Maria Rodziewiczówna całe swoje życie poświęciła służbie i ratowaniu polskości, zwłaszcza na Kresach. W Hruszowej koło Brześcia prowadziła swoje ogromne gospodarstwo odziedziczone po rodzicach. Zakładała szkoły, edukowała chłopstwo, budowała kościoły. Szczególne nabożeństwo miała do św. Andrzeja Boboli, któremu zawierzała losy Ojczyzny. Władza Ludowa wycofała jej książki z bibliotek, nie wpuściła na listę lektur. Pewnie dlatego, że budziły tęsknotę za wolnością, suwerennością i potęgą Polski. Przesłanie Rodziewiczówny nie straciło na aktualności. Jej „Dewajtis”, „Byli i będą”, „Macierz”, „Szary proch, „Klejnot”, „Pożary i zgliszcza”, „Lato leśnych ludzi” i wiele innych uczą o tym, czym jest Polska.
Są dwie potęgi, którym trzeba oddać wszystko, a w zamian nie brać nic — to Bóg i Ojczyzna
— mówiła Rodziewiczówna, rozgrzewając zziębnięte serca Polaków przytłoczonych ciężarem ucisku sąsiednich mocarstw. Jako córka kresowiaków, ziemiańskich patriotów, którzy za pomoc powstańcom styczniowym spędzili siedem lat na syberyjskim zesłaniu, dobrze wiedziała, jak ważne jest pilnowanie fundamentalnych dla narodu spraw.
Jej bohaterowie zderzali się z trudami codzienności, z okrucieństwem bolszewizmu, ateizmu, demoralizacji, ale walczyli do końca. Ich wybory były często obśmiewane, ale wierność była wartością najwyższą. Poniżej fragment powieści „Czarny Bóg”, w której jeden z bohaterów namawiany jest do włączenia się w czerwoną rewolucję.
Sięgnął medyk do piersi i pokazał blaszkę srebrną jak medalik. Orzeł i Pogoń były na jednej stronie, Bogarodzica na drugiej.
— Ot, mój sztandar. Mnie idei ni walki szukać nie trzeba. Pod ten znak pójdę albo pod żaden. Nie wolno mi też po nocy walczyć i tradycji burzyć — mnie, starego rodu synowi — i nie stanę z tymi, co w Boga nie wierzą, bom Tej Królowej poddany! Wy, młody naród, żyć i działać poczynacie. Nie brudźcież rzezią pierwszej karty waszej młodzieńczej historii. Wieki z was tej plamy nie zmyją. Bez wiary jesteście, prędko moc stracicie. Mnie was żal!
— Więc cóż czynić mamy? Biernie znosić gwałt nad duchem i człowieczeństwem?
— Nie, lecz wychowywać! Wychowajcie urzędników uczciwych; uczonych o szerokim poglądzie; nauczycieli mądrych i dobrych; kobiety poważne i światłe. Niech staną wasi legalnie u steru rządu, niech nie krwią zaleją kraj, ale swoją własną jasnością. Macie ludzi, którzy napiszą konstytucję, wychowajcież jeszcze takich, co by ją rozumnie, głęboko pojęli. A nie tykajcie dwóch rzeczy: Boga i rodziny. Gdy to zwalicie, nie ujrzycie swej przyszłości!
Bohaterowie Rodziewiczówny doświadczają najgorszych katorg i poniżeń ze strony wrogów. Opowieści te wzorowane są na prawdziwych postaciach i doświadczeniach. Walczą jednak i dają czytelnikom siłę do zmagania się z przerażającymi kolejami losu.
— Takie moce, co człowieka w mękach nawet nad wszystko przenoszą, od Boga dwie tylko dane. Tac wiara jest święta, co go ze świętymi równa, i to do ziemi swej umiłowanie, co go wśród ludzi dziedzicem czyni. Od świata zaczątku za te klejnoty swe dwa ludzie konali, a za nic więcej, bo do śmierci zapamiętania nic innego nie doprowadzi. A tak Bóg mądrze ustanowił, Że za to dwoje ciągle bojować trzeba, i tak będzie, aż świat się skończy, bo w bojowaniu bohatery rosną, a miłowanie im więcej’ bólów przechodzi, tym ci człowiekowi milsze i droższe, i chlubniejsze
— wyznaje jeden z bohaterów powieści „Szary proch”.
W książce „Florian z leśnej Hłuszy” Rodziewiczówna opisuje zmagania o wolność mieszkańców małego miasteczka na Polesiu w latach 1915-1919. Zachowanie dziedzictwa ojców, w tym drogocennego dzwonu kościelnego podarowanego przed wiekami mieszkańcom przez królową Bonę, stanowi dla mieszkańców potężne wyzwanie.
Starzec i wyrostek patrzyli sobie w oczy z jednakim skupieniem i powagą.
—Rozkaz jest ten. Od dnia dzisiejszego przestajecie być dziećmi. Jesteście, jakeście się nazwali: młoda Polska. Byłem od was dwa lata starszy, jakem poszedł w las z myśliwską dwururką na całą moskiewską potęgę. Wiedzieliśmy, że nie możemy zwyciężyć, ale w naszej historii niewoli każde pokolenie rzucało się w walkę bez nadziei zwycięstwa, ale by świadectwo krwią złożyć, że jeszcze Polska nie zginęła. Polska musi zmartwychwstać, i wy tego dożyjecie. Przyszedł czas na was obowiązek spełnić. Od dziś stajecie pod moją komendę. (…) Przyjdzie dzień, gdy was wyprawię w pole, jak już wyprawiłem waszych braci starszych, Janka i Kazika, którym groziła moskiewska służba. Gdy ci przyjadą do kraju z Zachodu, wy się z nimi złączycie pod jednym znakiem, teraz czeka was inna robota. Na łup jesteście oddani, na grabież wrogów, co będą ustępować pod naciskiem drugiego wroga. Tak zrządził Bóg w swej cudownej sprawiedliwości. Oni siebie nawzajem zniszczą, ale i my na zniszczenie jesteśmy skazani. Kamień na kamieniu nie zostanie z naszych siedzib, nędzarze zostaniemy na pustyni. Trzeba ratować, kryć, chronić, co jest najcenniejsze. Jutrzejszej nocy w tajemnicy i cichości musi być zdjęty i ukryty wielki dzwon z naszego kościoła. Czy czujecie się na siłach to zrobić?
Wiosną 1919 roku w Wielkiej Hłuszy witano wolną Polskę po latach zaborów. Zabrzmiał znów Florian, a w kościele rozległa się „Rota” Marii Konopnickiej śpiewana wówczas zamiast hymnu polskiego. Polscy żołnierze wrócili z Francji z wojskiem generała Józefa Hallera.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Maria Rodziewiczówna całe swoje życie poświęciła służbie i ratowaniu polskości, zwłaszcza na Kresach. W Hruszowej koło Brześcia prowadziła swoje ogromne gospodarstwo odziedziczone po rodzicach. Zakładała szkoły, edukowała chłopstwo, budowała kościoły. Szczególne nabożeństwo miała do św. Andrzeja Boboli, któremu zawierzała losy Ojczyzny. Władza Ludowa wycofała jej książki z bibliotek, nie wpuściła na listę lektur. Pewnie dlatego, że budziły tęsknotę za wolnością, suwerennością i potęgą Polski. Przesłanie Rodziewiczówny nie straciło na aktualności. Jej „Dewajtis”, „Byli i będą”, „Macierz”, „Szary proch, „Klejnot”, „Pożary i zgliszcza”, „Lato leśnych ludzi” i wiele innych uczą o tym, czym jest Polska.
Są dwie potęgi, którym trzeba oddać wszystko, a w zamian nie brać nic — to Bóg i Ojczyzna
— mówiła Rodziewiczówna, rozgrzewając zziębnięte serca Polaków przytłoczonych ciężarem ucisku sąsiednich mocarstw. Jako córka kresowiaków, ziemiańskich patriotów, którzy za pomoc powstańcom styczniowym spędzili siedem lat na syberyjskim zesłaniu, dobrze wiedziała, jak ważne jest pilnowanie fundamentalnych dla narodu spraw.
Jej bohaterowie zderzali się z trudami codzienności, z okrucieństwem bolszewizmu, ateizmu, demoralizacji, ale walczyli do końca. Ich wybory były często obśmiewane, ale wierność była wartością najwyższą. Poniżej fragment powieści „Czarny Bóg”, w której jeden z bohaterów namawiany jest do włączenia się w czerwoną rewolucję.
Sięgnął medyk do piersi i pokazał blaszkę srebrną jak medalik. Orzeł i Pogoń były na jednej stronie, Bogarodzica na drugiej.
— Ot, mój sztandar. Mnie idei ni walki szukać nie trzeba. Pod ten znak pójdę albo pod żaden. Nie wolno mi też po nocy walczyć i tradycji burzyć — mnie, starego rodu synowi — i nie stanę z tymi, co w Boga nie wierzą, bom Tej Królowej poddany! Wy, młody naród, żyć i działać poczynacie. Nie brudźcież rzezią pierwszej karty waszej młodzieńczej historii. Wieki z was tej plamy nie zmyją. Bez wiary jesteście, prędko moc stracicie. Mnie was żal!
— Więc cóż czynić mamy? Biernie znosić gwałt nad duchem i człowieczeństwem?
— Nie, lecz wychowywać! Wychowajcie urzędników uczciwych; uczonych o szerokim poglądzie; nauczycieli mądrych i dobrych; kobiety poważne i światłe. Niech staną wasi legalnie u steru rządu, niech nie krwią zaleją kraj, ale swoją własną jasnością. Macie ludzi, którzy napiszą konstytucję, wychowajcież jeszcze takich, co by ją rozumnie, głęboko pojęli. A nie tykajcie dwóch rzeczy: Boga i rodziny. Gdy to zwalicie, nie ujrzycie swej przyszłości!
Bohaterowie Rodziewiczówny doświadczają najgorszych katorg i poniżeń ze strony wrogów. Opowieści te wzorowane są na prawdziwych postaciach i doświadczeniach. Walczą jednak i dają czytelnikom siłę do zmagania się z przerażającymi kolejami losu.
— Takie moce, co człowieka w mękach nawet nad wszystko przenoszą, od Boga dwie tylko dane. Tac wiara jest święta, co go ze świętymi równa, i to do ziemi swej umiłowanie, co go wśród ludzi dziedzicem czyni. Od świata zaczątku za te klejnoty swe dwa ludzie konali, a za nic więcej, bo do śmierci zapamiętania nic innego nie doprowadzi. A tak Bóg mądrze ustanowił, Że za to dwoje ciągle bojować trzeba, i tak będzie, aż świat się skończy, bo w bojowaniu bohatery rosną, a miłowanie im więcej’ bólów przechodzi, tym ci człowiekowi milsze i droższe, i chlubniejsze
— wyznaje jeden z bohaterów powieści „Szary proch”.
W książce „Florian z leśnej Hłuszy” Rodziewiczówna opisuje zmagania o wolność mieszkańców małego miasteczka na Polesiu w latach 1915-1919. Zachowanie dziedzictwa ojców, w tym drogocennego dzwonu kościelnego podarowanego przed wiekami mieszkańcom przez królową Bonę, stanowi dla mieszkańców potężne wyzwanie.
Starzec i wyrostek patrzyli sobie w oczy z jednakim skupieniem i powagą.
—Rozkaz jest ten. Od dnia dzisiejszego przestajecie być dziećmi. Jesteście, jakeście się nazwali: młoda Polska. Byłem od was dwa lata starszy, jakem poszedł w las z myśliwską dwururką na całą moskiewską potęgę. Wiedzieliśmy, że nie możemy zwyciężyć, ale w naszej historii niewoli każde pokolenie rzucało się w walkę bez nadziei zwycięstwa, ale by świadectwo krwią złożyć, że jeszcze Polska nie zginęła. Polska musi zmartwychwstać, i wy tego dożyjecie. Przyszedł czas na was obowiązek spełnić. Od dziś stajecie pod moją komendę. (…) Przyjdzie dzień, gdy was wyprawię w pole, jak już wyprawiłem waszych braci starszych, Janka i Kazika, którym groziła moskiewska służba. Gdy ci przyjadą do kraju z Zachodu, wy się z nimi złączycie pod jednym znakiem, teraz czeka was inna robota. Na łup jesteście oddani, na grabież wrogów, co będą ustępować pod naciskiem drugiego wroga. Tak zrządził Bóg w swej cudownej sprawiedliwości. Oni siebie nawzajem zniszczą, ale i my na zniszczenie jesteśmy skazani. Kamień na kamieniu nie zostanie z naszych siedzib, nędzarze zostaniemy na pustyni. Trzeba ratować, kryć, chronić, co jest najcenniejsze. Jutrzejszej nocy w tajemnicy i cichości musi być zdjęty i ukryty wielki dzwon z naszego kościoła. Czy czujecie się na siłach to zrobić?
Wiosną 1919 roku w Wielkiej Hłuszy witano wolną Polskę po latach zaborów. Zabrzmiał znów Florian, a w kościele rozległa się „Rota” Marii Konopnickiej śpiewana wówczas zamiast hymnu polskiego. Polscy żołnierze wrócili z Francji z wojskiem generała Józefa Hallera.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/314391-nie-wolno-o-niej-zapomniec-powiesci-marii-rodziewiczowny-tetnia-polskoscia-i-powinny-wrocic-do-kanonu-lektur-dzis-rocznica-smierci-pisarki?strona=2