Potwierdzeniem nurt sztuki zwanej krytyczną i to, co dzieje się w polskich teatrach i salonach wystawienniczych, gdzie eksperymentuje się za pieniądze polskich podatników. Jest to sprytna tandeta, która ma pretensje do bycia czymś elitarnym. Uderzyła mnie swego czasu straszna tandeta w postaci „kultowej Tęczy” na placu Zbawiciela – w gwarze lewackiej „zbawixie”. Bo w naszych czasach „elitarne” nie oznacza już czegoś doskonalszego, lepszego czy głębszego. Odnosi się do roszczeń sięgania po wymyślne treści, które często są tak wulgarne i obsceniczne, że kultura masowa nie może ich przyjąć. Ale przyjmuje ją na nowo definiowana „kultura wysoka”, bo tylko ta „kultura” jest coś warta, która walczy o wolność czyli rozkosz. Ale ten prymitywizm trzeba czymś stymulować. Wszystkie normalne społeczności na sferę seksualna nakładają restrykcje, bo nie seks, ale dobre wychowanie dzieci i przetrwanie tak kruchej struktury jak małżeństwo, jest od niego ważniejsze. Ale to jest właśnie ta straszna przemoc restrykcja, która niewoli człowieka. Religia te zdroworozsądkowe zasady wzmacnia. Zatem trzeba ją zniszczyć, przełamując tabu, bo to stymuluje i nadaje „religijną” sankcje niejako a rebours wolnemu życiu seksualnemu.
Jak nie tym, to czym wytłumaczyć swego czasu nabożną cześć dla „dzieła” „Golgota Picnic”, swoistego przejawu porno-teologii ze świntuszeniem na smutno? Walkę o prawo do upubliczniania tandety? Trzeba mieć całkowicie zakłócone władze estetycznego sądzenia, aby w czymś takim znajdować upodobanie. Dyktatura tzw. elit rozdających prestiż za sprawą czegoś co zostało zdefiniowane jako „radical chic”, pozostawiała i pozostawia, szczególnie młodzież, bezradną wobec takiego „świata kultury”. Tzw. elity za sprawą dotacji, które płynęły i płyną od oligarchicznych rządów zainteresowanych stworzeniem słabego uległego społeczeństwa, składającego się z jednostek nie panujących nad swoimi instynktami, zarządzają kapitałem prestiżu. Nie zachwycasz się spółkowaniem na Golgocie? Toż bracie jesteś zacofany. Na szczęście coraz większa liczna artystów obdarzonych zdrowym rozsądkiem, nie tylko nie czuje się już „zacofana”, ale przedstawicieli lewactwa na terenie sztuk plastycznych postrzega jako twórców i propagatorów tandety i kiczu. Lubelska konferencja pozwala na umiarkowany optymizm, że tego kiczu i tandety będzie mniej.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Potwierdzeniem nurt sztuki zwanej krytyczną i to, co dzieje się w polskich teatrach i salonach wystawienniczych, gdzie eksperymentuje się za pieniądze polskich podatników. Jest to sprytna tandeta, która ma pretensje do bycia czymś elitarnym. Uderzyła mnie swego czasu straszna tandeta w postaci „kultowej Tęczy” na placu Zbawiciela – w gwarze lewackiej „zbawixie”. Bo w naszych czasach „elitarne” nie oznacza już czegoś doskonalszego, lepszego czy głębszego. Odnosi się do roszczeń sięgania po wymyślne treści, które często są tak wulgarne i obsceniczne, że kultura masowa nie może ich przyjąć. Ale przyjmuje ją na nowo definiowana „kultura wysoka”, bo tylko ta „kultura” jest coś warta, która walczy o wolność czyli rozkosz. Ale ten prymitywizm trzeba czymś stymulować. Wszystkie normalne społeczności na sferę seksualna nakładają restrykcje, bo nie seks, ale dobre wychowanie dzieci i przetrwanie tak kruchej struktury jak małżeństwo, jest od niego ważniejsze. Ale to jest właśnie ta straszna przemoc restrykcja, która niewoli człowieka. Religia te zdroworozsądkowe zasady wzmacnia. Zatem trzeba ją zniszczyć, przełamując tabu, bo to stymuluje i nadaje „religijną” sankcje niejako a rebours wolnemu życiu seksualnemu.
Jak nie tym, to czym wytłumaczyć swego czasu nabożną cześć dla „dzieła” „Golgota Picnic”, swoistego przejawu porno-teologii ze świntuszeniem na smutno? Walkę o prawo do upubliczniania tandety? Trzeba mieć całkowicie zakłócone władze estetycznego sądzenia, aby w czymś takim znajdować upodobanie. Dyktatura tzw. elit rozdających prestiż za sprawą czegoś co zostało zdefiniowane jako „radical chic”, pozostawiała i pozostawia, szczególnie młodzież, bezradną wobec takiego „świata kultury”. Tzw. elity za sprawą dotacji, które płynęły i płyną od oligarchicznych rządów zainteresowanych stworzeniem słabego uległego społeczeństwa, składającego się z jednostek nie panujących nad swoimi instynktami, zarządzają kapitałem prestiżu. Nie zachwycasz się spółkowaniem na Golgocie? Toż bracie jesteś zacofany. Na szczęście coraz większa liczna artystów obdarzonych zdrowym rozsądkiem, nie tylko nie czuje się już „zacofana”, ale przedstawicieli lewactwa na terenie sztuk plastycznych postrzega jako twórców i propagatorów tandety i kiczu. Lubelska konferencja pozwala na umiarkowany optymizm, że tego kiczu i tandety będzie mniej.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/316507-wojna-lewactwa-ze-sztuka?strona=2