Muszę przy tym nadmienić, że eksminister Bartoszewski był później doradcą premiera Donalda Tuska, odpowiedzialnym za nasze kontakty z Niemcami i wizerunek Polski za granicą. Jednak sprawa budowy czy przebudowy byłej polskiej ambasady w tym najbardziej uczęszczanym miejscu w Berlinie ani drgnęła. Patrząc na jego zniszczoną i brudną elewację można było odnieść wrażenie, że nasi politycy robią wszystko, aby Polska miała fasadę najbardziej zacofanego niechluja Europy.
W 2012r. pojawiła się kolejna koncepcja, w wyniku kolejnego konkursu. Wygrała go pracownia/spółka Jems Architekci.
„To będzie duma polskiej dyplomacji. Budynek nowej ambasady w ciągu najbliższych trzech lat zajmie miejsce starego, który ciągle jeszcze straszy w centrum Berlina”, zapowiadał szumnie podsekretarz stanu w MSZ Jerzy Pomianowski. Ten nowy obiekt miał… „świadczyć o sile, dostojeństwie i sprawności polskiego państwa”, być „wizytówką w stolicy jednego z najważniejszych państw UE”.
W sprawę zaangażował się sam minister Radosław Sikorski, podkreślano. Jak się zaangażował? Zamiast nowego obiektu pod koniec 2016r. pojawiło się kolejne zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa „w związku z budową ambasady w Berlinie”. Audyt przeprowadzony w MSZ już w nowej obsadzie wykazał, że w latach 2012-2015 doszło do „rażącego niedbalstwa i niegospodarności”; jak odnotowano w protokole, inwestycje MSZ „prowadzono w sposób skandalicznie nieudolny”. Zawiadomienie do prokuratury dotyczy kilkunastu wysokich urzędników MSZ, którzy pełnili funkcje za rządów PO-PSL, w tym dyrektorów generalnych. Sprawa w toku…
Obskurnego gmachu polskiego przedstawicielstwa przy alei Unter den Linden, w odległości około 200 metrów od Bramy Brandenburskiej - w najbardziej reprezentacyjnym miejscu Berlina, już nie ma. Została po nim za prowizorycznym ogrodzeniem kupa gruzu i wstydu.
Można snuć kolejne koncepcje jak należałoby wykorzystać ów niezrealizowany dotąd obiekt, jakie mógłby stanowić centrum polskości, ileż przedstawicielstw mogłoby znaleźć w nim swe siedziby, w tym - biorąc pod uwagę ogólnodostępną powierzchnię wystawową na różnorakie ekspozycje - jaki mógłby stanowić suplement do wersji historii z niemieckim werniksem.
Można…, najpierw jednak trzeba zrobić porządek z tą kupą gruzu, dosłownie i w przenośni. Pozostaje tylko wciąż aktualne pytanie z 1997r.: kiedy…?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Muszę przy tym nadmienić, że eksminister Bartoszewski był później doradcą premiera Donalda Tuska, odpowiedzialnym za nasze kontakty z Niemcami i wizerunek Polski za granicą. Jednak sprawa budowy czy przebudowy byłej polskiej ambasady w tym najbardziej uczęszczanym miejscu w Berlinie ani drgnęła. Patrząc na jego zniszczoną i brudną elewację można było odnieść wrażenie, że nasi politycy robią wszystko, aby Polska miała fasadę najbardziej zacofanego niechluja Europy.
W 2012r. pojawiła się kolejna koncepcja, w wyniku kolejnego konkursu. Wygrała go pracownia/spółka Jems Architekci.
„To będzie duma polskiej dyplomacji. Budynek nowej ambasady w ciągu najbliższych trzech lat zajmie miejsce starego, który ciągle jeszcze straszy w centrum Berlina”, zapowiadał szumnie podsekretarz stanu w MSZ Jerzy Pomianowski. Ten nowy obiekt miał… „świadczyć o sile, dostojeństwie i sprawności polskiego państwa”, być „wizytówką w stolicy jednego z najważniejszych państw UE”.
W sprawę zaangażował się sam minister Radosław Sikorski, podkreślano. Jak się zaangażował? Zamiast nowego obiektu pod koniec 2016r. pojawiło się kolejne zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa „w związku z budową ambasady w Berlinie”. Audyt przeprowadzony w MSZ już w nowej obsadzie wykazał, że w latach 2012-2015 doszło do „rażącego niedbalstwa i niegospodarności”; jak odnotowano w protokole, inwestycje MSZ „prowadzono w sposób skandalicznie nieudolny”. Zawiadomienie do prokuratury dotyczy kilkunastu wysokich urzędników MSZ, którzy pełnili funkcje za rządów PO-PSL, w tym dyrektorów generalnych. Sprawa w toku…
Obskurnego gmachu polskiego przedstawicielstwa przy alei Unter den Linden, w odległości około 200 metrów od Bramy Brandenburskiej - w najbardziej reprezentacyjnym miejscu Berlina, już nie ma. Została po nim za prowizorycznym ogrodzeniem kupa gruzu i wstydu.
Można snuć kolejne koncepcje jak należałoby wykorzystać ów niezrealizowany dotąd obiekt, jakie mógłby stanowić centrum polskości, ileż przedstawicielstw mogłoby znaleźć w nim swe siedziby, w tym - biorąc pod uwagę ogólnodostępną powierzchnię wystawową na różnorakie ekspozycje - jaki mógłby stanowić suplement do wersji historii z niemieckim werniksem.
Można…, najpierw jednak trzeba zrobić porządek z tą kupą gruzu, dosłownie i w przenośni. Pozostaje tylko wciąż aktualne pytanie z 1997r.: kiedy…?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365491-ambasada-wstydu-dwadziescia-lat-kompromitacji-polskiego-msz-w-berlinie?strona=2