Szczyt UE-Turcja to dopiero początek, czyli o tym dlaczego "tureckie rozwiązanie" kryzysu imigracyjnego może nie wypalić

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Merkel i brukselskie elity wiedzą, że to „zły deal”. Ale lepszy zły deal niż żaden. Tym bardziej, że pani kanclerz upiera się przy otwartych granicach. Szefowa niemieckiego rządu ma nadzieję, że do końca roku da się przywrócić strefę Schengen. Z końcowej deklaracji szczytu został w ostatniej chwili wykreślony pasaż mówiący o trwałym zamknięciu szlaku Bałkańskiego. Tu jednak Berlin znalazł się – jak w przypadku kolejnej relokacji imigrantów – w izolacji. Austriacy dali wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierzają otworzyć granicy z Macedonią, a Czesi zaczęli ćwiczyć strategię obrony na przypadek szturmu na swoja granicę.

Gotowość do poparcia liberalizacji wizowej jest wewnątrz Unii równie słaba. Tym bardziej, że Turcja prowadzi bezlitosna kampanię przeciwko Kurdom, także na własnym terytorium, choćby w Cizre. W przypadku braku wiz Kurdowie będą mogli uciec do UE. A jest ich kilka milionów. Byłoby to na rękę Erdoganowi, który marzy o stworzeniu etnicznie homogenicznego państwa.

Jakikolwiek zachwyt i entuzjazm – vide Tusk – wynikami wczorajszego szczytu jest więc przedwczesny. Mówiąc brzydko: pani kanclerz potrzebowała sukcesu przed wyborami do parlamentów krajowych w przyszłym tygodniu w Saksonii-Anhalt, Badenii-Wirtembergii oraz Nadrenii-Palatynacie, gdzie według sondaży antyimigrancka Alternatywa dla Niemiec (AfD) oraz nacjonalistyczna NPD mają szansę zdobyć dwucyfrowy wynik. I nic więcej.

Europa jest dalej tak samo skłócona i słaba jak przed szczytem i zapowiada się kolejny spór o wizy dla Turków i planowaną druga relokacje uchodźców. Spychanie na Turcję odpowiedzialności za powstrzymanie fali imigrantów i wystawienie jej w związku z tym ‘czeku in blanco” jest – w przeciwieństwie do zamknięcia i wzmocnienia granic w Europie, zarówno tych zewnętrznych jak i wewnętrznych- złym pomysłem.

Wystarczy, że dojdzie do zgrzytu i Erdogan może zmienić zdanie. Wówczas kolejne koncesje ze strony UE staną się konieczne. Na dodatek jest to dopiero wstępne porozumienie. Miną tygodnie, a nawet miesiące, zanim ostateczny kompromis zostanie wypracowany. A Europa tyle czasu nie ma. Kolejna fala imigrantów ruszy najpóźniej w kwietniu.


Polecamy „wSklepiku.pl”: „Stosunki międzynarodowe”.

« poprzednia strona
123

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych