Pewne zmiany w postrzeganiu II wojny światowej zaszły, kiedy zaczęli wchodzić w dorosłość ludzie niepamiętający nazizmu.
Byli to ludzie wrażliwi, dobrze wykształceni. Dostrzegli, że nie mówi się o całych połaciach rzeczywistości i historii ich rodzin. To zaczęło ich dręczyć, a w połączeniu z działalnością zawsze obecnych w Niemczech uczciwych i krytycznych intelektualistów, na przełomie lat 50. i 60. narodził się ruch protestu wobec zaniechań i przemilczeń niemieckiej historii. Jego apogeum miało miejsce pod koniec lat 70., kiedy wreszcie doszło do uznania, że zbrodnie wojenne nie są przedawnialne. Kolejne przesilenie nastąpiło w latach 80. pozornie zwyciężyli ci, którzy byli zwolennikami kontynuacji pedagogiki wstydu.
Dlaczego pozornie?
Tym, którzy się temu sprzeciwiali, włos z głowy nie spadł, ich kariery akademickie nie załamały się. Politycy doskonale zapamiętali przebieg debaty. Helmut Kohl zarządził budowę dwóch muzeów. Powstał Dom Republiki Federalnej Niemiec, który miał służyć pokazaniu krótkiej historii nowego państwa jako sukcesu niemieckiej demokracji. Drugą placówką było Muzeum Historii Niemiec. Po zjednoczeniu Niemiec zaadaptowano potężny gmach na to muzeum.
Panie profesorze, jak można walczyć z terminem „polskie obozy koncentracyjne”?
Stworzyliśmy już do tego nienajgorsze narzędzia. Najbardziej denerwujące jest, kiedy tego fałszywego kodu pamięci używają Niemcy. W walce z tym terminem można wykorzystywać mechanizm sądowy również w odniesieniu do innych krajów. Myślę, że klasa polityczna jest na ten temat uwrażliwiona. Dyplomacja już od dawna pracuje nad tym problemem, chociaż jak wynika z danych, ilość używania fałszywego kodu pamięci cały czas jest wysoka. Zmiany mogą być tylko długofalowe, więc nie będzie żadnej zmiany skokowej, ale sądzę, że za 2, 3 lata zacznie zmniejszać się liczba przypadków użycia terminu „polskie obozy koncentracyjne”.
Polska polityka historyczna musi być równie konsekwentna jak niemiecka. Musi być tak skonstruowana, żeby zmiana rządu, która kiedyś na pewno nastąpi, nie doprowadziła do jej załamania i zmiany kierunku. Trzeba ją mądrze i długofalowo rozwiązać.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pewne zmiany w postrzeganiu II wojny światowej zaszły, kiedy zaczęli wchodzić w dorosłość ludzie niepamiętający nazizmu.
Byli to ludzie wrażliwi, dobrze wykształceni. Dostrzegli, że nie mówi się o całych połaciach rzeczywistości i historii ich rodzin. To zaczęło ich dręczyć, a w połączeniu z działalnością zawsze obecnych w Niemczech uczciwych i krytycznych intelektualistów, na przełomie lat 50. i 60. narodził się ruch protestu wobec zaniechań i przemilczeń niemieckiej historii. Jego apogeum miało miejsce pod koniec lat 70., kiedy wreszcie doszło do uznania, że zbrodnie wojenne nie są przedawnialne. Kolejne przesilenie nastąpiło w latach 80. pozornie zwyciężyli ci, którzy byli zwolennikami kontynuacji pedagogiki wstydu.
Dlaczego pozornie?
Tym, którzy się temu sprzeciwiali, włos z głowy nie spadł, ich kariery akademickie nie załamały się. Politycy doskonale zapamiętali przebieg debaty. Helmut Kohl zarządził budowę dwóch muzeów. Powstał Dom Republiki Federalnej Niemiec, który miał służyć pokazaniu krótkiej historii nowego państwa jako sukcesu niemieckiej demokracji. Drugą placówką było Muzeum Historii Niemiec. Po zjednoczeniu Niemiec zaadaptowano potężny gmach na to muzeum.
Panie profesorze, jak można walczyć z terminem „polskie obozy koncentracyjne”?
Stworzyliśmy już do tego nienajgorsze narzędzia. Najbardziej denerwujące jest, kiedy tego fałszywego kodu pamięci używają Niemcy. W walce z tym terminem można wykorzystywać mechanizm sądowy również w odniesieniu do innych krajów. Myślę, że klasa polityczna jest na ten temat uwrażliwiona. Dyplomacja już od dawna pracuje nad tym problemem, chociaż jak wynika z danych, ilość używania fałszywego kodu pamięci cały czas jest wysoka. Zmiany mogą być tylko długofalowe, więc nie będzie żadnej zmiany skokowej, ale sądzę, że za 2, 3 lata zacznie zmniejszać się liczba przypadków użycia terminu „polskie obozy koncentracyjne”.
Polska polityka historyczna musi być równie konsekwentna jak niemiecka. Musi być tak skonstruowana, żeby zmiana rządu, która kiedyś na pewno nastąpi, nie doprowadziła do jej załamania i zmiany kierunku. Trzeba ją mądrze i długofalowo rozwiązać.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366233-nasz-wywiad-prof-jan-rydel-polska-polityka-historyczna-musi-byc-rownie-konsekwentna-jak-niemiecka?strona=2