formowało młodego Ratzingera.
Był to też czas wielkich zmian w teologii. Również tu dominującym pojęciem był postęp, ale całkowicie inaczej rozumiany niż dzisiaj, gdy oznacza burzenie wszystkiego i budowanie na nowo. Wtedy chodziło o odkrycie na nowo tego, co już istniało w tradycji, pokazanie całego piękna i oryginalności prawdy tkwiącej w Ewangelii i uczynienia jej dostępną dla współczesnego człowieka. Chodziło też o ukazanie piękna liturgii, tego, jakie skarby w niej tkwią – tak aby móc doświadczać obecności Boga w codziennej rzeczywistości…
Ratzinger nie kierował się nigdy intelektualnymi modami. Chciał ukazywać prawdę o rzeczywistości, zgłębiać jej istotę. Stąd też jego biskupia dewiza „Cooperatores Veritatis”, co oznacza „współpracownicy prawdy”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki - uważa Peter Seewald.
Jeden z najlepszych znawców życia i dzieła Benedykta XVI przed 90 rocznicą urodzin opowiada KAI m.in. o najważniejszych momentach jego życia, mistrzach, którzy wywarli największy wpływ, miłości do muzyki, a także jak Jan Paweł II „złapał go na lasso” a obejmowanie urzędów było dla niego zawsze czymś okropnym, gdyż najważniejszym było rozwijanie teologicznego dzieła i nauczanie.
Krzysztof Tomasik (KAI): Kard. Ratzinger pomógł Panu powrócić do Boga i Kościoła…
Peter Seewald: Bez wątpienia, ale już wcześniej, dzięki moim dzieciom, znajdowałem się na drodze powrotu do Boga. Zrozumiałem też wówczas, jako polityczno-społeczny publicysta, jak wiele traci społeczeństwo, odchodząc od religijnych korzeni. Oczywiście spotkanie z ówczesnym kard. Josephem Ratzingerem wywarło na mnie wielkie wrażenie, tym bardziej że panowały o nim zupełnie fałszywe opinie – większość mediów używała militarnego języka, opisując go jako „pancernego kardynała”. Ale spotykając go i czytając jego teksty, można było stwierdzić, że całkowicie nie odpowiada to prawdzie. Poznałem rozważnego, bardzo mądrego i potrafiącego głęboko analizować rzeczywistość teologa i intelektualistę. Pierwszy z nim wywiad rzekę pt. „Sól ziemi” uważam za dar. Odpowiedział na wszystkie moje pytania, które bardzo osobiście mnie obchodziły. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że rozmawiam z autorytetem, „strażnikiem katolickich skarbów”, lecz przeciwnie, z kimś, kogo autorytet wypływa z Ewangelii, nauki Ojców Kościoła i jego teologii. Przez kilka dni odpowiadał słowami Ewangelii i nauki Kościoła na problemy naszych czasów. Dni spędzone z kard. Ratzingerem zmieniły moje życie.
KAI: Co – zdaniem biografa papieża Ratzingera – najbardziej kształtowało jego osobowość w okresie dzieciństwa i młodości?
Trzy rzeczy: przede wszystkim pobożność jego rodziców, zakorzenienie w wolnej i głębokiej bawarskiej pobożności katolickiej oraz przeciwstawienie się ateistycznej dyktaturze. Co ciekawe, swoją pobożnością wywierali wpływ na młodego Josepha nie tylko matka, ale przede wszystkim ojciec. Dawał przykład, jak podążać, kierując się wiarą w codziennym życiu. Nie była do płytka wiara, ale mocno osadzona w rozumie, dająca siłę, by sprzeciwiać się różnym pokusom. Miała ona wyraz w częstym uczestnictwie w Mszach św. i zaangażowaniu w codzienne życie Kościoła. Młodego Josepha Ratzingera fascynowała pobożność reprezentowana przez ojca, która dawała mu też siłę do wewnętrznego sprzeciwu wobec ateistycznej dyktatury narodowego socjalizmu. Często zapominamy o jego doświadczeniach z okresu totalitaryzmu, dyktatury posługującej się pseudoreligią, która z gruntu była antychrześcijańska i antyjudaistyczna – chciała stworzyć nowego człowieka. Spór z nią nauczył go, że w dziejach świata stale pojawiają się epoki i teorie, które nie tylko są wyzwaniem dla chrześcijaństwa, ale też że chrześcijaństwa trzeba zwyczajnie bronić. Z tego wyniósł także przekonanie, że Kościół instytucjonalny swoją siłę wywodzi przede wszystkim z siły wiary swoich wiernych. Naznaczyło to nie tylko jego młodzieńczą wiarę, ale jest także centralnym przesłaniem całej jego działalności.
KAI: Kto wywarł na Josepha Ratzingera największy wpływ? Kto był jego mistrzem?
Są w tym gronie mistrzowie odległych epok i ci, którzy go kształtowali bezpośrednio, ale wszyscy oni są stale żywi w jego teologicznym dziele. Przede wszystkim św. Augustyn ze swoimi „Wyznaniami”. Młodego Ratzingera zafascynowała jego złożona osobowość, spory ze światem i oddanie Bogu, które głęboko go poruszało, gdy stanął u progu dorosłego życia przed katedrą we Fryzyndze i mając 19 lat, wstępował do seminarium duchownego. Dzieło św. Augustyna było kuźnią jego duchowego życia i otwierało przed nim nowe horyzonty. Nie był on dla niego wielkim ojcem i nauczycielem Kościoła z przeszłości, lecz kimś jak najbardziej żywym, bliskim i aktualnym, zdolnym odpowiedzieć na jego osobiste problemy i wyzwania czasu. Im bardziej otwierały się jego teologiczne horyzonty, tym bardziej angażował się w dialog z Augustynem, traktował go wręcz jak przyjaciela. Gdy porówna się dzieje życia Josepha Ratzingera i św. Augustyna, to zauważy się zaskakujące paralele. Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Oczywiście nie są podobni w sensie osobowościowym. W przeciwieństwie do Ratzingera, Augustyn był człowiekiem o bogatym w wydarzenia życiu i typem ludzkim niezwykle emocjonalnym. Ale obaj coraz bardziej angażowali się w budowę Bożego dzieła, w coraz głębsze Jego poznanie, coraz bardziej dostrzegali w rzeczywistości Logos Boga, wcielone w Jezusa Chrystusa słowo Boże. Obaj dostrzegają, że tylko intelektualne próby ogarnięcia tajemnicy Boga nie wystarczą, potrzebny jest – równie ważny – język serca.
Ponadto jako biskupi musieli podejmować obowiązki, których nie mieli w planach i nie chcieli wykonywać, ale mimo tego zawsze byli do dyspozycji Kościoła. W swoich zamiarach dalecy byli od biurokracji i rutynowych obowiązków biskupich. Zawsze chcieli przede wszystkim poświęcić się realizacji swojego teologicznego dzieła… i zawsze składali w ofierze swoje naukowe ambicje Kościołowi. Z drugiej strony udało im się jednak napisać imponującą liczbę mniejszych i większych prac, z których na końcu powstało wielkie teologiczne i intelektualne dzieło. Jestem przekonany, że tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki.
KAI: A kim byli mistrzowie, którzy wpłynęli na niego bezpośrednio?
W czasie studiów teologicznych na pierwszym miejscu należy wymienić profesora teologii fundamentalnej ks. Gottlieba Söhngena. Był typem uczonego reprezentującym starą tradycję niemieckich uniwersytetów, ale z drugiej strony był otwarty na najnowsze prądy filozoficzno-teologiczne. Znalazł on w ks. Ratzingerze jednego z najlepszych swoich uczniów, a ten traktował go jako swojego mistrza. Właśnie u niego bronił swojej pracy doktorskiej pt. „Lud i Dom Boży w doktrynie kościelnej św. Augustyna”. Ks. prof. Söhngen patronował także jego pracy habilitacyjnej o teologii dziejów u św. Bonawentury. To on przygotował Ratzingera do tego, aby później mógł osobiście współtworzyć historię Soboru Watykańskiego II jako doradca ds. teologicznych kard. Josepha Fringsa. Przypomnijmy, że był to też czas wielkich przełomów po apokaliptycznej II wojnie światowej z milionami ofiar – czas dążeń, aby Zachód powrócił do swoich korzeni opartych na tradycji judaistyczno-chrześcijańskiej. Wiedzieli o tym bardzo dobrze ojcowie założyciele Unii Europejskiej: Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide De Gasperi. To też formowało młodego Ratzingera.
Był to też czas wielkich zmian w teologii. Również tu dominującym pojęciem był postęp, ale całkowicie inaczej rozumiany niż dzisiaj, gdy oznacza burzenie wszystkiego i budowanie na nowo. Wtedy chodziło o odkrycie na nowo tego, co już istniało w tradycji, pokazanie całego piękna i oryginalności prawdy tkwiącej w Ewangelii i uczynienia jej dostępną dla współczesnego człowieka. Chodziło też o ukazanie piękna liturgii, tego, jakie skarby w niej tkwią – tak aby móc doświadczać obecności Boga w codziennej rzeczywistości…
Ratzinger nie kierował się nigdy intelektualnymi modami. Chciał ukazywać prawdę o rzeczywistości, zgłębiać jej istotę. Stąd też jego biskupia dewiza „Cooperatores Veritatis”, co oznacza „współpracownicy prawdy”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/335817-biograf-benedykta-xvi-kard-ratzinger-byl-jedynym-kandydatem-ktory-mogl-podjac-sie-kontynuacji-dziela-jana-pawla-ii?strona=1
Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych
Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.
Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.