Naszą trudnością, po siedmiu latach, jest to, że wiele dowodów zatarło się, umknęło z pamięci świadków. Gdybyśmy dysponowali zeznaniami z tego początkowego okresu, gdyby zastosowano podsłuchy, to dziś moglibyśmy powiedzieć wprost, że celowo zaniechano odpowiednich działań. Bardzo zadbano o to, by niczego w ówczesnym okresie nie ujawnić i nie utrwalić. Dlatego uważam, że była to od początku zorganizowana akcja.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Ireneusz Dylczyk, były dyrektor marketingu Jet Air może rzucić nowe światło na funkcjonowanie lotniczego biznesu Marcina P. Jest też człowiekiem, który posiada sporą wiedzę o kulisach powstania OLT.
Małgorzata Wassermann:To istotny świadek. Ta osoba od lat funkcjonowała w środowisku biznesu lotniczego, były pracownik Jet Air. Ireneusz Dylczyk zna kulisy wejścia Marcina P. w interes lotniczy pana Wicherka. Ireneusz Dylczyk złożył w prokuraturze bardzo ciekawe zeznania. Te zeznania w dużej mierze przeczą, forsowanej przez pracowników firm OLT, tezie, że to miał być świetnie zapowiadające się przedsięwzięcie biznesowe. On sam mówił o tym, że z góry było wiadomo, iż lotniczy biznes OLT skazany był na niepowodzenie.
Dlatego dziwią zeznania wielu świadków przed komisją, którzy utrzymywali, że OLT miało być żyła złota.
Twierdzą tak osoby powiązane z OLT. Osoby, które w tym wszystkim uczestniczyły.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy Marius Olech opowie o genezie OLT Express? Kto dał pieniądze Marcinowi P.? Dziś kolejne przesłuchanie przed komisją ds. Amber Gold
Kolejną osobą, która stanie w przyszłym tygodniu przed komisją jest Marius Olech.To postać bardzo tajemnicza, której powiązania z Krzysztofem Wicherkiem (szefem Jet Air) i Marcinem P. mogły lec u podstaw rozpoczęcia działalności OLT.
To jest osoba, która przewija się w materiałach komisji. Prokuratura nigdy nie pogłębiła jego związków z Marcinem P. Prokuratorzy zadowolili się zeznaniami Mariusa Olecha, że obaj panowie się nie znają. Są jednak fakty, które temu przeczą. Cóż, prokuratura była ślepa i głucha do samego końca, czyli do wniesienia aktu oskarżenia. Chodzi głównie o wszystkie wątki mogące wskazać, kto stał za Marcinem P.
Marius Olech był biznesmenem mocno związanym z gdańskim portem lotniczym.
Nie tylko w gdańskim. To osoba związana także z innymi portami lotniczymi.
Skoro jednak mowa o lotnisku w Gdańsku, trzeba zapytać o przyszłotygodniowe zeznania prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Gmina Gdańsk jest współwłaścicielem portu lotniczego.
Problem z portem lotniczym w Gdańsku polega na tym, że nie ma tam osoby, która byłaby uprawniona i chętna do tego,by dochodzić szkód jakie powstały zarówno w wyniku działalności Marcina P., jak i co do działania na szkodę portu Michała Tuska. Mamy kwestie formalnych roszczeń, które zostały zgłoszone do syndyka i postępowań sądowych. Natomiast w wyniku takiego, a nie innego ukształtowania właścicielskiego portu, nie ma chętnych którzy rozliczyliby władze lotniska w Gdańsku za długi, które pozostały i wyjaśniły całą sprawę w sposób kompleksowy. Dlaczego nie złożono wniosku o ściganie w stosunku do Michała Tuska?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Są pierwsze zarzuty prokuratorskie ws. Amber Gold! Byli szefowie OLT Express wyrządzili szkodę wielu wierzycielom
A może wynika to z tego, że prezes portu lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski to osoba mocno powiązana z pomorską Platformą Obywatelską oraz samym prezydentem Pawłem Adamowiczem?
Jeżeli te osoby w tym uczestniczyły i dopuściły do tych zdarzeń, to zrobili wszystko, by to nie zostało rozliczone. Smutne jest to, że rada nadzorcza i właściciele powinni wyciągać wnioski i konsekwencje, a tego zabrakło. Powiem więcej, prezes portu lotniczego pytany przez prokuratora, czy złoży wniosek o ściganie w związku ze szkodami, odpowiedział, że on absolutnie nie czuje się poszkodowany i takiego wniosku nie złoży.
Chodzi o szkody związane z działalności Michała Tuska, czy działalnością OLT?
Tam były dwie kwestie. Pierwsza dotyczyła działalności Michała Tuska i w tej sprawie nie złożono wniosku o ściganie. Jeśli chodzi o działalność portu lotniczego, to podliczono długi, które pozostały po OLT, zgłoszono je, ale właściciele portu lotniczego nie byli w żaden sposób zainteresowani aby wyciągnąć konsekwencje wobec osoby, która dopuściła do takich długów?
Dlaczego tego nie zrobiono? Czy w świetle już złożonych przez świadków zeznań przed komisją, jest pani w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Uważam, że teza, z której miałoby rzekomo wynikać, iż Gdańsku nie wiedziano kim jest Marcin P., jest tezą z gruntu nieprawdziwą. Świadczą o tym dowody. Proszę zwrócić uwagę na jedno, ale bardzo wymowne zdanie Michała Tuska: „ ja i ojciec wiedzieliśmy, że to była lipa”. Daję też wiarę zeznaniom Marcina P. w tym zakresie, w którym mówił o tym, że o jego karalności „wiedzieli wszyscy”. Sam mówił, że był o to wielokrotnie pytany. Dlaczego mu wierzę? Mówią o tym dokumenty oraz życiowe doświadczenie. Jeśli w jakimś mieście pojawia się przedsiębiorca, który obraca milionami, to zapewniam, że jest kwestią krótkiego czasu, iż lokalne władze i biznes zainteresują się sprawą kim jest ten człowiek, jaką ma przeszłość i skąd ma pieniądze. Dlatego wszyscy wiedzieli z kim mają do czynienia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wassermann o doniesieniach „wSieci”: „Dziś widać, że pełna wiedza z kim rząd Donalda Tuska miał do czynienia była”
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Naszą trudnością, po siedmiu latach, jest to, że wiele dowodów zatarło się, umknęło z pamięci świadków. Gdybyśmy dysponowali zeznaniami z tego początkowego okresu, gdyby zastosowano podsłuchy, to dziś moglibyśmy powiedzieć wprost, że celowo zaniechano odpowiednich działań. Bardzo zadbano o to, by niczego w ówczesnym okresie nie ujawnić i nie utrwalić. Dlatego uważam, że była to od początku zorganizowana akcja.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Ireneusz Dylczyk, były dyrektor marketingu Jet Air może rzucić nowe światło na funkcjonowanie lotniczego biznesu Marcina P. Jest też człowiekiem, który posiada sporą wiedzę o kulisach powstania OLT.
Małgorzata Wassermann:To istotny świadek. Ta osoba od lat funkcjonowała w środowisku biznesu lotniczego, były pracownik Jet Air. Ireneusz Dylczyk zna kulisy wejścia Marcina P. w interes lotniczy pana Wicherka. Ireneusz Dylczyk złożył w prokuraturze bardzo ciekawe zeznania. Te zeznania w dużej mierze przeczą, forsowanej przez pracowników firm OLT, tezie, że to miał być świetnie zapowiadające się przedsięwzięcie biznesowe. On sam mówił o tym, że z góry było wiadomo, iż lotniczy biznes OLT skazany był na niepowodzenie.
Dlatego dziwią zeznania wielu świadków przed komisją, którzy utrzymywali, że OLT miało być żyła złota.
Twierdzą tak osoby powiązane z OLT. Osoby, które w tym wszystkim uczestniczyły.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy Marius Olech opowie o genezie OLT Express? Kto dał pieniądze Marcinowi P.? Dziś kolejne przesłuchanie przed komisją ds. Amber Gold
Kolejną osobą, która stanie w przyszłym tygodniu przed komisją jest Marius Olech.To postać bardzo tajemnicza, której powiązania z Krzysztofem Wicherkiem (szefem Jet Air) i Marcinem P. mogły lec u podstaw rozpoczęcia działalności OLT.
To jest osoba, która przewija się w materiałach komisji. Prokuratura nigdy nie pogłębiła jego związków z Marcinem P. Prokuratorzy zadowolili się zeznaniami Mariusa Olecha, że obaj panowie się nie znają. Są jednak fakty, które temu przeczą. Cóż, prokuratura była ślepa i głucha do samego końca, czyli do wniesienia aktu oskarżenia. Chodzi głównie o wszystkie wątki mogące wskazać, kto stał za Marcinem P.
Marius Olech był biznesmenem mocno związanym z gdańskim portem lotniczym.
Nie tylko w gdańskim. To osoba związana także z innymi portami lotniczymi.
Skoro jednak mowa o lotnisku w Gdańsku, trzeba zapytać o przyszłotygodniowe zeznania prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Gmina Gdańsk jest współwłaścicielem portu lotniczego.
Problem z portem lotniczym w Gdańsku polega na tym, że nie ma tam osoby, która byłaby uprawniona i chętna do tego,by dochodzić szkód jakie powstały zarówno w wyniku działalności Marcina P., jak i co do działania na szkodę portu Michała Tuska. Mamy kwestie formalnych roszczeń, które zostały zgłoszone do syndyka i postępowań sądowych. Natomiast w wyniku takiego, a nie innego ukształtowania właścicielskiego portu, nie ma chętnych którzy rozliczyliby władze lotniska w Gdańsku za długi, które pozostały i wyjaśniły całą sprawę w sposób kompleksowy. Dlaczego nie złożono wniosku o ściganie w stosunku do Michała Tuska?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Są pierwsze zarzuty prokuratorskie ws. Amber Gold! Byli szefowie OLT Express wyrządzili szkodę wielu wierzycielom
A może wynika to z tego, że prezes portu lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski to osoba mocno powiązana z pomorską Platformą Obywatelską oraz samym prezydentem Pawłem Adamowiczem?
Jeżeli te osoby w tym uczestniczyły i dopuściły do tych zdarzeń, to zrobili wszystko, by to nie zostało rozliczone. Smutne jest to, że rada nadzorcza i właściciele powinni wyciągać wnioski i konsekwencje, a tego zabrakło. Powiem więcej, prezes portu lotniczego pytany przez prokuratora, czy złoży wniosek o ściganie w związku ze szkodami, odpowiedział, że on absolutnie nie czuje się poszkodowany i takiego wniosku nie złoży.
Chodzi o szkody związane z działalności Michała Tuska, czy działalnością OLT?
Tam były dwie kwestie. Pierwsza dotyczyła działalności Michała Tuska i w tej sprawie nie złożono wniosku o ściganie. Jeśli chodzi o działalność portu lotniczego, to podliczono długi, które pozostały po OLT, zgłoszono je, ale właściciele portu lotniczego nie byli w żaden sposób zainteresowani aby wyciągnąć konsekwencje wobec osoby, która dopuściła do takich długów?
Dlaczego tego nie zrobiono? Czy w świetle już złożonych przez świadków zeznań przed komisją, jest pani w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Uważam, że teza, z której miałoby rzekomo wynikać, iż Gdańsku nie wiedziano kim jest Marcin P., jest tezą z gruntu nieprawdziwą. Świadczą o tym dowody. Proszę zwrócić uwagę na jedno, ale bardzo wymowne zdanie Michała Tuska: „ ja i ojciec wiedzieliśmy, że to była lipa”. Daję też wiarę zeznaniom Marcina P. w tym zakresie, w którym mówił o tym, że o jego karalności „wiedzieli wszyscy”. Sam mówił, że był o to wielokrotnie pytany. Dlaczego mu wierzę? Mówią o tym dokumenty oraz życiowe doświadczenie. Jeśli w jakimś mieście pojawia się przedsiębiorca, który obraca milionami, to zapewniam, że jest kwestią krótkiego czasu, iż lokalne władze i biznes zainteresują się sprawą kim jest ten człowiek, jaką ma przeszłość i skąd ma pieniądze. Dlatego wszyscy wiedzieli z kim mają do czynienia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wassermann o doniesieniach „wSieci”: „Dziś widać, że pełna wiedza z kim rząd Donalda Tuska miał do czynienia była”
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356865-nasz-wywiad-wassermann-prokuratura-byla-slepa-i-glucha-jesli-chodzi-o-wszystkie-watki-mogace-wskazac-kto-stal-za-marcinem-p?strona=1