Przy okazji warto przypomnieć dlaczego europejskie kobiety niezależnie od wieku i figury są dla Arabów z założenia „Claudiami Schiffer”. To z jednej strony skutek uprawianej od lat przez Niemki, Holenderki, Dunki i inne kobiety z Zachodniej Europy zwyczajnej seksturystyki. Która często wiązała z wysokimi apanażami dla wakacyjnych „narzeczonych”. A czasem nawet z wymarzonym wyjazdem do Europy. Bo tak, jak żądni określonych rozrywek panowie jeżdzili do Tajlandii, tak panie w - do Egiptu.
W zestawieniu z faktem,że seks pozamałżeński z muzułmankami jest (był?) w islamie calkowicie zakazany i surowo karany, zaś małżeństwo wymagało spełnienia wysokich wymogów finansowych - atrakcyjność europejskich turystek stawała się dla młodych Arabów wyjątkowo wysoka. Nawet jeśli te, od topowych modelek znacznie się różniły. Do tego oczywiście dochodził jakiś procent naiwnych, spragnionych adoracji kobiet, na których entuzjazm i zaangażowanie arabskich młodzieńców robił prawdziwe wrażenie. I które wierzyły w ich wyznania o „miłosci od pierwszego wejrzenia”.
Kto jeszcze nie widział - polecam bardzo dobry, dotępny w intenrecie paradokument „Darling I Lowe Ju” nieźle ukazujący relacje Polek i arabskich Don Juanów.
Wracając po tym przydługim wstępie do sprawy Magdy Żuk,
Wokół jej śmierci narosły już liczne kontrowersje. Rodzina zmarłej ma pretensje do biura podróży, że nie pomogło wystarczająco w kryzysowej sytuacji.
Teorii dotyczących śmierci jest kilka, m.in.: że zmarła w wyniku odniesionych po upadku obrażeń, że została pobita i wyrzucona przez okno, że miała depresję i popełniła samobójstwo, że ktoś dał jej tabletkę gwałtu, wykorzystał i zmusił do skoku, że przed śmiercią została zbiorowo zgwałcona w rytuale „taharrush gamea”. Media arabskie spekulują o współudziale przemytników narkotykowych w całej sprawie.
Dla mnie wiele wskazuje na to, że dziewczyna rzeczywiście padła ofiarą szajki cynicznych przestępców polujących na samotne kobiety.
Insynuowanie, że „sama była sobie winna” jadąc na wycieczkę do Egiptu, to jednak nadużycie. Tysiące kobiet jeżdziło tam i wracało bezpiecznie. O ile mi wiadomo, dziewczyna zaczęła się zachowywać dziwnie bardzo krótko po przylocie. Więc jeśli jej coś podano, to nie na skutek ryzykownych flirtów, na które zwyczajnie nie miała jeszcze czasu.
Prawdopodobnie była to zorganizowana działalność, co najmniej kilku osób, które z premedytacją dodawały środki oszałamiające do napojów wybranych turystek. W celach seksualnych. Świadczą o tym liczne relacje innych Polek, przebywających w tym samym, co Magda Żuk kurorcie w Marsa Alam, które bądź to same były w sytuacji zagrożenia, bądź obserwowały niepokojące incydenty wśród współtowarzyszek. I wszystkie wskazują na szczególną aktywność arabskiego rezydenta hotelu.
Internet może być pomocny. Ale najważniejsze jest oficjalne śledztwo. Niestety obawiam się, że niezwykle trudno będzie je rzetelnie przeprowadzić. O ile sprawy nie zostaną rozstrzygnięte na wysokim szczeblu politycznym. Ograniczanie się do rutynowych procedur - może skończyć się zatuszowaniem, czy wypaczeniem wyników śledztwa.Choć na razie polscy prokuratorzy chwalą sobie współpracę z egipskimi kolegami.
W tym akurat kurortowe służby Egiptu zawsze były mocne. Bo o ile do morderstw w renomowanych ośrodkach nie dochodziło często, o tyle wypadki śmiertelne typu: utonięcia - wcale nie należały do rzadkości. I były skrzętnie tuszowane. A już dojść do tego, czy w danym wypadku np. nie zawinił egipski pracownik, np.instruktor nurkowania - nie było sposobu. (Sama byłam świadkiem, jak mojego kolegę już w pasie z obciążnikami, ale jeszcze bez kamizelki - arabski pomocnik był gotów wrzucić do morza. Tylko czujność i szybka interwencja polskiego instrukotra zapobiegła nieszczęściu). W każdym razie we wspólnym interesie władz, właścieli hoteli i biur podróży było nie nagłaśnianie takich spraw. Można było o nich uslyszeć gdzieś, czasem, przypadkiem , najczęściej od polskich rezydentów. Bo w tych kwestiach rozplotkowani Arabowie nalge stawali się niezwykle dykretni. I trudno nawet się dziwić.
Zapewne w tym sezonie polscy turyści do Marsa Alam nie będą jeździć już tak chętnie. Niezależnie od wyników śledztwa. Oby egipskie władze uznały,że tylko wyjaśnienie tej sprawy może uratować ich opinię jako turystycznego Eldorado.
Dla mnie najistotniejsze wydaje się teraz ustalenie, co tak naprawdę stało się w szpitalu w Marsa Alam. Czy Polka faktycznie sama wyskoczyła z okna, czy też ktoś jej w tym pomógł? Ponoć wyniki sekcji wskazują na obrażenia, świadczące o tym, że w chwili upadku była nieprzytomna.A w szpitalu nie przeprowadzono rutynowej, jak by się wydawało, analizy krwi. Kluczowa może okazać się więc sekcja z udziałem polskich prokuratorów.
Oczywiście teorie internetowe mnożą się szybciej niż króliki, a wszystkie opierają się tylko na cząstkowych danych, więc niekoniecznie przybliżają do rozwiązania zagadki. Sprawa budzi jednak tyle emocji wśród Polaków, że internauci zdecydowali się zorganizować narodowe składanie zniczy pod ambasadą Republiki Egipskiej w sobotę 13 maja. Hasło akcji brzmi „Nigdy więcej” i, jak tłumaczą organizatorzy, jest przedsięwzięciem w pełni pokojowym. Mającym zwrócić jeszcze mocniej uwagę opinii publicznej na potrzebę rozwikłania zagadki tej śmierci.
Ja mam tylko nadzieję, że ta sprawa zostanie potrakowana priorytetowo i objęta politycznym nadzorem przez MSZ. Inaczej dojść do prawdy będzie trudno.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przy okazji warto przypomnieć dlaczego europejskie kobiety niezależnie od wieku i figury są dla Arabów z założenia „Claudiami Schiffer”. To z jednej strony skutek uprawianej od lat przez Niemki, Holenderki, Dunki i inne kobiety z Zachodniej Europy zwyczajnej seksturystyki. Która często wiązała z wysokimi apanażami dla wakacyjnych „narzeczonych”. A czasem nawet z wymarzonym wyjazdem do Europy. Bo tak, jak żądni określonych rozrywek panowie jeżdzili do Tajlandii, tak panie w - do Egiptu.
W zestawieniu z faktem,że seks pozamałżeński z muzułmankami jest (był?) w islamie calkowicie zakazany i surowo karany, zaś małżeństwo wymagało spełnienia wysokich wymogów finansowych - atrakcyjność europejskich turystek stawała się dla młodych Arabów wyjątkowo wysoka. Nawet jeśli te, od topowych modelek znacznie się różniły. Do tego oczywiście dochodził jakiś procent naiwnych, spragnionych adoracji kobiet, na których entuzjazm i zaangażowanie arabskich młodzieńców robił prawdziwe wrażenie. I które wierzyły w ich wyznania o „miłosci od pierwszego wejrzenia”.
Kto jeszcze nie widział - polecam bardzo dobry, dotępny w intenrecie paradokument „Darling I Lowe Ju” nieźle ukazujący relacje Polek i arabskich Don Juanów.
Wracając po tym przydługim wstępie do sprawy Magdy Żuk,
Wokół jej śmierci narosły już liczne kontrowersje. Rodzina zmarłej ma pretensje do biura podróży, że nie pomogło wystarczająco w kryzysowej sytuacji.
Teorii dotyczących śmierci jest kilka, m.in.: że zmarła w wyniku odniesionych po upadku obrażeń, że została pobita i wyrzucona przez okno, że miała depresję i popełniła samobójstwo, że ktoś dał jej tabletkę gwałtu, wykorzystał i zmusił do skoku, że przed śmiercią została zbiorowo zgwałcona w rytuale „taharrush gamea”. Media arabskie spekulują o współudziale przemytników narkotykowych w całej sprawie.
Dla mnie wiele wskazuje na to, że dziewczyna rzeczywiście padła ofiarą szajki cynicznych przestępców polujących na samotne kobiety.
Insynuowanie, że „sama była sobie winna” jadąc na wycieczkę do Egiptu, to jednak nadużycie. Tysiące kobiet jeżdziło tam i wracało bezpiecznie. O ile mi wiadomo, dziewczyna zaczęła się zachowywać dziwnie bardzo krótko po przylocie. Więc jeśli jej coś podano, to nie na skutek ryzykownych flirtów, na które zwyczajnie nie miała jeszcze czasu.
Prawdopodobnie była to zorganizowana działalność, co najmniej kilku osób, które z premedytacją dodawały środki oszałamiające do napojów wybranych turystek. W celach seksualnych. Świadczą o tym liczne relacje innych Polek, przebywających w tym samym, co Magda Żuk kurorcie w Marsa Alam, które bądź to same były w sytuacji zagrożenia, bądź obserwowały niepokojące incydenty wśród współtowarzyszek. I wszystkie wskazują na szczególną aktywność arabskiego rezydenta hotelu.
Internet może być pomocny. Ale najważniejsze jest oficjalne śledztwo. Niestety obawiam się, że niezwykle trudno będzie je rzetelnie przeprowadzić. O ile sprawy nie zostaną rozstrzygnięte na wysokim szczeblu politycznym. Ograniczanie się do rutynowych procedur - może skończyć się zatuszowaniem, czy wypaczeniem wyników śledztwa.Choć na razie polscy prokuratorzy chwalą sobie współpracę z egipskimi kolegami.
W tym akurat kurortowe służby Egiptu zawsze były mocne. Bo o ile do morderstw w renomowanych ośrodkach nie dochodziło często, o tyle wypadki śmiertelne typu: utonięcia - wcale nie należały do rzadkości. I były skrzętnie tuszowane. A już dojść do tego, czy w danym wypadku np. nie zawinił egipski pracownik, np.instruktor nurkowania - nie było sposobu. (Sama byłam świadkiem, jak mojego kolegę już w pasie z obciążnikami, ale jeszcze bez kamizelki - arabski pomocnik był gotów wrzucić do morza. Tylko czujność i szybka interwencja polskiego instrukotra zapobiegła nieszczęściu). W każdym razie we wspólnym interesie władz, właścieli hoteli i biur podróży było nie nagłaśnianie takich spraw. Można było o nich uslyszeć gdzieś, czasem, przypadkiem , najczęściej od polskich rezydentów. Bo w tych kwestiach rozplotkowani Arabowie nalge stawali się niezwykle dykretni. I trudno nawet się dziwić.
Zapewne w tym sezonie polscy turyści do Marsa Alam nie będą jeździć już tak chętnie. Niezależnie od wyników śledztwa. Oby egipskie władze uznały,że tylko wyjaśnienie tej sprawy może uratować ich opinię jako turystycznego Eldorado.
Dla mnie najistotniejsze wydaje się teraz ustalenie, co tak naprawdę stało się w szpitalu w Marsa Alam. Czy Polka faktycznie sama wyskoczyła z okna, czy też ktoś jej w tym pomógł? Ponoć wyniki sekcji wskazują na obrażenia, świadczące o tym, że w chwili upadku była nieprzytomna.A w szpitalu nie przeprowadzono rutynowej, jak by się wydawało, analizy krwi. Kluczowa może okazać się więc sekcja z udziałem polskich prokuratorów.
Oczywiście teorie internetowe mnożą się szybciej niż króliki, a wszystkie opierają się tylko na cząstkowych danych, więc niekoniecznie przybliżają do rozwiązania zagadki. Sprawa budzi jednak tyle emocji wśród Polaków, że internauci zdecydowali się zorganizować narodowe składanie zniczy pod ambasadą Republiki Egipskiej w sobotę 13 maja. Hasło akcji brzmi „Nigdy więcej” i, jak tłumaczą organizatorzy, jest przedsięwzięciem w pełni pokojowym. Mającym zwrócić jeszcze mocniej uwagę opinii publicznej na potrzebę rozwikłania zagadki tej śmierci.
Ja mam tylko nadzieję, że ta sprawa zostanie potrakowana priorytetowo i objęta politycznym nadzorem przez MSZ. Inaczej dojść do prawdy będzie trudno.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/339017-tajemnicza-smierc-polki-w-egipcie-kilka-refleksji-wokol-sprawy-magdy-zuk?strona=2