Stosujecie głównie badania DNA?
Tak. Czasem możemy zastosować daktyloskopię, ale proszę pamiętać, że musimy mieć wtedy materiał porównawczy, czyli dana osoba musiałaby być wcześniej daktyloskopowana. Stąd jeżeli chodzi o warunki polskie genetyka jest najprostszą metodą i wyjątkowo skuteczną. Przy fragmentacji ciał jest to tzw. złoty standard, uznawany przez większość światowych towarzystw kryminalistycznych. Tu procedura jest prosta. Po przebadaniu całego materiału dopiero wtedy możemy doprowadzać do pochówków. I tak było np. w przypadku katastrofy CASY, gdzie cały materiał został najpierw przebadany, a następnie ciała były wydane rodzinom i pochowane. Tak to też odbywa się na całym świecie. Podobnie było w przypadku ostatnich badań prowadzonych przez kolegów z Holandii po zestrzeleniu samolotu nad Ukrainą, z którymi współpracujemy i jesteśmy w stałym kontakcie. Oni wydawali ciała rodzinom dopiero po przeprowadzaniu wszystkich badań genetycznych. Wcześniej jest ryzyko, że nie wszystkie fragmenty mogą zostać odnalezione, czy że niestety może dojść do jakiś pomyłek, czy nie daj Boże zamian ciał.
Słyszeliśmy wszyscy od Ewy Kopacz, że szczątki były przebadane „z najwyższą starannością”. Można jednak przyjąć, że mogło tych badań w ogóle nie być, że Rosjanie nie stosowali tych samych procedur, co wy i Holendrzy?
Te ciała bardzo szybko zostały przewiezione do Polski i wydane rodzinom, więc to wręcz uniemożliwiało przeprowadzenie wszystkich badań w takim tempie. Jakie zostały wykonane, czy w ogóle je wykonano, czy nie tego nie wiem, bo nie miałem dostępu do dokumentacji, nie byłem też biegłym, więc nie mogę tutaj się wypowiadać. Ale wygląda na to, że te badania w ogóle nie zostały przeprowadzone. Bo gdyby były one wykonane, to byłoby wiadomo, że doszło do pomyłek. Chociaż włożenie kilku dużych fragmentów ciał kilku osób do jednej trumny ciężko nazwać pomyłką.
Jeżeli Rosjanie faktycznie chcieliby dokładnie przebadać ciała, ile by im to musiało zająć czasu?
Moim zdaniem sprawny zespół przy takim postępie technologicznym, jak obecnie mamy byłby w stanie przebadać taki materiał w ciągu miesiąca, bądź półtora. A gdyby postawić wszystkie siły na nogi, to pewnie odbyłoby się to w ciągu trzech tygodni. Proszę pamiętać, że ten cały materiał był na miejscu i było ono dostępne. Nie było tak, jak w przypadku samolotu strąconego nad Ukrainą, gdzie był problem z przebadaniem miejsca zdarzenia, bo było ono w rejonie konfliktu zbrojnego. Zamiana ciał w dzisiejszych czasach w przypadku takiego zdarzenia jest absolutnie nie do pomyślenia. Jestem sobie w stanie jeszcze w jakiś sposób wyobrazić, że dojdzie do zamiany jakiegoś małego fragmentu ciała, ale zamiana większych jego części, czy pochowanie kogoś w trumnie innej osoby dziś po prostu się nie zdarza.
Według procedur te ciała powinny być przebadane na miejscu w Polsce?
Nie ma przepisów, które by to dokładnie regulowały. Nie widzę jednak takich, które by uniemożliwiały takie badanie. Powiem szczerze, wszystkie przypadki, które znam z własnej pracy zawodowej, potwierdzają jedynie słuszność takich badań. W przypadku zgonu naszego obywatela poza terytorium kraju, gdzie zachodzi jakiekolwiek podejrzenie, że mogło dojść do czynu przestępczego za każdym razem taka sekcja się odbywała. Była też analiza antropologiczna jeżeli doszło zeszkieletowania oraz badania genetyczne, które bezsprzecznie miały określić tożsamość danej osoby.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl generałowa Kwiatkowska stwierdziła jednak, że po śmierci męża tłumaczono jej w Sztabie Generalnym, że procedury uniemożliwiają otwieranie trumien w Polsce. Tak miało też się dziać z ciałami żołnierzy, którzy zginęli na misjach i ich ciała przywieziono do kraju w metalowej trumnie.
Wielokrotnie widziałem, jak takie metalowe trumny były otwierane po to, żeby została przeprowadzona sekcja, więc to absolutnie nie jest dla mnie żaden argument. Powtarzam, nie ma takich przepisów, które uniemożliwiałyby ich otwieranie. Proszę pamiętać, że nawet przepisy sanitarne nie są tutaj nadrzędnymi nad kodeksem posterowania karnego, to są w ogóle dwie rożne rzeczy. Nie można więc zasłaniać się względami sanitarnymi, jeżeli chodzi o przypadek, gdzie należy wyjaśnić, co się stało i doprowadzić do identyfikacji osobniczej. W tym wypadku nic nie moglibyśmy badać, bo każde szczątki ludzkie niosą za sobą zagrożenie sanitarne.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Stosujecie głównie badania DNA?
Tak. Czasem możemy zastosować daktyloskopię, ale proszę pamiętać, że musimy mieć wtedy materiał porównawczy, czyli dana osoba musiałaby być wcześniej daktyloskopowana. Stąd jeżeli chodzi o warunki polskie genetyka jest najprostszą metodą i wyjątkowo skuteczną. Przy fragmentacji ciał jest to tzw. złoty standard, uznawany przez większość światowych towarzystw kryminalistycznych. Tu procedura jest prosta. Po przebadaniu całego materiału dopiero wtedy możemy doprowadzać do pochówków. I tak było np. w przypadku katastrofy CASY, gdzie cały materiał został najpierw przebadany, a następnie ciała były wydane rodzinom i pochowane. Tak to też odbywa się na całym świecie. Podobnie było w przypadku ostatnich badań prowadzonych przez kolegów z Holandii po zestrzeleniu samolotu nad Ukrainą, z którymi współpracujemy i jesteśmy w stałym kontakcie. Oni wydawali ciała rodzinom dopiero po przeprowadzaniu wszystkich badań genetycznych. Wcześniej jest ryzyko, że nie wszystkie fragmenty mogą zostać odnalezione, czy że niestety może dojść do jakiś pomyłek, czy nie daj Boże zamian ciał.
Słyszeliśmy wszyscy od Ewy Kopacz, że szczątki były przebadane „z najwyższą starannością”. Można jednak przyjąć, że mogło tych badań w ogóle nie być, że Rosjanie nie stosowali tych samych procedur, co wy i Holendrzy?
Te ciała bardzo szybko zostały przewiezione do Polski i wydane rodzinom, więc to wręcz uniemożliwiało przeprowadzenie wszystkich badań w takim tempie. Jakie zostały wykonane, czy w ogóle je wykonano, czy nie tego nie wiem, bo nie miałem dostępu do dokumentacji, nie byłem też biegłym, więc nie mogę tutaj się wypowiadać. Ale wygląda na to, że te badania w ogóle nie zostały przeprowadzone. Bo gdyby były one wykonane, to byłoby wiadomo, że doszło do pomyłek. Chociaż włożenie kilku dużych fragmentów ciał kilku osób do jednej trumny ciężko nazwać pomyłką.
Jeżeli Rosjanie faktycznie chcieliby dokładnie przebadać ciała, ile by im to musiało zająć czasu?
Moim zdaniem sprawny zespół przy takim postępie technologicznym, jak obecnie mamy byłby w stanie przebadać taki materiał w ciągu miesiąca, bądź półtora. A gdyby postawić wszystkie siły na nogi, to pewnie odbyłoby się to w ciągu trzech tygodni. Proszę pamiętać, że ten cały materiał był na miejscu i było ono dostępne. Nie było tak, jak w przypadku samolotu strąconego nad Ukrainą, gdzie był problem z przebadaniem miejsca zdarzenia, bo było ono w rejonie konfliktu zbrojnego. Zamiana ciał w dzisiejszych czasach w przypadku takiego zdarzenia jest absolutnie nie do pomyślenia. Jestem sobie w stanie jeszcze w jakiś sposób wyobrazić, że dojdzie do zamiany jakiegoś małego fragmentu ciała, ale zamiana większych jego części, czy pochowanie kogoś w trumnie innej osoby dziś po prostu się nie zdarza.
Według procedur te ciała powinny być przebadane na miejscu w Polsce?
Nie ma przepisów, które by to dokładnie regulowały. Nie widzę jednak takich, które by uniemożliwiały takie badanie. Powiem szczerze, wszystkie przypadki, które znam z własnej pracy zawodowej, potwierdzają jedynie słuszność takich badań. W przypadku zgonu naszego obywatela poza terytorium kraju, gdzie zachodzi jakiekolwiek podejrzenie, że mogło dojść do czynu przestępczego za każdym razem taka sekcja się odbywała. Była też analiza antropologiczna jeżeli doszło zeszkieletowania oraz badania genetyczne, które bezsprzecznie miały określić tożsamość danej osoby.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl generałowa Kwiatkowska stwierdziła jednak, że po śmierci męża tłumaczono jej w Sztabie Generalnym, że procedury uniemożliwiają otwieranie trumien w Polsce. Tak miało też się dziać z ciałami żołnierzy, którzy zginęli na misjach i ich ciała przywieziono do kraju w metalowej trumnie.
Wielokrotnie widziałem, jak takie metalowe trumny były otwierane po to, żeby została przeprowadzona sekcja, więc to absolutnie nie jest dla mnie żaden argument. Powtarzam, nie ma takich przepisów, które uniemożliwiałyby ich otwieranie. Proszę pamiętać, że nawet przepisy sanitarne nie są tutaj nadrzędnymi nad kodeksem posterowania karnego, to są w ogóle dwie rożne rzeczy. Nie można więc zasłaniać się względami sanitarnymi, jeżeli chodzi o przypadek, gdzie należy wyjaśnić, co się stało i doprowadzić do identyfikacji osobniczej. W tym wypadku nic nie moglibyśmy badać, bo każde szczątki ludzkie niosą za sobą zagrożenie sanitarne.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/342599-rosjanie-nie-przeprowadzili-zadnych-badan-dr-ossowski-gdyby-byly-wykonane-byloby-wiadomo-ze-doszlo-do-pomylek-nasz-wywiad?strona=2