Widział pan się z Antonim Pikulem po jego wyjściu z aresztu? Rozmawialiście?
Tak, oczywiście. Spotkaliśmy się po jego wyjściu z aresztu, jeszcze w stanie wojennym, jakoś pod koniec 1982 roku. Pikul opowiadał mi wtedy, że Piotrowicz był u niego na zapoznaniu się z aktami sprawy. To jest taka ostatnia czynność prawna przed zamknięciem postępowania i sporządzeniem aktu oskarżenia. Z reguły na tę czynność jeździ sam prokurator, obrońcy nie jeżdżą, czytają je później w sądzie.
W wywiadzie dla tygodnika „w Sieci” poseł Piotrowicz opowiadał, że specjalnie zabrał wtedy do aresztu pana Stanisława Zająca, wówczas obrońcę Pikula, później polityka prawicy, także senatora Prawa i Sprawiedliwości, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. I że razem tak prokurowali wyjaśnienia podejrzanego by sprawie skręcić łeb.
Od Pikula słyszałem osobiście iż to zapoznanie z aktami rzeczywiście przebiegało wyjątkowo. To znaczy prokurator Piotrowicz przyjechał wraz z adwokatem Zającem. Co więcej, wykorzystano przepis mówiący iż przy tej okazji podejrzany może nie tylko formalnie potwierdzić zapoznanie się z materiałami zgromadzonymi w aktach, ale także złożyć wyjaśnienia, zeznania. To jest bardzo rzadko stosowane, ale w tym wypadku nastąpiło.
Pikul mi mówił, że to zeznawanie wyglądało w ten sposób, że pytania zadawał Zając, a protokół spisywał Piotrowicz. Wedle jego ówczesnej relacji protokół został spisany pod dyktando Zająca, a co więcej, Piotrowicz nawet pewne rzeczy, nie pasujące do linii obrony, pomijał. Natomiast protokołowali także takie rzeczy, o których on nie mówił, a które były dla jego obrony korzystne. Piotrowicz, formalnie będący tam w roli prokuratora, wszystko to akceptował. Wszystko to słyszałem od Pikula. Ogólnie w tej rozmowie sprzed prawie 35 lat wyrażał się o Piotrowiczu bardzo korzystnie, był pełen uznania dla niego.
W „Gazecie Wyborczej” mówi teraz o tym tak: „Prokurator Stanisław Piotrowicz palcem w mojej sprawie nie kiwnął”.
Przeczytałem ten wywiad i to jest między innymi powód dla którego rozmawiamy. Nie mogę obok tego przejść obojętnie. Nie mogę. Jestem tym zszokowany! Co on mówi?!
Nieprawdę?
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Widział pan się z Antonim Pikulem po jego wyjściu z aresztu? Rozmawialiście?
Tak, oczywiście. Spotkaliśmy się po jego wyjściu z aresztu, jeszcze w stanie wojennym, jakoś pod koniec 1982 roku. Pikul opowiadał mi wtedy, że Piotrowicz był u niego na zapoznaniu się z aktami sprawy. To jest taka ostatnia czynność prawna przed zamknięciem postępowania i sporządzeniem aktu oskarżenia. Z reguły na tę czynność jeździ sam prokurator, obrońcy nie jeżdżą, czytają je później w sądzie.
W wywiadzie dla tygodnika „w Sieci” poseł Piotrowicz opowiadał, że specjalnie zabrał wtedy do aresztu pana Stanisława Zająca, wówczas obrońcę Pikula, później polityka prawicy, także senatora Prawa i Sprawiedliwości, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. I że razem tak prokurowali wyjaśnienia podejrzanego by sprawie skręcić łeb.
Od Pikula słyszałem osobiście iż to zapoznanie z aktami rzeczywiście przebiegało wyjątkowo. To znaczy prokurator Piotrowicz przyjechał wraz z adwokatem Zającem. Co więcej, wykorzystano przepis mówiący iż przy tej okazji podejrzany może nie tylko formalnie potwierdzić zapoznanie się z materiałami zgromadzonymi w aktach, ale także złożyć wyjaśnienia, zeznania. To jest bardzo rzadko stosowane, ale w tym wypadku nastąpiło.
Pikul mi mówił, że to zeznawanie wyglądało w ten sposób, że pytania zadawał Zając, a protokół spisywał Piotrowicz. Wedle jego ówczesnej relacji protokół został spisany pod dyktando Zająca, a co więcej, Piotrowicz nawet pewne rzeczy, nie pasujące do linii obrony, pomijał. Natomiast protokołowali także takie rzeczy, o których on nie mówił, a które były dla jego obrony korzystne. Piotrowicz, formalnie będący tam w roli prokuratora, wszystko to akceptował. Wszystko to słyszałem od Pikula. Ogólnie w tej rozmowie sprzed prawie 35 lat wyrażał się o Piotrowiczu bardzo korzystnie, był pełen uznania dla niego.
W „Gazecie Wyborczej” mówi teraz o tym tak: „Prokurator Stanisław Piotrowicz palcem w mojej sprawie nie kiwnął”.
Przeczytałem ten wywiad i to jest między innymi powód dla którego rozmawiamy. Nie mogę obok tego przejść obojętnie. Nie mogę. Jestem tym zszokowany! Co on mówi?!
Nieprawdę?
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318962-tylko-u-nas-mec-jan-pyzik-dzialacz-s-ktory-z-pikulem-drukowal-ulotki-wspomina-po-wyjsciu-z-aresztu-pikul-mowil-o-piotrowiczu-korzystnie-byl-pelen-uznania-jego-wolta-szokuje?strona=2