Przede wszystkim bardzo dobrze, że narodowy program prokreacyjny został stworzony. Jest to zresztą następstwo tego, że poprzedni rząd, przygotowując narodowy program zdrowia, nie uwzględniał w ogóle zdrowia prokreacyjnego, a więc tego, co leży u podstaw zdrowia dzieci i płodności, a także zdrowia następnych pokoleń
— mówi lekarz, ginekolog i położnik prof. Bogdan Chazan w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Po niedawnych wystąpieniach ministra Konstantego Radziwiłła, który powtórzył, że celem MZ jest całkowite odejście od in vitro, w mediach lewicowo-liberalnych rozpoczął się kolejny rozdział nagonki na naprotechnologię. Skąd ten wściekły atak zwolenników in vitro?
Prof. Bogdan Chazan: reakcja wynika z kilku powodów. Przede wszystkim niektórzy chcą, aby nasze życie było zmieniane w tzw. „nowoczesnym kierunku”, co skutkuje coraz większym uniezależnieniem się od natury. Stąd próba pójścia bez żadnego zastanowienia i bez żadnych obciążeń za wszelkimi medycznymi nowinkami. W tej sytuacji każde odwołanie się do zdrowego rozsądku, do bycia w zgodzie z naturą, z systemem etycznym i z religią, budzi wściekłość. To jest bardzo charakterystyczne dla liberalnego i lewicowego podejścia. Ponadto, każde inne podejście do leczenia niepłodności, stanowi realne zagrożenie dla biznesu. A tu mówimy o samonakręcającym się układzie, w skład którego wchodzą właściciele klinik in vitro – w zasadzie należałoby mówić raczej przychodni in vitro, bo przecież obecnie wystarczą dwa pokoje do prowadzenia takich zabiegów – przedstawiciele biznesu farmaceutycznego i ci, którzy za tym gardłują, czyli lewicowo-liberalne media.
Czy narodowy program prokreacyjny powinien w jakikolwiek sposób wspierać in vitro? Czy w ogóle można mówić o in vitro jako o „leczeniu niepłodności”?
Przede wszystkim bardzo dobrze, że narodowy program prokreacyjny został stworzony. Jest to zresztą następstwo tego, że poprzedni rząd, przygotowując narodowy program zdrowia, nie uwzględniał w ogóle zdrowia prokreacyjnego, a więc tego, co leży u podstaw zdrowia dzieci i płodności, a także zdrowia następnych pokoleń. To zauważono i rozdział dotyczący prokreacji został dołożony do narodowego programu zdrowia. Oprócz tego, poprzedni rząd uchwalił jeszcze tzw. ustawę o leczeniu niepłodności, która dotyczyła głównie in vitro. A więc w istocie nie leczyła niepłodności, bo przecież zapłodnienie in vitro nie leczy. Jest to postępowanie, które w niektórych przypadkach zapewnia poczęcie i urodzenie dziecka, ale przyczyna niepłodności pozostaje w dalszym ciągu nie wyleczona. Stąd słuszne wydaje się posunięcie ministra Radziwiłła, który mówi o zakończeniu refundowania zabiegów in vitro. Wynika to choćby z tego, że musi być zapewniony równy dostęp do funduszów pochodzących z podatków. Nie wszyscy członkowie naszego społeczeństwa chcą radzić sobie z problemami niepłodności za pomocą zabiegów in vitro. A mieliśmy klasyczny przykład nierównego dostępu do zdrowia, kiedy część naszej populacji miała zapewnione postępowanie w przypadku niepłodności poprzez zapłodnienie in vitro, a druga, może nawet większa część, musiała radzić sobie sama. Wszystko przez to, że zaawansowane technologie przy pomocy których faktycznie, przyczynowo leczy się niepłodność, nie były dotychczas finansowane przez fundusz zdrowia.
To ma się teraz zmienić. Minister Radziwiłł obiecuje nowa strategię w walce z niepłodnością.
Ta nowa strategia zawiera jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, a mianowicie edukację społeczeństwa, zwłaszcza młodego pokolenia. W medycynie nie od dzisiaj wiadomo, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Dotychczas nikt się zapobieganiem niepłodności specjalnie nie przejmował. Teraz, w ramach nowego projektu, jest nacisk na zapobieganie niepłodności i promocję zachowań sprzyjających zdrowiu prokreacyjnemu. Ta ustawa, jak się wydaje, porządkuje także pewne zagadnienia dotyczące diagnostyki niepłodności. Ma powstać 16 nowych ośrodków zajmujących diagnostyką. Jest widoczny nacisk na oparcie się na naturalnym cyklu miesięcznym kobiety, na naturalnych cechach organizmu kobiety i na diagnozowanie powodów stanu chorobowego. Jest to powrót do prawdziwej medycyny, który polega na przyczynowym sprawdzaniu i leczeniu przyczyn niepłodności zamiast tego, co było do tej pory, czyli załatwiania wszystkich problemów, często na ślepo, za pomocą zapłodnienia in vitro.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przede wszystkim bardzo dobrze, że narodowy program prokreacyjny został stworzony. Jest to zresztą następstwo tego, że poprzedni rząd, przygotowując narodowy program zdrowia, nie uwzględniał w ogóle zdrowia prokreacyjnego, a więc tego, co leży u podstaw zdrowia dzieci i płodności, a także zdrowia następnych pokoleń
— mówi lekarz, ginekolog i położnik prof. Bogdan Chazan w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Po niedawnych wystąpieniach ministra Konstantego Radziwiłła, który powtórzył, że celem MZ jest całkowite odejście od in vitro, w mediach lewicowo-liberalnych rozpoczął się kolejny rozdział nagonki na naprotechnologię. Skąd ten wściekły atak zwolenników in vitro?
Prof. Bogdan Chazan: reakcja wynika z kilku powodów. Przede wszystkim niektórzy chcą, aby nasze życie było zmieniane w tzw. „nowoczesnym kierunku”, co skutkuje coraz większym uniezależnieniem się od natury. Stąd próba pójścia bez żadnego zastanowienia i bez żadnych obciążeń za wszelkimi medycznymi nowinkami. W tej sytuacji każde odwołanie się do zdrowego rozsądku, do bycia w zgodzie z naturą, z systemem etycznym i z religią, budzi wściekłość. To jest bardzo charakterystyczne dla liberalnego i lewicowego podejścia. Ponadto, każde inne podejście do leczenia niepłodności, stanowi realne zagrożenie dla biznesu. A tu mówimy o samonakręcającym się układzie, w skład którego wchodzą właściciele klinik in vitro – w zasadzie należałoby mówić raczej przychodni in vitro, bo przecież obecnie wystarczą dwa pokoje do prowadzenia takich zabiegów – przedstawiciele biznesu farmaceutycznego i ci, którzy za tym gardłują, czyli lewicowo-liberalne media.
Czy narodowy program prokreacyjny powinien w jakikolwiek sposób wspierać in vitro? Czy w ogóle można mówić o in vitro jako o „leczeniu niepłodności”?
Przede wszystkim bardzo dobrze, że narodowy program prokreacyjny został stworzony. Jest to zresztą następstwo tego, że poprzedni rząd, przygotowując narodowy program zdrowia, nie uwzględniał w ogóle zdrowia prokreacyjnego, a więc tego, co leży u podstaw zdrowia dzieci i płodności, a także zdrowia następnych pokoleń. To zauważono i rozdział dotyczący prokreacji został dołożony do narodowego programu zdrowia. Oprócz tego, poprzedni rząd uchwalił jeszcze tzw. ustawę o leczeniu niepłodności, która dotyczyła głównie in vitro. A więc w istocie nie leczyła niepłodności, bo przecież zapłodnienie in vitro nie leczy. Jest to postępowanie, które w niektórych przypadkach zapewnia poczęcie i urodzenie dziecka, ale przyczyna niepłodności pozostaje w dalszym ciągu nie wyleczona. Stąd słuszne wydaje się posunięcie ministra Radziwiłła, który mówi o zakończeniu refundowania zabiegów in vitro. Wynika to choćby z tego, że musi być zapewniony równy dostęp do funduszów pochodzących z podatków. Nie wszyscy członkowie naszego społeczeństwa chcą radzić sobie z problemami niepłodności za pomocą zabiegów in vitro. A mieliśmy klasyczny przykład nierównego dostępu do zdrowia, kiedy część naszej populacji miała zapewnione postępowanie w przypadku niepłodności poprzez zapłodnienie in vitro, a druga, może nawet większa część, musiała radzić sobie sama. Wszystko przez to, że zaawansowane technologie przy pomocy których faktycznie, przyczynowo leczy się niepłodność, nie były dotychczas finansowane przez fundusz zdrowia.
To ma się teraz zmienić. Minister Radziwiłł obiecuje nowa strategię w walce z niepłodnością.
Ta nowa strategia zawiera jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, a mianowicie edukację społeczeństwa, zwłaszcza młodego pokolenia. W medycynie nie od dzisiaj wiadomo, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Dotychczas nikt się zapobieganiem niepłodności specjalnie nie przejmował. Teraz, w ramach nowego projektu, jest nacisk na zapobieganie niepłodności i promocję zachowań sprzyjających zdrowiu prokreacyjnemu. Ta ustawa, jak się wydaje, porządkuje także pewne zagadnienia dotyczące diagnostyki niepłodności. Ma powstać 16 nowych ośrodków zajmujących diagnostyką. Jest widoczny nacisk na oparcie się na naturalnym cyklu miesięcznym kobiety, na naturalnych cechach organizmu kobiety i na diagnozowanie powodów stanu chorobowego. Jest to powrót do prawdziwej medycyny, który polega na przyczynowym sprawdzaniu i leczeniu przyczyn niepłodności zamiast tego, co było do tej pory, czyli załatwiania wszystkich problemów, często na ślepo, za pomocą zapłodnienia in vitro.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/304159-prof-bogdan-chazan-nie-mozna-zawierac-kompromisow-w-sprawach-ktore-dotycza-ludzkiego-zycia