Emerytura z giełdy
Uczestnicy spotkania odnieśli się także do pomysłu ministra finansów Mateusza Morawieckiego dotyczącego likwidacji OFE i przekazania części środków na Indywidualne Konta Emerytalne. Zgodnie z tym pomysłem na IKE ma trafić 75 proc. środków, które pozostały w OFE, a 25 proc. (ok. 35 mld zł) ma zasilić Fundusz Rezerwy Demograficznej zarządzany przez PFR.
Rynek bardzo popiera tę reformę premiera Morawieckiego i to, co realizuje prezes Borys, żeby temat OFE stał się do końca rozwiązany. To, że ma być przekazanych 75 proc. aktywów z OFE ludziom w formie przekształcenia w towarzystwa funduszy inwestycyjnych, to jest bardzo dobry ruch czysto rynkowy. Pojawią się miliony ludzi, którzy mogą być na giełdzie aktywni
— mówił Piotr Osiecki.
O tym, że proponowane przekształcenie OFE w TFI może się stać potężnym zastrzykiem funduszy dla giełdy, mówił prezes IDM.
Rynek kapitałowy bardzo wspiera pomysł wicepremiera Mateusza Morawieckiego przekazania Polakom 75 proc. funduszy z OFE. To jest potencjalny kapitał dla przedsiębiorstw. Te 75 proc. będzie potężnym zastrzykiem w budowaniu roli rynku kapitałowego w gospodarce
— ocenił Waldemar Markiewicz.
Pewności jednak, czy środki te trafią na giełdę, nie ma, tym bardziej że teraz OFE inwestują na giełdzie, a po przelaniu” tych pieniędzy na konta Polaków te 100 mld zł wypłynie z niej, a jeśli nie odbuduje się zaufania do parkietu jako do wiarygodnej formy oszczędzania, to prędzej trafią one na rynek obligacji państwowych, niż zamienią się w akcje.
Reputacja giełdy została nadszarpnięta przez to, co zrobił poprzedni rząd i pozyskanie kapitału wcale nie jest tanie, bo mamy tani pieniądz poza giełdą. I jest cała masa obostrzeń, co jest wyzwaniem dla nowych firm. Trzeba zwrócić zaufanie do giełdy jako formy oszczędzania
— mówił Piotr Osiecki.
Jak mówił Zbigniew Jakubowski, zamiana części środków z OFE (75 proc. aktywów) na Indywidualne Konta Emerytalne obywateli to bardzo dobry pomysł, jednakże jest to dopiero pierwszy krok. Następnym krokiem po tym, jak inwestorzy dostaną te środki, powinno być wsparcie merytoryczne, które pomoże ludziom zrozumieć chociaż niektóre aspekty funkcjonowania rynku kapitałowego.
Kary ponad miarę
Inną poruszaną sprawą były regulacje, którym podlega rynek kapitałowy. Uczestnicy dyskusji szczególną uwagę zwracali na błędne podejście przy ustalaniu przepisów dotyczących tego rynku, zwłaszcza że były one implementowane na zasadzie „kopiuj” i „wklej”.
Przenieśliśmy regulacje unijne, nie negocjując ich, skopiowaliśmy je i to nie było korzystne, wystarczy spojrzeć na kary, jakie u nas obowiązują. Ktoś przegapi komunikat, ktoś się pomyli, te kary rzędu miliona euro są postrachem dla firm, są nieadekwatne do naszych realiów
— mówił Zbigniew Jakubas.
I jak oceniał Piotr Osiecki, środowisko powinno się włączyć w prace nad regulacjami i rozmawiać o tym m.in. w Brukseli, negocjować pewne wprowadzanie przepisów.
Błędem jest to, że polscy emitenci mają takie same kary, jakie są wymierzane we Francji czy Niemczech. U nas jest inna skala działalności
— dodał prezes Altus TFI.
Jak dodał Waldemar Markiewicz, jeśli polskie otoczenie regulacyjne będzie bardziej restrykcyjne, a procedury administracyjne bardziej uciążliwe niż te, z którymi mają do czynienia nasi konkurenci, to nie ma szans na rozwój rynku kapitałowego. Regulacje muszą być bezpieczne, ale kosztowo oszczędne i przychylne uczestnikom rynku. Ponadto, według niego, dla ochrony inwestorów i zwiększenia zaufania do rynku należy polepszyć egzekucję prawa i stworzyć wyspecjalizowane sądy i służby prokuratorskie.
Wprowadzanie w życie „przetłumaczonych przepisów” i dokładanie do tego własnych, dodatkowych wymagań nie sprzyja polskiemu rynkowi kapitałowemu. Stanowienie prawa i funkcjonowanie przepisów wymagają szerokiego oglądu spraw i wizji rozwoju rynku w wieloletniej perspektywie. Obecnie w Polsce zmierzamy do tego, że zaczną dominować fundusze zagraniczne, które będą pomijały większość dodatkowych obowiązków nakładanych na podmioty polskie. Zatem niejako dobijamy nasz krajowy rynek kapitałowy. Myślę, że warszawska giełda utknęła na obecnym poziomie rozwoju i brakuje motoru do jej wzrostu. W kontekście zarówno emitentów, jak i instrumentów w obrocie giełdowym. Na przykład rynek instrumentów pochodnych to dramat. Teraz tylko liczy się futures na WIG20, reszta leży. Wprowadzenie instrumentów pochodnych na walutę, obligacje, stopę procentową, tzw. IRS czy instrumentów pochodnych na wymianę waluty oraz stopy procentowej, tzw. CIRS, mogłoby znacząco zwiększyć obroty na giełdzie
— mówił Zbigniew Jakubowski.
Temat instrumentów pochodnych poruszył dyskutantów, był jak kij włożony w mrowisko. Pierwszym, który zwrócił na to uwagę, był prezes PKO BP.
Pytanie tylko, na ile rynek instrumentów pochodnych jest dobry dla gospodarki? Instrumenty pochodne, które nie są wprost związane z działalnością gospodarczą, tworzą niepotrzebne, nadmierne ryzyko
— mówił Zbigniew Jagiełło.
Zbigniew Jakubowski odpowiadał, że dzięki derywatom inwestorzy mogliby zabezpieczyć swój kapitał na wypadek problemów z kursem akcji.
W przypadku zachęt długoterminowych może się zdarzyć, że inwestor będzie zmuszony do trzymania jakiegoś aktywa na przykład przez pięć lat i w sytuacji, kiedy dojdzie do problemów np. z akcjami czy obligacjami, będzie mógł skorzystać z instrumentów pochodnych, żeby zabezpieczyć tę pozycję, żeby nie stracić
— przekonywał.
Według Zbigniewa Jakubasa instrumenty pochodne to czysta spekulacja.
Nasze doświadczenia wskazują, że Polska gospodarka na nich straciła
— kontrował prezes Multico.
Jak ocenił prezes PFR, instrumenty pochodne nie powinny być oferowane inwestorom indywidualnym.
Duża część z tych instrumentów pochodnych jest niepotrzebna i z pewnością nie powinna być oferowana inwestorom indywidualnym
— mówił Paweł Borys.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Emerytura z giełdy
Uczestnicy spotkania odnieśli się także do pomysłu ministra finansów Mateusza Morawieckiego dotyczącego likwidacji OFE i przekazania części środków na Indywidualne Konta Emerytalne. Zgodnie z tym pomysłem na IKE ma trafić 75 proc. środków, które pozostały w OFE, a 25 proc. (ok. 35 mld zł) ma zasilić Fundusz Rezerwy Demograficznej zarządzany przez PFR.
Rynek bardzo popiera tę reformę premiera Morawieckiego i to, co realizuje prezes Borys, żeby temat OFE stał się do końca rozwiązany. To, że ma być przekazanych 75 proc. aktywów z OFE ludziom w formie przekształcenia w towarzystwa funduszy inwestycyjnych, to jest bardzo dobry ruch czysto rynkowy. Pojawią się miliony ludzi, którzy mogą być na giełdzie aktywni
— mówił Piotr Osiecki.
O tym, że proponowane przekształcenie OFE w TFI może się stać potężnym zastrzykiem funduszy dla giełdy, mówił prezes IDM.
Rynek kapitałowy bardzo wspiera pomysł wicepremiera Mateusza Morawieckiego przekazania Polakom 75 proc. funduszy z OFE. To jest potencjalny kapitał dla przedsiębiorstw. Te 75 proc. będzie potężnym zastrzykiem w budowaniu roli rynku kapitałowego w gospodarce
— ocenił Waldemar Markiewicz.
Pewności jednak, czy środki te trafią na giełdę, nie ma, tym bardziej że teraz OFE inwestują na giełdzie, a po przelaniu” tych pieniędzy na konta Polaków te 100 mld zł wypłynie z niej, a jeśli nie odbuduje się zaufania do parkietu jako do wiarygodnej formy oszczędzania, to prędzej trafią one na rynek obligacji państwowych, niż zamienią się w akcje.
Reputacja giełdy została nadszarpnięta przez to, co zrobił poprzedni rząd i pozyskanie kapitału wcale nie jest tanie, bo mamy tani pieniądz poza giełdą. I jest cała masa obostrzeń, co jest wyzwaniem dla nowych firm. Trzeba zwrócić zaufanie do giełdy jako formy oszczędzania
— mówił Piotr Osiecki.
Jak mówił Zbigniew Jakubowski, zamiana części środków z OFE (75 proc. aktywów) na Indywidualne Konta Emerytalne obywateli to bardzo dobry pomysł, jednakże jest to dopiero pierwszy krok. Następnym krokiem po tym, jak inwestorzy dostaną te środki, powinno być wsparcie merytoryczne, które pomoże ludziom zrozumieć chociaż niektóre aspekty funkcjonowania rynku kapitałowego.
Kary ponad miarę
Inną poruszaną sprawą były regulacje, którym podlega rynek kapitałowy. Uczestnicy dyskusji szczególną uwagę zwracali na błędne podejście przy ustalaniu przepisów dotyczących tego rynku, zwłaszcza że były one implementowane na zasadzie „kopiuj” i „wklej”.
Przenieśliśmy regulacje unijne, nie negocjując ich, skopiowaliśmy je i to nie było korzystne, wystarczy spojrzeć na kary, jakie u nas obowiązują. Ktoś przegapi komunikat, ktoś się pomyli, te kary rzędu miliona euro są postrachem dla firm, są nieadekwatne do naszych realiów
— mówił Zbigniew Jakubas.
I jak oceniał Piotr Osiecki, środowisko powinno się włączyć w prace nad regulacjami i rozmawiać o tym m.in. w Brukseli, negocjować pewne wprowadzanie przepisów.
Błędem jest to, że polscy emitenci mają takie same kary, jakie są wymierzane we Francji czy Niemczech. U nas jest inna skala działalności
— dodał prezes Altus TFI.
Jak dodał Waldemar Markiewicz, jeśli polskie otoczenie regulacyjne będzie bardziej restrykcyjne, a procedury administracyjne bardziej uciążliwe niż te, z którymi mają do czynienia nasi konkurenci, to nie ma szans na rozwój rynku kapitałowego. Regulacje muszą być bezpieczne, ale kosztowo oszczędne i przychylne uczestnikom rynku. Ponadto, według niego, dla ochrony inwestorów i zwiększenia zaufania do rynku należy polepszyć egzekucję prawa i stworzyć wyspecjalizowane sądy i służby prokuratorskie.
Wprowadzanie w życie „przetłumaczonych przepisów” i dokładanie do tego własnych, dodatkowych wymagań nie sprzyja polskiemu rynkowi kapitałowemu. Stanowienie prawa i funkcjonowanie przepisów wymagają szerokiego oglądu spraw i wizji rozwoju rynku w wieloletniej perspektywie. Obecnie w Polsce zmierzamy do tego, że zaczną dominować fundusze zagraniczne, które będą pomijały większość dodatkowych obowiązków nakładanych na podmioty polskie. Zatem niejako dobijamy nasz krajowy rynek kapitałowy. Myślę, że warszawska giełda utknęła na obecnym poziomie rozwoju i brakuje motoru do jej wzrostu. W kontekście zarówno emitentów, jak i instrumentów w obrocie giełdowym. Na przykład rynek instrumentów pochodnych to dramat. Teraz tylko liczy się futures na WIG20, reszta leży. Wprowadzenie instrumentów pochodnych na walutę, obligacje, stopę procentową, tzw. IRS czy instrumentów pochodnych na wymianę waluty oraz stopy procentowej, tzw. CIRS, mogłoby znacząco zwiększyć obroty na giełdzie
— mówił Zbigniew Jakubowski.
Temat instrumentów pochodnych poruszył dyskutantów, był jak kij włożony w mrowisko. Pierwszym, który zwrócił na to uwagę, był prezes PKO BP.
Pytanie tylko, na ile rynek instrumentów pochodnych jest dobry dla gospodarki? Instrumenty pochodne, które nie są wprost związane z działalnością gospodarczą, tworzą niepotrzebne, nadmierne ryzyko
— mówił Zbigniew Jagiełło.
Zbigniew Jakubowski odpowiadał, że dzięki derywatom inwestorzy mogliby zabezpieczyć swój kapitał na wypadek problemów z kursem akcji.
W przypadku zachęt długoterminowych może się zdarzyć, że inwestor będzie zmuszony do trzymania jakiegoś aktywa na przykład przez pięć lat i w sytuacji, kiedy dojdzie do problemów np. z akcjami czy obligacjami, będzie mógł skorzystać z instrumentów pochodnych, żeby zabezpieczyć tę pozycję, żeby nie stracić
— przekonywał.
Według Zbigniewa Jakubasa instrumenty pochodne to czysta spekulacja.
Nasze doświadczenia wskazują, że Polska gospodarka na nich straciła
— kontrował prezes Multico.
Jak ocenił prezes PFR, instrumenty pochodne nie powinny być oferowane inwestorom indywidualnym.
Duża część z tych instrumentów pochodnych jest niepotrzebna i z pewnością nie powinna być oferowana inwestorom indywidualnym
— mówił Paweł Borys.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 3 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/343106-ukryta-sila-warszawskiej-gieldy-panel-dyskusyjny-gazety-bankowej-relacja?strona=3