Można więc powiedzieć, że prowadził Pan pewną walkę z samym sobą, tzn. z utartymi schematami czy motywami stosowanymi w muzyce filmowej, by przestawić się na muzykę symfoniczną?
To było właśnie najtrudniejsze. Pisząc muzykę do filmu zdajemy sobie sprawę, że jest ona narzędziem do uzyskiwania określonych emocji u widza, osiąganych we współdziałaniu obrazu i dźwięku. A tutaj jest tylko muzyka. W pewnej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że szacunek do dźwięku, do muzyki, który trzeba okazać przy pisaniu samodzielnego dzieła jest wysiłkiem przekraczającym moje możliwości. Tylko przymierze muzyków doprowadziło do szczęśliwego, mam nadzieję jutro, zakończenia.
Jak każdy artysta nie do końca jest Pan zadowolony ze swojego dzieła, choć inny wynoszą je już pod niebiosa?
Oczywiście, że w tej chwili napisałbym to inaczej. Natomiast z wielką nadzieją czekam na jutrzejsze wykonanie. Dlatego, że możliwości muzyków przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania, możliwości interpretacji czarno-białych znaków i przeniesienia ich w przestrzeń duchową.
„Przymierze” pisane było z okazji 1050-lecia chrztu Polski, specjalnie na otwarcie Świątyni Opatrzności Bożej. To prawda, że te mury mają szczególne walory akustyczne?
To jest pierwszy koncert, który będzie wykonywany w tym wnętrzu. Zapewniano mnie, że redukcja pierwotnego pogłosu, który miałby 11 sekund, jest należyta. To jest tak, że te porządki są dwa, albo jest ich raczej niezliczona ilość, mówię o porządkach symboliki milenijnej. Świątynia uroczyście zostanie otwarta jutro, po wszystkich dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Polsce przez 225 lat od czasów, gdy w Sejmie Czteroletnim postanowiono ją tutaj zbudować. To, z jaką nadzieją przez te stulecia czekano na nią i to, z jaką rezerwą, niechęcią, a nawet wrogością ta świątynia spotyka się w tej chwili w przestrzeni publicznej kojarzy mi się z budową kościoła w Nowej Hucie. Proszę zobaczyć jak te siły duchowe, które próbują utrzymać pewną świętość tej symboliki są atakowane z przedziwnych stron. Kiedyś to był komunizm, w tej chwili jest to właściwie cała współczesna tzw. nowoczesna myśl filozoficzna.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Można więc powiedzieć, że prowadził Pan pewną walkę z samym sobą, tzn. z utartymi schematami czy motywami stosowanymi w muzyce filmowej, by przestawić się na muzykę symfoniczną?
To było właśnie najtrudniejsze. Pisząc muzykę do filmu zdajemy sobie sprawę, że jest ona narzędziem do uzyskiwania określonych emocji u widza, osiąganych we współdziałaniu obrazu i dźwięku. A tutaj jest tylko muzyka. W pewnej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że szacunek do dźwięku, do muzyki, który trzeba okazać przy pisaniu samodzielnego dzieła jest wysiłkiem przekraczającym moje możliwości. Tylko przymierze muzyków doprowadziło do szczęśliwego, mam nadzieję jutro, zakończenia.
Jak każdy artysta nie do końca jest Pan zadowolony ze swojego dzieła, choć inny wynoszą je już pod niebiosa?
Oczywiście, że w tej chwili napisałbym to inaczej. Natomiast z wielką nadzieją czekam na jutrzejsze wykonanie. Dlatego, że możliwości muzyków przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania, możliwości interpretacji czarno-białych znaków i przeniesienia ich w przestrzeń duchową.
„Przymierze” pisane było z okazji 1050-lecia chrztu Polski, specjalnie na otwarcie Świątyni Opatrzności Bożej. To prawda, że te mury mają szczególne walory akustyczne?
To jest pierwszy koncert, który będzie wykonywany w tym wnętrzu. Zapewniano mnie, że redukcja pierwotnego pogłosu, który miałby 11 sekund, jest należyta. To jest tak, że te porządki są dwa, albo jest ich raczej niezliczona ilość, mówię o porządkach symboliki milenijnej. Świątynia uroczyście zostanie otwarta jutro, po wszystkich dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Polsce przez 225 lat od czasów, gdy w Sejmie Czteroletnim postanowiono ją tutaj zbudować. To, z jaką nadzieją przez te stulecia czekano na nią i to, z jaką rezerwą, niechęcią, a nawet wrogością ta świątynia spotyka się w tej chwili w przestrzeni publicznej kojarzy mi się z budową kościoła w Nowej Hucie. Proszę zobaczyć jak te siły duchowe, które próbują utrzymać pewną świętość tej symboliki są atakowane z przedziwnych stron. Kiedyś to był komunizm, w tej chwili jest to właściwie cała współczesna tzw. nowoczesna myśl filozoficzna.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/314991-nasz-wywiad-michal-lorenc-o-przymierzu-wotum-wdziecznosci-za-wolna-polske-dla-mnie-to-jedno-ze-zdarzen-zupelnie-nadzwyczajnych?strona=2