Dlaczego nie ma wieprzowiny? Bo ostatnia świnia zapisała się na folksdojcza
— taki żart, obok tysięcy innych, krążył w okupowanej przez niemieckich sadystów Polsce.
Warto te perły humoru przypominać zwłaszcza teraz – kiedy nasi mocni w gębie zachodni sąsiedzi urządzili sobie nową zabawę. Znamy i pamiętamy aż za dobrze wiele ich wcześniejszych „rozrywek”, trudno więc mówić o tej najnowszej, iż jest szczególnie okrutna. Ot, takie tam wygibasy i suchary narodu z wypaczonym poczuciem humoru.
Nowa zabawa Niemców, ale jeszcze bardziej – niemieckich mediów polega bowiem na uporczywym rżeniu z Polski w wykonaniu pozbawionych klasy i smaku dojcze „satyryków”, dojcze „kabareciarzy” i przeróżnych lokalnych dojcze „One Helmut Show”, którzy normalnych ludzi rzeczywiście bawią do łez. Tyle że przede wszystkim koszmarną nieporadnością na scenie, fizjonomią prowadzących, wreszcie językiem, bo, co jak co, ale ten język musi bawić. Nie na darmo śpiewał Andrzej Rosiewicz, że nie do zniesienia byłaby dla Polaka sytuacja, „gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku”…
Ale zabawa w dojcze żarty z Polski to tylko jedna strona dojcze medalu. Drugą stanowi potok wywiadów prasowych, radiowych i telewizyjnych z każdym, kto ma w dowodzie obywatelstwo polskie, ale werdykty polskiej demokracji ma od ostatnich wyborów w głębokim poważaniu. Każdy, dosłownie każdy, kto „sprzeda” niemieckim mediom odpowiednią porcję zawodzeń nad stanem polskiej demokracji – pod obecną, rzecz jasna, i tylko pod obecną, rzecz jasna, władzą – może liczyć na wielką wdzięczność niemieckich ośrodków medialnych.
A może jest odwrotnie? Może to każdy, kto ma wobec niemieckich mediów jakiś dług wdzięczności, coś do spłacenia (np. pozytywne recenzje podnoszące sprzedaż książek?), musi dziś w niemieckich mediach zameldować się z dobrze nam znanym, staroniemieckim „Jawohl!” i troszkę na tę dzisiejszą Polskę poujadać?
Nie wiem, jak jest z Adamem Zagajewskim. Dla tysięcy czytelników skompromitował się na potrzeby „Gazety Wyborczej” niedawnym „wierszem” traktującym o strzelaniu pisowskiej władzy do ludzi, choć strzelała poprzednia, platformerska. Dziś Onet (dzięki Bogu nie znam niemieckiego) przynosi wiadomość, że ten świetny kiedyś poeta udzielił wywiadu niemieckiemu „Tagesspiegel”. Cóż mówi, łatwo się domyśleć. Cóż może mówić ktoś, kto na ołtarzu politycznej bieżączki złożył cały swój paranoblowski dorobek literacki? Cóż może mówić ktoś, kogo niemieckie media właśnie dziś zaprosiły do „rozmowy o Polsce”? Patrz powyżej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dlaczego nie ma wieprzowiny? Bo ostatnia świnia zapisała się na folksdojcza
— taki żart, obok tysięcy innych, krążył w okupowanej przez niemieckich sadystów Polsce.
Warto te perły humoru przypominać zwłaszcza teraz – kiedy nasi mocni w gębie zachodni sąsiedzi urządzili sobie nową zabawę. Znamy i pamiętamy aż za dobrze wiele ich wcześniejszych „rozrywek”, trudno więc mówić o tej najnowszej, iż jest szczególnie okrutna. Ot, takie tam wygibasy i suchary narodu z wypaczonym poczuciem humoru.
Nowa zabawa Niemców, ale jeszcze bardziej – niemieckich mediów polega bowiem na uporczywym rżeniu z Polski w wykonaniu pozbawionych klasy i smaku dojcze „satyryków”, dojcze „kabareciarzy” i przeróżnych lokalnych dojcze „One Helmut Show”, którzy normalnych ludzi rzeczywiście bawią do łez. Tyle że przede wszystkim koszmarną nieporadnością na scenie, fizjonomią prowadzących, wreszcie językiem, bo, co jak co, ale ten język musi bawić. Nie na darmo śpiewał Andrzej Rosiewicz, że nie do zniesienia byłaby dla Polaka sytuacja, „gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku”…
Ale zabawa w dojcze żarty z Polski to tylko jedna strona dojcze medalu. Drugą stanowi potok wywiadów prasowych, radiowych i telewizyjnych z każdym, kto ma w dowodzie obywatelstwo polskie, ale werdykty polskiej demokracji ma od ostatnich wyborów w głębokim poważaniu. Każdy, dosłownie każdy, kto „sprzeda” niemieckim mediom odpowiednią porcję zawodzeń nad stanem polskiej demokracji – pod obecną, rzecz jasna, i tylko pod obecną, rzecz jasna, władzą – może liczyć na wielką wdzięczność niemieckich ośrodków medialnych.
A może jest odwrotnie? Może to każdy, kto ma wobec niemieckich mediów jakiś dług wdzięczności, coś do spłacenia (np. pozytywne recenzje podnoszące sprzedaż książek?), musi dziś w niemieckich mediach zameldować się z dobrze nam znanym, staroniemieckim „Jawohl!” i troszkę na tę dzisiejszą Polskę poujadać?
Nie wiem, jak jest z Adamem Zagajewskim. Dla tysięcy czytelników skompromitował się na potrzeby „Gazety Wyborczej” niedawnym „wierszem” traktującym o strzelaniu pisowskiej władzy do ludzi, choć strzelała poprzednia, platformerska. Dziś Onet (dzięki Bogu nie znam niemieckiego) przynosi wiadomość, że ten świetny kiedyś poeta udzielił wywiadu niemieckiemu „Tagesspiegel”. Cóż mówi, łatwo się domyśleć. Cóż może mówić ktoś, kto na ołtarzu politycznej bieżączki złożył cały swój paranoblowski dorobek literacki? Cóż może mówić ktoś, kogo niemieckie media właśnie dziś zaprosiły do „rozmowy o Polsce”? Patrz powyżej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/283972-zagajewski-znowu-nadaje-w-niemieckich-mediach-trwa-lapanka-na-polakow-ktorzy-dusza-sie-w-polsce