Oddaje to tytuł książki Szymona Wiesenthala „Prawo, nie odwet”.
Bo taka była jego koncepcja. Emocje były bardzo silne, jednak dążenie do sprawiedliwości i zrozumienia historii stało się ważniejsze niż odwet. Obecnie, kiedy ostatni zbrodniarze nazistowscy dożywają swoich dni. Każda sprawa sądowa z ich udziałem, jest nie tyle okazją do ich ukarania, bo większość z nich jest już mocno po „dziewięćdziesiątce” i pewnie nie pójdą już do więzienia, nawet, jeżeli zostaną skazani, ale do przypomnienia im, że jest sprawiedliwość, że nie przejdą przez życie bez wskazania im ich win. Powinni usłyszeć, że to, co zrobili jest nie do przyjęcia pod żadnym względem, jest sprzeczne z moralnością i prawem. Nawet najstarszych nazistów należy osądzać dla pamięci ich ofiar i świadomości przyszłych pokoleń.
Czasami dochodziło do konfliktów między łowcami nazistów. Jakie było ich podłoże?
W każdej grupie ludzi są spory, ambicje, zazdrości, tak było i wśród nich. Znałem tych ludzi, obserwowałem konflikty, to świadczyło, że są normalnymi ludźmi ze wszystkimi wadami i zaletami. Podłoże było różne. Niektórzy uważali, że zasługują na więcej sławy. Były również między nimi spory o taktykę. Klarsfeldowie byli bardzo konfrontacyjni, szczególnie Niemka Beate Klarsfeld, której ojciec był w czasie wojny w Wehrmachcie. Urodziła się w 1939 r. w jej rodzinnym domu nie mówiło się o tym, co się naprawdę wydarzyło w czasie II wojny światowej, poznała historię holocaustu i zbrodni wojennych, dopiero, kiedy wyszła za mąż za francuskiego Żyda, Serge’a Klarsfelda, którego ojciec zginął w Auschwitz. Historia II wojny światowej wywarła na niej ogromne wrażenie i pchnęła do działania. Na zjeździe CDU w 1968 r. spoliczkowała kanclerza Niemiec i krzyczała do niego „nazi, nazi”. Kurt Georg Kiesinger był przed wojną członkiem NSDAP, a w III Rzeszy pełnił funkcję szefa działu propagandy w ministerstwie spraw zagranicznych. Beate Klarsfeld zaszokowała swoim czynem całe Niemcy, Wiesenthal uważał, że nie powinno się stosować takiej taktyki.
Na czym polegał spór Szymona Wiesenthala ze Światowym Kongresem Żydów przy sprawie prezydenta Austrii Kurta Waldheima?
Waldheim w latach 1972-1981 był sekretarzem generalnym NATO, w 1986 r. został kandydatem na prezydenta Austrii. Kiedy poinformował, że będzie ubiegał się o prezydenturę, Światowy Kongres Żydów rozpoczął przeciwko niemu kampanię. Wszyscy wiedzieli, że Waldheim był w czasie wojny żołnierzem Wehrmachtu, czego zresztą tego nie ukrywał, jednak w jego biografii były nieścisłości, mówił, że pojechał na Front Wschodni, był ranny, leżał w szpitalu, a następnie studiował prawo. Zapomniał, że był na Bałkanach w rejonie, gdzie Wehrmacht dokonał wielu brutalnych mordów. Nie było dokumentów wskazujących, że był odpowiedzialny za zbrodnie wojenne, był jednak w oddziale, który dokonywał zbrodni. Kiedy Światowy Kongres Żydów zaatakował Waldheima, Wiesenthal, który mieszkał w Austrii i znał go, ocenił, że kongres organizuje kampanię, której celem jest uznanie Waldheima za zbrodniarza. To, że kłamał i ukrywał pewne rzeczy to była prawda, ale czy można powiedzieć, że był zbrodniarzem? Tego nie można było wyraźnie stwierdzić. Wydaje mi się, że Wiesenthal miał również za złe kongresowi, że nie poinformował go wcześniej o planowanej akcji przeciwko Waldheimowi.
Spór między Światowym Kongres Żydów miał jeszcze inne elementy.
Oczywiście, pojawiły się również elementy bardziej osobiste. Wiesenthal prowadził w Wiedniu swoje Centrum, czuł, że to jego miejsce na ziemi. Mimo, że był bardzo krytyczny wobec Austrii, twierdził, że przykrywają swoją wojenną przeszłość, starał się współpracować z Austriakami, dbał, żeby między Austrią a Izraelem były lepsze stosunki. Wiesenthal był wściekły o to, że Światowy Kongres Żydowski nie poinformował go, że będzie prowadził taką kampanię, i o to zaczęła się zacięta walka między nimi. Waldheim był z partii konserwatywnej, rywalizowali z nią socjaliści. Wiesenthal prowadził ostry spór z socjalistami, ostro krytykował poprzedniego kanclerza Austrii, zresztą żydowskiego pochodzenia, Bruno Kreisky’ego, w którego rządzie zasiadało mnóstwo byłych nazistów.
Czy można powiedzieć, że Wiesenthal jednoznacznie stanął w obronie Kurta Waldheima?
Nie całkiem. Stwierdził, że Waldheim ukrywał swoją przeszłość i wyraźnie kłamał o pewnych rzeczach, ale nie można go uznać za zbrodniarza. Według niego był to krok za daleko. Światowy Kongres Żydów twierdził, że Wiesenthal bronił Waldheima. To nie było precyzyjnie stwierdzenie, Wiesenthal nie oskarżał go w takim stopniu, co Światowy Kongres Żydów.
Międzynarodowa komisja historyków nie potwierdziła winy Waldheima.
Nie, ale krytycy twierdzą, że zrobiła to pod wpływem Wiesenthala. Jeździłem wówczas do Austrii i pisałem o tej sprawie. Według mnie nigdy nie było dowodów, żeby jednoznacznie stwierdzić – Waldheim jest zbrodniarzem wojennym. Natomiast niezaprzeczalnym faktem jest, że wiele rzeczy ze swojego życiorysu chciał ukryć. Negatywnie oceniam rozbudzenie przez Waldheima w Austrii lokalnych nastrojów antysemickich, po tym jak zaatakował go Światowy Kongres Żydów.
Austriackie społeczeństwo stanęło po stronie swojego prezydenta.
Tak, Waldheim wygrał wybory. Od początku zanosiło się na to, że je wygra, jeszcze zanim wybuchła afera miał największe szanse na objęcie urzędu prezydenta, jego kontrkandydat z partii socjalistycznej był bardzo słaby. Afera sprawiła, że pełnił swoją funkcję zaledwie przez jedną kadencję, był izolowany na arenie międzynarodowej, nie mógł przyjechać do USA i odwiedzić siedziby ONZ, gdzie kiedyś pełnił funkcję sekretarza generalnego. Zapłacił wysoką cenę.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oddaje to tytuł książki Szymona Wiesenthala „Prawo, nie odwet”.
Bo taka była jego koncepcja. Emocje były bardzo silne, jednak dążenie do sprawiedliwości i zrozumienia historii stało się ważniejsze niż odwet. Obecnie, kiedy ostatni zbrodniarze nazistowscy dożywają swoich dni. Każda sprawa sądowa z ich udziałem, jest nie tyle okazją do ich ukarania, bo większość z nich jest już mocno po „dziewięćdziesiątce” i pewnie nie pójdą już do więzienia, nawet, jeżeli zostaną skazani, ale do przypomnienia im, że jest sprawiedliwość, że nie przejdą przez życie bez wskazania im ich win. Powinni usłyszeć, że to, co zrobili jest nie do przyjęcia pod żadnym względem, jest sprzeczne z moralnością i prawem. Nawet najstarszych nazistów należy osądzać dla pamięci ich ofiar i świadomości przyszłych pokoleń.
Czasami dochodziło do konfliktów między łowcami nazistów. Jakie było ich podłoże?
W każdej grupie ludzi są spory, ambicje, zazdrości, tak było i wśród nich. Znałem tych ludzi, obserwowałem konflikty, to świadczyło, że są normalnymi ludźmi ze wszystkimi wadami i zaletami. Podłoże było różne. Niektórzy uważali, że zasługują na więcej sławy. Były również między nimi spory o taktykę. Klarsfeldowie byli bardzo konfrontacyjni, szczególnie Niemka Beate Klarsfeld, której ojciec był w czasie wojny w Wehrmachcie. Urodziła się w 1939 r. w jej rodzinnym domu nie mówiło się o tym, co się naprawdę wydarzyło w czasie II wojny światowej, poznała historię holocaustu i zbrodni wojennych, dopiero, kiedy wyszła za mąż za francuskiego Żyda, Serge’a Klarsfelda, którego ojciec zginął w Auschwitz. Historia II wojny światowej wywarła na niej ogromne wrażenie i pchnęła do działania. Na zjeździe CDU w 1968 r. spoliczkowała kanclerza Niemiec i krzyczała do niego „nazi, nazi”. Kurt Georg Kiesinger był przed wojną członkiem NSDAP, a w III Rzeszy pełnił funkcję szefa działu propagandy w ministerstwie spraw zagranicznych. Beate Klarsfeld zaszokowała swoim czynem całe Niemcy, Wiesenthal uważał, że nie powinno się stosować takiej taktyki.
Na czym polegał spór Szymona Wiesenthala ze Światowym Kongresem Żydów przy sprawie prezydenta Austrii Kurta Waldheima?
Waldheim w latach 1972-1981 był sekretarzem generalnym NATO, w 1986 r. został kandydatem na prezydenta Austrii. Kiedy poinformował, że będzie ubiegał się o prezydenturę, Światowy Kongres Żydów rozpoczął przeciwko niemu kampanię. Wszyscy wiedzieli, że Waldheim był w czasie wojny żołnierzem Wehrmachtu, czego zresztą tego nie ukrywał, jednak w jego biografii były nieścisłości, mówił, że pojechał na Front Wschodni, był ranny, leżał w szpitalu, a następnie studiował prawo. Zapomniał, że był na Bałkanach w rejonie, gdzie Wehrmacht dokonał wielu brutalnych mordów. Nie było dokumentów wskazujących, że był odpowiedzialny za zbrodnie wojenne, był jednak w oddziale, który dokonywał zbrodni. Kiedy Światowy Kongres Żydów zaatakował Waldheima, Wiesenthal, który mieszkał w Austrii i znał go, ocenił, że kongres organizuje kampanię, której celem jest uznanie Waldheima za zbrodniarza. To, że kłamał i ukrywał pewne rzeczy to była prawda, ale czy można powiedzieć, że był zbrodniarzem? Tego nie można było wyraźnie stwierdzić. Wydaje mi się, że Wiesenthal miał również za złe kongresowi, że nie poinformował go wcześniej o planowanej akcji przeciwko Waldheimowi.
Spór między Światowym Kongres Żydów miał jeszcze inne elementy.
Oczywiście, pojawiły się również elementy bardziej osobiste. Wiesenthal prowadził w Wiedniu swoje Centrum, czuł, że to jego miejsce na ziemi. Mimo, że był bardzo krytyczny wobec Austrii, twierdził, że przykrywają swoją wojenną przeszłość, starał się współpracować z Austriakami, dbał, żeby między Austrią a Izraelem były lepsze stosunki. Wiesenthal był wściekły o to, że Światowy Kongres Żydowski nie poinformował go, że będzie prowadził taką kampanię, i o to zaczęła się zacięta walka między nimi. Waldheim był z partii konserwatywnej, rywalizowali z nią socjaliści. Wiesenthal prowadził ostry spór z socjalistami, ostro krytykował poprzedniego kanclerza Austrii, zresztą żydowskiego pochodzenia, Bruno Kreisky’ego, w którego rządzie zasiadało mnóstwo byłych nazistów.
Czy można powiedzieć, że Wiesenthal jednoznacznie stanął w obronie Kurta Waldheima?
Nie całkiem. Stwierdził, że Waldheim ukrywał swoją przeszłość i wyraźnie kłamał o pewnych rzeczach, ale nie można go uznać za zbrodniarza. Według niego był to krok za daleko. Światowy Kongres Żydów twierdził, że Wiesenthal bronił Waldheima. To nie było precyzyjnie stwierdzenie, Wiesenthal nie oskarżał go w takim stopniu, co Światowy Kongres Żydów.
Międzynarodowa komisja historyków nie potwierdziła winy Waldheima.
Nie, ale krytycy twierdzą, że zrobiła to pod wpływem Wiesenthala. Jeździłem wówczas do Austrii i pisałem o tej sprawie. Według mnie nigdy nie było dowodów, żeby jednoznacznie stwierdzić – Waldheim jest zbrodniarzem wojennym. Natomiast niezaprzeczalnym faktem jest, że wiele rzeczy ze swojego życiorysu chciał ukryć. Negatywnie oceniam rozbudzenie przez Waldheima w Austrii lokalnych nastrojów antysemickich, po tym jak zaatakował go Światowy Kongres Żydów.
Austriackie społeczeństwo stanęło po stronie swojego prezydenta.
Tak, Waldheim wygrał wybory. Od początku zanosiło się na to, że je wygra, jeszcze zanim wybuchła afera miał największe szanse na objęcie urzędu prezydenta, jego kontrkandydat z partii socjalistycznej był bardzo słaby. Afera sprawiła, że pełnił swoją funkcję zaledwie przez jedną kadencję, był izolowany na arenie międzynarodowej, nie mógł przyjechać do USA i odwiedzić siedziby ONZ, gdzie kiedyś pełnił funkcję sekretarza generalnego. Zapłacił wysoką cenę.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/335742-nasz-wywiad-nagorski-nawet-najstarszych-nazistow-nalezy-osadzic-dla-pamieci-ich-ofiar-i-swiadomosci-przyszlych-pokolen?strona=2