Do zbrodni doszło w mieszkaniu na Sadybie. Mężczyzna został najpierw ogłuszony, potem poderżnięto mu gardło. Ciało ukryto w walizce, którą jeszcze tego samego dnia A. i R. zakopali pod Płońskiem. Po trzech tygodniach - w celu zatarcia śladów - sprawcy walizkę wykopali, a zwłoki spalili.
Sąd przyznał w piątek, iż nie udało się ustalić, który ze sprawców dokonał zabójstwa. Nie miało to jednak wpływu na uznanie winy, bo jak wskazał sąd, m.in. zachowanie sprawców po zbrodni dowodziło, że oboje godzili się ze skutkami popełnionego czynu. Jak wskazał sąd A. sprzedała złote sygnety ofiary w lombardzie, R. sprzedał natomiast narzędzia i inne przedmioty należące do zamordowanego.
Głównym celem zbrodni - jak przyjął sąd - było przejęcie nieruchomości ofiary.
Oskarżona dysponując dowodem osobistym i paszportem ofiary sporządziła szereg dokumentów, w których podrobiła podpis zamordowanego m.in. pełnomocnictwa, umowy pożyczek, najmu i sprzedaży przedwstępnej. Podjęła także działania związane ze znalezieniem notariusza, który miałby dokonać przeniesienia na jej rzecz własności mieszkań. Uzyskała w tym celu odpisy ksiąg wieczystych
– wyliczał sędzia.
Zamordowany był osobą samotną, nikt nie zgłosił jego zaginięcia. Zbrodnia wyszła na jaw, gdy nieletnia dziewczyna R. zaczęła opowiadać rodzinie i znajomym o spaleniu zwłok zamordowanego mężczyzny. Pośrednią drogą opowieść ta dotarła do miejscowego policjanta, który natychmiast zawiadomił o wszystkim prokuraturę w Nowym Dworze Mazowieckim. Wówczas odkryto szczątki w miejscu spalenia zwłok, a sprawców zatrzymano dzień przed umówionym już spotkaniem z notariuszem w związku z planowanym przejęciem nieruchomości.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do zbrodni doszło w mieszkaniu na Sadybie. Mężczyzna został najpierw ogłuszony, potem poderżnięto mu gardło. Ciało ukryto w walizce, którą jeszcze tego samego dnia A. i R. zakopali pod Płońskiem. Po trzech tygodniach - w celu zatarcia śladów - sprawcy walizkę wykopali, a zwłoki spalili.
Sąd przyznał w piątek, iż nie udało się ustalić, który ze sprawców dokonał zabójstwa. Nie miało to jednak wpływu na uznanie winy, bo jak wskazał sąd, m.in. zachowanie sprawców po zbrodni dowodziło, że oboje godzili się ze skutkami popełnionego czynu. Jak wskazał sąd A. sprzedała złote sygnety ofiary w lombardzie, R. sprzedał natomiast narzędzia i inne przedmioty należące do zamordowanego.
Głównym celem zbrodni - jak przyjął sąd - było przejęcie nieruchomości ofiary.
Oskarżona dysponując dowodem osobistym i paszportem ofiary sporządziła szereg dokumentów, w których podrobiła podpis zamordowanego m.in. pełnomocnictwa, umowy pożyczek, najmu i sprzedaży przedwstępnej. Podjęła także działania związane ze znalezieniem notariusza, który miałby dokonać przeniesienia na jej rzecz własności mieszkań. Uzyskała w tym celu odpisy ksiąg wieczystych
– wyliczał sędzia.
Zamordowany był osobą samotną, nikt nie zgłosił jego zaginięcia. Zbrodnia wyszła na jaw, gdy nieletnia dziewczyna R. zaczęła opowiadać rodzinie i znajomym o spaleniu zwłok zamordowanego mężczyzny. Pośrednią drogą opowieść ta dotarła do miejscowego policjanta, który natychmiast zawiadomił o wszystkim prokuraturę w Nowym Dworze Mazowieckim. Wówczas odkryto szczątki w miejscu spalenia zwłok, a sprawców zatrzymano dzień przed umówionym już spotkaniem z notariuszem w związku z planowanym przejęciem nieruchomości.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/289835-historia-niczym-z-mrocznego-kryminalu-zabili-zeby-przejac-majatek-samotnego-milionera?strona=2