Nagłówki są chwytliwe - z mediami publicznymi w Polsce za chwilę (po zmianie ustawy przez PiS) może być bardzo źle. Tak źle, że nawet zagraniczni dziennikarze się martwią. Przez osiem lat jakoś nie martwili się upartyjnieniem mediów, a teraz ich to przeraża. Nonsens? Tak, ale będzie go można zrozumieć, jeśli poświęcimy choć chwile na rozwikłanie powiązań tych europejskich organizacji medialnych z konkretnymi osobami w Polsce.
Zmiany są konieczne, kiedy wiemy już, że są nieuchronne zaczął się prawdziwy skowyt. Czytam na portalu z Czerskiej, że „Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich apeluje o wstrzymanie prac nad ustawą medialną”. Rozczulające jest to, jak nagle nasi europejscy koledzy wyrażają „obawę, że proponowane reformy, gdyby zostały przeprowadzone, faktycznie oddałyby publiczną telewizję i radio pod bezpośrednią kontrolę rządu (…)”.
Mój ulubiony fragment z depeszy PAP zacytowanej na portalu wyborcza.pl brzmi następująco:
W liście, adresowanym do wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego oraz wiceministra Krzysztofa Czabańskiego, AEJ wzywa też „do poszanowania powszechnie akceptowanych zasad dotyczących nadawców publicznych, w tym ich niezawisłości redakcyjnej i bezstronności”
— czytamy. List w oryginale ==> TUTAJ.
Zastanówmy się teraz, czemu AEJ (Association of European Journalists) nie martwiło się ani trochę wyczynami mediów publicznych dokonującej partyjnej ekwilibrystyki na potrzeby PO-PSL, a bije na alarm w przededniu zmian, które chce wprowadzić PiS. TUTAJ znajdą Państwo listę przedstawicieli stowarzyszenia w poszczególnych krajach członkowskich. Zepsuję trochę zabawę, powiem od razu, że osobą do kontaktu ze strony polskiej jest Krzysztof Bobiński - polski dziennikarz i publicysta, działacz społeczny (źródło: wikipedia). Poniżej rozwiązanie naszej zagadki.
W 2004 bez powodzenia kandydował do Parlamentu Europejskiego jako lider mazowieckiej listy Platformy Obywatelskiej. Pięć lat później mandat europosła z ramienia PO uzyskała jego żona, Lena Kolarska-Bobińska.
W 2013 postanowieniem prezydenta Bronisława Komorowskiego, za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce, za dawanie świadectwa prawdzie o sytuacji w Polsce w czasie stanu wojennego, za osiągnięcia w działalności dziennikarskiej, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
— to wszystko o Krzysztofie Bobińskim można przeczytać w wikipedii. Komentarza to chyba nie wymaga.
Idźmy dalej. Portal polskieradio.pl, czyli publicznego nadawcy zatytułował jeden z artykułów: „Europejska Unia Nadawców wysłała pismo do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, prosząc o przemyślenie proponowanych zmian”. A więc już nie tylko AEJ (Association of European Journalists), ale również EBU zauważa, jaka tragedia nagle zaczęła zagrażać publicznym nadawcom w Polsce pod rządami PiS.
ciąg dalszy na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nagłówki są chwytliwe - z mediami publicznymi w Polsce za chwilę (po zmianie ustawy przez PiS) może być bardzo źle. Tak źle, że nawet zagraniczni dziennikarze się martwią. Przez osiem lat jakoś nie martwili się upartyjnieniem mediów, a teraz ich to przeraża. Nonsens? Tak, ale będzie go można zrozumieć, jeśli poświęcimy choć chwile na rozwikłanie powiązań tych europejskich organizacji medialnych z konkretnymi osobami w Polsce.
Zmiany są konieczne, kiedy wiemy już, że są nieuchronne zaczął się prawdziwy skowyt. Czytam na portalu z Czerskiej, że „Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich apeluje o wstrzymanie prac nad ustawą medialną”. Rozczulające jest to, jak nagle nasi europejscy koledzy wyrażają „obawę, że proponowane reformy, gdyby zostały przeprowadzone, faktycznie oddałyby publiczną telewizję i radio pod bezpośrednią kontrolę rządu (…)”.
Mój ulubiony fragment z depeszy PAP zacytowanej na portalu wyborcza.pl brzmi następująco:
W liście, adresowanym do wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego oraz wiceministra Krzysztofa Czabańskiego, AEJ wzywa też „do poszanowania powszechnie akceptowanych zasad dotyczących nadawców publicznych, w tym ich niezawisłości redakcyjnej i bezstronności”
— czytamy. List w oryginale ==> TUTAJ.
Zastanówmy się teraz, czemu AEJ (Association of European Journalists) nie martwiło się ani trochę wyczynami mediów publicznych dokonującej partyjnej ekwilibrystyki na potrzeby PO-PSL, a bije na alarm w przededniu zmian, które chce wprowadzić PiS. TUTAJ znajdą Państwo listę przedstawicieli stowarzyszenia w poszczególnych krajach członkowskich. Zepsuję trochę zabawę, powiem od razu, że osobą do kontaktu ze strony polskiej jest Krzysztof Bobiński - polski dziennikarz i publicysta, działacz społeczny (źródło: wikipedia). Poniżej rozwiązanie naszej zagadki.
W 2004 bez powodzenia kandydował do Parlamentu Europejskiego jako lider mazowieckiej listy Platformy Obywatelskiej. Pięć lat później mandat europosła z ramienia PO uzyskała jego żona, Lena Kolarska-Bobińska.
W 2013 postanowieniem prezydenta Bronisława Komorowskiego, za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce, za dawanie świadectwa prawdzie o sytuacji w Polsce w czasie stanu wojennego, za osiągnięcia w działalności dziennikarskiej, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
— to wszystko o Krzysztofie Bobińskim można przeczytać w wikipedii. Komentarza to chyba nie wymaga.
Idźmy dalej. Portal polskieradio.pl, czyli publicznego nadawcy zatytułował jeden z artykułów: „Europejska Unia Nadawców wysłała pismo do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, prosząc o przemyślenie proponowanych zmian”. A więc już nie tylko AEJ (Association of European Journalists), ale również EBU zauważa, jaka tragedia nagle zaczęła zagrażać publicznym nadawcom w Polsce pod rządami PiS.
ciąg dalszy na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/276554-coz-za-troska-europejskiej-braci-dziennikarskiej-o-stan-mediow-w-polsce-zobacz-kto-tak-naprawde-sieje-panike-ws-zmian-w-mediach-publicznych-proponowanych-przez-pis