„Marsz dla życia i rodziny to marsz przeciwko prawom człowieka”, Jan Paweł II i Józef Ratzinger są największymi homofobami, którzy zatrzymali Kościół w rozwoju, a „św. Teresa z Avila była biseksualna” – z wykładami tej treści objeżdża właśnie Polskę Krzysztof Charamsa – były ksiądz wylansowany przez „Tygodnik Powszechny”. Można by to wydarzenie przemilczeć, gdyby nie fakt, że Charamsa nadal przedsawia się jako ksiądz i wygłasza gorszące, rewolucyjne manifesty.
CZYTAJ TAKŻE: Judaszowy atak przed Synodem. Histeria ks. Charamsy to żałosna manipulacja tęczowego lobby
Półtora roku temu krakowski tygodnik „katolicki” sięgnął po watykański autorytet, by rozprawić się z zaściankowością polskiego Kościoła. Bardzo szybko okazało się, że ów autorytet jest upadłym skandalistą, który z własnej wiarołomności i rozwiązłości robi medialne show. Watykański duchowny w świetle fleszy zaprezentował światu swojego narzeczonego Eduardo i nawoływał Kościół do „nawrócenia” na tolerancję. Choć został pozbawiony kościelnych stanowisk i obciążony karą suspensy, nie zniknął z przestrzeni publicznej. Przeciwnie. Walczy o prawa LGBTQ w Kościele, promuje swoją książkę i przekonuje, że dopiero teraz, u boku własnego męża, czuje się spełniony jako ksiądz.
Kraków, Łódź, Warszawa, Sopot – w tych czterech miastach Krzysztof Charamsa zaprezentował swoją książkę „Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji Kościoła”, wydaną w lewicowym wydawnictwie Krytyki Politycznej. Mimo, że stołeczne spotkanie odbyło się w samym sercu wydarzeń, bo na Warszawskich Targach Książki, przybyło na nie ledwie 20 osób. Widać nie ma zapotrzebowania na spazmatyczne wyznania byłego księdza, który chce zbić majątek na własnej wiarołomności. Co ciekawe, oprócz portalu wPolityce.pl. nie pojawiły się też inne media. Widać nawet dla lewicowo-liberalnych wydawnictw ten skrajnie egzaltowany bunt jest zbyt histerczyny, by mógł być przydatny.
Wydarzenie to można by przemilczeć, gdyby nie fakt, że Krzysztof Charamsa nadal przedstawia się jako katolicki ksiądz, wygłaszając rewolucyjne, gorszące manifesty. Kwestionuje nauczanie Kościoła, zapowiada nowe otwarcie i przekonuje, że związki homoseksualne spełnią rolę prorocką, sprawiając że Kościół stanie się bardziej Chrystusowy.
1. Wypaczenie roli księdza
Jestem Krzysztof. Jestem księdzem, a ksiądz to jest ktoś, kto jest powołany do tego, żeby być bratem dla innych, żeby po bratersku stanąć obok drugiego człowieka i powiedzieć mu: wszyscy szukamy szczęścia, szukamy pokoju i szukamy bycia sobą i sensu życia, miej odwagę być sobą – to jest powołanie księdza
— rozpoczął swoje wystąpienie katolewacką nowomową, mieszającą pojęcia, definicje i ich znaczenia. Widać zapomniał, że podstawowym powołaniem księdza jest prowadzenie ludzi do Zabawienia. Cóż, tak to jest, gdy ktoś myli rolę księdza z rolą psychoterapeuty.
Nie zabrakło odniesień politycznych. Stwierdził, że jest „dumnym Polakiem” i wielkim szczęściem jest to, iż jego „książka wraca do domu pod polską strzechę”. Zastrzega jednak, że „nie była myślana po polsku”, ani po polsku napisana, ponieważ nasz język nie osiągnął jeszcze dojrzałości i nie sposób mówić nim sprawnie o prawach człowieka, niedyskryminacji, szacunku dla różnorodności.
2. Religia równościowa
Mój protest to był protest wobec mojego Kościoła uniwersalnego, który w obecnej formie oddalił się od tego, co jest Kościołem, co jest chrześcijaństwem, czyli od religii równościowej, której znakiem jest Chrystus. Ten człowiek Nazaretu, który jest symbolem Boga, dla którego wszyscy są równi, dla którego nie ma żadnej wspólnoty patriarchalnej, seksistowskiej, homofobicznej, wspólnoty wykluczającej kogoś. Ale dla którego była jedynie możliwa jest wspólnota, która jest w ciągłej reformie, w ciągłej rewolucji, w ciągłym dynamicznym poznawaniu drugiego człowieka
— przekonywał Charamsa, kompletnie zakłamując istotę nauczania Chrystusa. Całe jego wystąpienie skupione jest obsesyjnie na homoseksualnym nadinterpretowaniu faktów.
To mój protest przeciwko hipokryzji dość skomplikowanej, bo ukrytej w samej doktrynie Kościoła, w samym nauczaniu. (…) Hipokryzja, którą denuncjuję to jest hipokryzja zapisana w systemie władzy, zapisana w systemie dominacji, kontroli, w doktrynie Kościoła
— mówił Charamsa. Jak stwierdził, nie zna żadnych badań dotyczących liczby homoseksualistów wśród księży, ale intuicja mu podpowiada, że jest ich z 50 proc. Stawia przy tym tezę, że większość z nich ukrywa się ze swoją seksualnością.
Skandalem jest to, że temat mniejszości seksualnej jest tematem tabu, tematem zakazanym. A księża, którzy są homoseksualni, biseksualni czy transseksualni mają siedzieć cicho w szafie przez całe życie i bronić systemu — przekonywał Charamsa. Gdzie widział transseksualnych księży? Tego nie zdradza. Pewnie i to jest jedynie jego obsesyjną intuicją, nie popartą faktami.
3. Profanacja kapłaństwa
Nigdy nie uciekłem od mojej homoseksualności. Zabiłem w sobie homoseksualność już wcześniej w imię prawdy głoszonej przez Kościół, w imię homofobicznej wizji, którą Kościół mi zaszczepił. Dziś widzę, że byłem powołany jako gej. Jako gej jestem dobrym księdzem. Ja dziś dopiero jestem dobrym księdzem. Kiedy pogodziłem moją naturę orientację homoseksualną z tym, co jest moim duchowym powołaniem. Kiedy w końcu nie jestem podzielony, zaszufladkowany - tu seksualność, tu duchowość. Jestem osobą. Moja seksualność jest związana z moją duchowością, a duchowość z seksualnością. (…) Dziś w pełni realizuję dopiero swoje kapłaństwo. Dziś żyję moim kapłaństwem, moim chrześcijaństwem. Jako homoseksualny ksiądz w związku miłości, w małżeństwie z moim mężem, potwierdzając moim doświadczeniem ludzkiej miłości część tej tajemnicy, która dla wierzącego jest miłością Boga, miłością życia, sensu życia.
Z każdej wypowiedzi Charamsy przebija porażające uzurpatorstwa i relatywizm. Profanacja sakramentu uderza wyjątkowo mocno. Niby w jaki sposób realizuje się jako ksiądz u boku męża, skoro obciążony jest karą suspensy? Sprawuje Mszę św. w stanie grzechu ciężkiego, otwarcie negując nauczanie Kościoła i wykluczając się ze Wspólnoty?
4. Szarganie świętości
Wyznania Charamsy są wypowiadane z taką egzaltacją i rewolucyjnym zacięciem, że trudno nie odczuwać współczucia wobec tego pogubienia. Gorzej, że przeradzają się w teologiczny wykład pełen wypaczeń. Nie brakuje też wątków hagiograficznych.
Jak czytacie Teresę z Avila i zaczynacie odkrywać: przecież ta kobieta jest biseksualna. To czuć w jej tekstach. To czuć w jej przeżyciach mistycznych. To nie jest tylko czucie i odczucie kobiety heteroseksualnej czy lesbijki. Ona jest biseksualna
— przekonywał z uniesieniem Charamsa, przedstawiając własną interpretację pism Świętej Teresy od Jezusa, dziewicy i doktora Kościoła. Najwyraźniej spłaszczona seksualność geja uwolnionego spod presji Kościoła, koncentruje jego uwagę tylko na jednym aspekcie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Marsz dla życia i rodziny to marsz przeciwko prawom człowieka”, Jan Paweł II i Józef Ratzinger są największymi homofobami, którzy zatrzymali Kościół w rozwoju, a „św. Teresa z Avila była biseksualna” – z wykładami tej treści objeżdża właśnie Polskę Krzysztof Charamsa – były ksiądz wylansowany przez „Tygodnik Powszechny”. Można by to wydarzenie przemilczeć, gdyby nie fakt, że Charamsa nadal przedsawia się jako ksiądz i wygłasza gorszące, rewolucyjne manifesty.
CZYTAJ TAKŻE: Judaszowy atak przed Synodem. Histeria ks. Charamsy to żałosna manipulacja tęczowego lobby
Półtora roku temu krakowski tygodnik „katolicki” sięgnął po watykański autorytet, by rozprawić się z zaściankowością polskiego Kościoła. Bardzo szybko okazało się, że ów autorytet jest upadłym skandalistą, który z własnej wiarołomności i rozwiązłości robi medialne show. Watykański duchowny w świetle fleszy zaprezentował światu swojego narzeczonego Eduardo i nawoływał Kościół do „nawrócenia” na tolerancję. Choć został pozbawiony kościelnych stanowisk i obciążony karą suspensy, nie zniknął z przestrzeni publicznej. Przeciwnie. Walczy o prawa LGBTQ w Kościele, promuje swoją książkę i przekonuje, że dopiero teraz, u boku własnego męża, czuje się spełniony jako ksiądz.
Kraków, Łódź, Warszawa, Sopot – w tych czterech miastach Krzysztof Charamsa zaprezentował swoją książkę „Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji Kościoła”, wydaną w lewicowym wydawnictwie Krytyki Politycznej. Mimo, że stołeczne spotkanie odbyło się w samym sercu wydarzeń, bo na Warszawskich Targach Książki, przybyło na nie ledwie 20 osób. Widać nie ma zapotrzebowania na spazmatyczne wyznania byłego księdza, który chce zbić majątek na własnej wiarołomności. Co ciekawe, oprócz portalu wPolityce.pl. nie pojawiły się też inne media. Widać nawet dla lewicowo-liberalnych wydawnictw ten skrajnie egzaltowany bunt jest zbyt histerczyny, by mógł być przydatny.
Wydarzenie to można by przemilczeć, gdyby nie fakt, że Krzysztof Charamsa nadal przedstawia się jako katolicki ksiądz, wygłaszając rewolucyjne, gorszące manifesty. Kwestionuje nauczanie Kościoła, zapowiada nowe otwarcie i przekonuje, że związki homoseksualne spełnią rolę prorocką, sprawiając że Kościół stanie się bardziej Chrystusowy.
1. Wypaczenie roli księdza
Jestem Krzysztof. Jestem księdzem, a ksiądz to jest ktoś, kto jest powołany do tego, żeby być bratem dla innych, żeby po bratersku stanąć obok drugiego człowieka i powiedzieć mu: wszyscy szukamy szczęścia, szukamy pokoju i szukamy bycia sobą i sensu życia, miej odwagę być sobą – to jest powołanie księdza
— rozpoczął swoje wystąpienie katolewacką nowomową, mieszającą pojęcia, definicje i ich znaczenia. Widać zapomniał, że podstawowym powołaniem księdza jest prowadzenie ludzi do Zabawienia. Cóż, tak to jest, gdy ktoś myli rolę księdza z rolą psychoterapeuty.
Nie zabrakło odniesień politycznych. Stwierdził, że jest „dumnym Polakiem” i wielkim szczęściem jest to, iż jego „książka wraca do domu pod polską strzechę”. Zastrzega jednak, że „nie była myślana po polsku”, ani po polsku napisana, ponieważ nasz język nie osiągnął jeszcze dojrzałości i nie sposób mówić nim sprawnie o prawach człowieka, niedyskryminacji, szacunku dla różnorodności.
2. Religia równościowa
Mój protest to był protest wobec mojego Kościoła uniwersalnego, który w obecnej formie oddalił się od tego, co jest Kościołem, co jest chrześcijaństwem, czyli od religii równościowej, której znakiem jest Chrystus. Ten człowiek Nazaretu, który jest symbolem Boga, dla którego wszyscy są równi, dla którego nie ma żadnej wspólnoty patriarchalnej, seksistowskiej, homofobicznej, wspólnoty wykluczającej kogoś. Ale dla którego była jedynie możliwa jest wspólnota, która jest w ciągłej reformie, w ciągłej rewolucji, w ciągłym dynamicznym poznawaniu drugiego człowieka
— przekonywał Charamsa, kompletnie zakłamując istotę nauczania Chrystusa. Całe jego wystąpienie skupione jest obsesyjnie na homoseksualnym nadinterpretowaniu faktów.
To mój protest przeciwko hipokryzji dość skomplikowanej, bo ukrytej w samej doktrynie Kościoła, w samym nauczaniu. (…) Hipokryzja, którą denuncjuję to jest hipokryzja zapisana w systemie władzy, zapisana w systemie dominacji, kontroli, w doktrynie Kościoła
— mówił Charamsa. Jak stwierdził, nie zna żadnych badań dotyczących liczby homoseksualistów wśród księży, ale intuicja mu podpowiada, że jest ich z 50 proc. Stawia przy tym tezę, że większość z nich ukrywa się ze swoją seksualnością.
Skandalem jest to, że temat mniejszości seksualnej jest tematem tabu, tematem zakazanym. A księża, którzy są homoseksualni, biseksualni czy transseksualni mają siedzieć cicho w szafie przez całe życie i bronić systemu — przekonywał Charamsa. Gdzie widział transseksualnych księży? Tego nie zdradza. Pewnie i to jest jedynie jego obsesyjną intuicją, nie popartą faktami.
3. Profanacja kapłaństwa
Nigdy nie uciekłem od mojej homoseksualności. Zabiłem w sobie homoseksualność już wcześniej w imię prawdy głoszonej przez Kościół, w imię homofobicznej wizji, którą Kościół mi zaszczepił. Dziś widzę, że byłem powołany jako gej. Jako gej jestem dobrym księdzem. Ja dziś dopiero jestem dobrym księdzem. Kiedy pogodziłem moją naturę orientację homoseksualną z tym, co jest moim duchowym powołaniem. Kiedy w końcu nie jestem podzielony, zaszufladkowany - tu seksualność, tu duchowość. Jestem osobą. Moja seksualność jest związana z moją duchowością, a duchowość z seksualnością. (…) Dziś w pełni realizuję dopiero swoje kapłaństwo. Dziś żyję moim kapłaństwem, moim chrześcijaństwem. Jako homoseksualny ksiądz w związku miłości, w małżeństwie z moim mężem, potwierdzając moim doświadczeniem ludzkiej miłości część tej tajemnicy, która dla wierzącego jest miłością Boga, miłością życia, sensu życia.
Z każdej wypowiedzi Charamsy przebija porażające uzurpatorstwa i relatywizm. Profanacja sakramentu uderza wyjątkowo mocno. Niby w jaki sposób realizuje się jako ksiądz u boku męża, skoro obciążony jest karą suspensy? Sprawuje Mszę św. w stanie grzechu ciężkiego, otwarcie negując nauczanie Kościoła i wykluczając się ze Wspólnoty?
4. Szarganie świętości
Wyznania Charamsy są wypowiadane z taką egzaltacją i rewolucyjnym zacięciem, że trudno nie odczuwać współczucia wobec tego pogubienia. Gorzej, że przeradzają się w teologiczny wykład pełen wypaczeń. Nie brakuje też wątków hagiograficznych.
Jak czytacie Teresę z Avila i zaczynacie odkrywać: przecież ta kobieta jest biseksualna. To czuć w jej tekstach. To czuć w jej przeżyciach mistycznych. To nie jest tylko czucie i odczucie kobiety heteroseksualnej czy lesbijki. Ona jest biseksualna
— przekonywał z uniesieniem Charamsa, przedstawiając własną interpretację pism Świętej Teresy od Jezusa, dziewicy i doktora Kościoła. Najwyraźniej spłaszczona seksualność geja uwolnionego spod presji Kościoła, koncentruje jego uwagę tylko na jednym aspekcie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/341171-tylko-u-nas-autorytet-tygodnika-powszechnego-szarga-swietosci-charamsa-zapowiada-nowa-ere-kosciola-homoseksualni-ksieza-to-dar-od-boga