Był uczestnikiem najważniejszych bitew najpierw 3 Wileńskiej Brygady AK, potem 5 Brygady i odegrał bardzo ważną rolę w podziemiu antykomunistycznym i walce o niepodległość Polski. Odsiedział za to z godnością swoje w więzieniu
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anna Kołakowska, radna PiS w Radzie Miasta Gdańska, najmłodszy więzień polityczny w PRL, przyjaciółka por. Józefa Bandzo „Jastrzębia”.
wPolityce.pl:Co najbardziej ceniła Pani w „Jastrzębiu”?
Anna Kołakowska:Przede wszystkim należy podkreślić, że por. Józef Bandzo bardzo dobrze czuł się wśród ludzi, zwłaszcza młodych i to, jak bardzo cieszy się z tych spotkań, potrafił okazywać w niezwykle ciepły sposób. Był zawsze bardzo podgodnym i radosnym człowiekiem, a przecież od prawie 10 lat chorował na nowotwór. Zawsze mówił, co nas bardzo ujmowało, że każdego roku najbardziej czeka tylko na dwa ważne wydarzenia i chciałby ich dożyć: Rajd Szlakiem V Wileńskiej Brygady AK i Festiwal Żołnierzy Wyklętych w Gdyni. Przez te wszystkie lata choroby, kiedy każdy rok mógł być tym ostatnim, pragnął w nich uczestniczyć. To, co mnie zawsze zadziwiało, że na Rajdzie „Łupaszki” osobiście wręczał każdemu uczestnikowi ryngrafy. W tym roku, będąc już ciężko chorym, rozdał je 300 osobom. Wielu z tych młodych ludzi rozpoznawał, do każdego zawsze powiedział coś miłego. Miał też świetną pamięć.
Od lat spotykał się z młodzieżą opowiadając im o 3 i 5 Wileńskiej Brygadzie AK.
Tak, ale o sobie bardzo mało mówił, bo był skromnym człowiekiem. Tak, jak większość z jego pokolenia podkreślał, że oni nic takiego nie zrobili i nie próbował stawać się bohaterem. Ale stawał się nim właśnie przez to, że tak pięknie okazywał innym, że ich kocha, lubi i podchodził do nich z życzliwością. Jeszcze parę lat temu wielokrotnie nocował u nas. Ze trzy lata temu byliśmy razem z nim na ognisku u naszych przyjaciół w Osowie Leśnym. Sam też niejednokrotnie u nich nocował. Tego dnia śpiewaliśmy partyzanckie piosenki, Józef uczył nas również przedwojennych pieśni harcerskich. W pewnym momencie mówi: „A teraz zaśpiewajmy coś współczesnego, np. Grechutę”. Uwielbialiśmy te spotkania z Józefem.
To prawda, że był zagorzałym kibicem piłki nożnej?
Tak. Gdy przyjeżdżał do nas do Gdańska zawsze prosił o spotkanie z kibicami Lechii Gdańsk, bo bardzo ich lubił. Stale podkreślał: „Tylko pozdrów chłopaków”. Miał z nimi bardzo dobre relacje, bo sam był po wojnie piłkarzem. Ze trzy czy cztery lata temu poszliśmy razem na mecz Polska-Niemcy, kibice kupili nam bilety. Siedzieliśmy z nim i choć nie znam się na piłce i raczej mnie nie kręci, przez to, że Józef tak ten mecz przeżywał, tak kibicował, podnosił się, siadał, sama się wkręciłam.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Był uczestnikiem najważniejszych bitew najpierw 3 Wileńskiej Brygady AK, potem 5 Brygady i odegrał bardzo ważną rolę w podziemiu antykomunistycznym i walce o niepodległość Polski. Odsiedział za to z godnością swoje w więzieniu
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anna Kołakowska, radna PiS w Radzie Miasta Gdańska, najmłodszy więzień polityczny w PRL, przyjaciółka por. Józefa Bandzo „Jastrzębia”.
wPolityce.pl:Co najbardziej ceniła Pani w „Jastrzębiu”?
Anna Kołakowska:Przede wszystkim należy podkreślić, że por. Józef Bandzo bardzo dobrze czuł się wśród ludzi, zwłaszcza młodych i to, jak bardzo cieszy się z tych spotkań, potrafił okazywać w niezwykle ciepły sposób. Był zawsze bardzo podgodnym i radosnym człowiekiem, a przecież od prawie 10 lat chorował na nowotwór. Zawsze mówił, co nas bardzo ujmowało, że każdego roku najbardziej czeka tylko na dwa ważne wydarzenia i chciałby ich dożyć: Rajd Szlakiem V Wileńskiej Brygady AK i Festiwal Żołnierzy Wyklętych w Gdyni. Przez te wszystkie lata choroby, kiedy każdy rok mógł być tym ostatnim, pragnął w nich uczestniczyć. To, co mnie zawsze zadziwiało, że na Rajdzie „Łupaszki” osobiście wręczał każdemu uczestnikowi ryngrafy. W tym roku, będąc już ciężko chorym, rozdał je 300 osobom. Wielu z tych młodych ludzi rozpoznawał, do każdego zawsze powiedział coś miłego. Miał też świetną pamięć.
Od lat spotykał się z młodzieżą opowiadając im o 3 i 5 Wileńskiej Brygadzie AK.
Tak, ale o sobie bardzo mało mówił, bo był skromnym człowiekiem. Tak, jak większość z jego pokolenia podkreślał, że oni nic takiego nie zrobili i nie próbował stawać się bohaterem. Ale stawał się nim właśnie przez to, że tak pięknie okazywał innym, że ich kocha, lubi i podchodził do nich z życzliwością. Jeszcze parę lat temu wielokrotnie nocował u nas. Ze trzy lata temu byliśmy razem z nim na ognisku u naszych przyjaciół w Osowie Leśnym. Sam też niejednokrotnie u nich nocował. Tego dnia śpiewaliśmy partyzanckie piosenki, Józef uczył nas również przedwojennych pieśni harcerskich. W pewnym momencie mówi: „A teraz zaśpiewajmy coś współczesnego, np. Grechutę”. Uwielbialiśmy te spotkania z Józefem.
To prawda, że był zagorzałym kibicem piłki nożnej?
Tak. Gdy przyjeżdżał do nas do Gdańska zawsze prosił o spotkanie z kibicami Lechii Gdańsk, bo bardzo ich lubił. Stale podkreślał: „Tylko pozdrów chłopaków”. Miał z nimi bardzo dobre relacje, bo sam był po wojnie piłkarzem. Ze trzy czy cztery lata temu poszliśmy razem na mecz Polska-Niemcy, kibice kupili nam bilety. Siedzieliśmy z nim i choć nie znam się na piłce i raczej mnie nie kręci, przez to, że Józef tak ten mecz przeżywał, tak kibicował, podnosił się, siadał, sama się wkręciłam.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312093-tylko-u-nas-wyjatkowe-wspomnienie-o-sp-por-bandzo-kolakowska-byl-jednym-z-najwazniejszych-swiadkow-historii-w-polsce