NASZ WYWIAD. Piotr Semka: Dla RAŚ kontrola nad muzeami i instytucjami kulturalnymi to punkt wyjścia do dominacji nad kulturą pamięci regionu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Jerzy Gorzelik, lider RAŚ. Fot. Wikipedia: Lestat (Jan Mehlich)
Jerzy Gorzelik, lider RAŚ. Fot. Wikipedia: Lestat (Jan Mehlich)

Działacze Ruchu Autonomii Śląskiej kontynuują swój "Kulturkampf". Dosłownie. Obecny dyrektor Muzeum Śląskiego przedstawił wizję merytoryczną placówki, w której główną osią jest pruska industrializacja Górnego Śląska i łagodniejsza wizja walki z polskością za kanclerstwa Bismarcka.

RAŚ walczy o pozostawienie Leszka Jodlińskiego na kolejnej kadencji dyrektora. Wszystkie sznurki w rękach trzyma śląska Platforma Obywatelska, która jest w koalicji z ludźmi Jerzego Gorzelika. Czy zwycięży źle pojęty pragmatyzm polityczny, czy konieczność obrony historycznym imponderabiliów na Górnym Śląsku?

O sprawie wokół Muzeum Śląskiego rozmawiamy z Piotrem Semką, dziennikarzem, publicystą, znawcą spraw polsko-niemieckich.

 

wPolityce.pl: RAŚ grozi ponoć zerwaniem koalicji z PO w sejmiku śląskim jeśli  dotychczasowy szef Muzeum Śląskiego nie zostanie wyznaczony przez marszałka województwa na kolejne 5 lat. Dlaczego autonomistom tak zależy na kontroli nad tą placówką?

Piotr Semka: RAŚ właśnie rozpętuje akcję propagandową pt. "Nie dla psucia Muzeum Śląskiego”. Trzy postulaty to: po pierwsze chcemy, aby dotychczasowy dyrektor muzeum Leszek Jodliński kontynuował misję budowy nowoczesnego i europejskiego Muzeum Śląskiego, pod drugie domagamy się, aby o kształcie merytorycznym placówki decydowali naukowcy, po trzecie aby uwolnić muzeum od politycznych manipulacji.

Postulaty brzmią chwytliwe, ale mają maskować absurd dominacji małej grupy ideologów śląskości oderwanej od polskości nad polityką historyczną Górnego Śląska. A ten cel RAŚ chce uzyskać za pomocą szantażu politycznego wobec koalicjanta z PO.

 

Chodzi o reelekcję Jodlińskiego?

Tak, Cała ta akcja ma doprowadzić do tego, aby Leszek Jodliński, który wywołał mnóstwo kontrowersji swoimi wypowiedziami na temat kształtu muzeum, został przeforsowany na drugą, pięcioletnią kadencję. Ta pierwsza kadencja kończy się 1 stycznia.

 

A co z konkursem w którym mogliby wystartować kandydaci z inną wizją dziejów Śląska?

W kompetencjach marszałka województwa, jako organu nadzorującego muzeum, jest rozpisanie konkursu, który dałby szanse na zderzenia się różnych koncepcji placówki.

Tymczasem RAŚ chce wymusić na marszałku, aby przedłużył Jodlińskiemu bez konkursu kadencję na kolejne pięć lat. W tym celu organizuje się kampanię, w której kreuje się hasło „nie dla psucia Muzeum Śląskiego”. Stawia się argument, że już Jodliński wykonał pracę i musi ją kontynuować. Pomija się, że warunki dla projektów konkursowych jakie wyznaczył Jodliński zbulwersowały polityków od SLD przez PiS do PO z racji sprowadzania dziejów Górnego Śląska od okresu po pruskiej industrializacji czy chęci wybielania Kulturkampfu Bismarcka. W swojej fascynacji  Jodliński zachowuje się w sposób ostentacyjnie arogancki w stosunku do odczuć kultury pamięci wielu mieszkańców Śląska. A marszałek z Platformy wydaje się ulegać szantażowi w sprawie Jodlińskiego, który uzyskał pełne poparcie RAŚ. Nieoficjalnie mówi się w kuluarach, że kwestia pozostawienia Jodlińskiego na stanowisku dyrektora muzeum to być albo nie być koalicji RAŚ z PO.

 

Dlaczego PO tak bardzo boi się RAŚ słabszego przecież koalicjanta? Czy to są naciski z centrali, może nawet samego Donalda Tuska?

Działacze PO oczywiście twierdzą, że jest im bardzo niewygodne tworzyć jakąś nową koalicję. Ale to jest raczej taka sytuacja, w której mała, ale bardzo zdecydowana grupa jaką jest RAŚ, potrafi wymusić swoje postulaty na większym partnerze. Doszło do sytuacji, w której Platforma, która reprezentuje przecież dużą część mieszkańców województwa śląskiego wszystkie aspekty polityki historycznej oddała małemu ugrupowaniu – RAŚ na który glosowało w ostatnich wyborach około 173 tys wyborców. Doszło do paradoksu, w którym propolskiej wizji dziejów Śląska  nie ma komu bronić, bo wszystkim wydaje się, że polskość tej ziemi jest tak oczywista, że nie ma co bronić tych wartości. Tymczasem RAŚ wylansował się na monopolistę „obiektywnego badania historii Śląska” i lansuje swoje propagandowe tezy dotyczące dziejów regionu. Gdy politycy PiS czy nawet tacy politycy PO jak wicemarszałek Piotr Spyra protestują  przeciw marginalizowanie w ekspozycji muzeum związków Śląska z Polską, to Jodliński a za nim RAŚ głoszą, że jest to „nacisk polityków”. A czy sam Jodliński nie realizuje linii polityków z ruchu Jerzego Gorzelika – z ich ślązakowską wizją historii? Tak oto używa się kostiumu rzekomej fachowości do obrony Leszka Jodlińskiego jako „historyka, na którego politycy próbują wywierać naciski”.

 

Czy to upieranie się PO przy koalicji z RAŚ może wynikać z tego, że ewentualne wyjście z niej byłoby przyznaniem się do błędu?

Być może tak właśnie jest. Dla PO jest to koalicja wygodna. Ponieważ Platforma łakomi się na rozmaite konfitury związane ze spółkami itd. A  RAŚ interesuje tylko polityka kulturalna - to wielu  płytkim pragmatykom z PO wydaje się to atrakcyjnym układem. Dla RAŚ kontrola nad muzeami i instytucjami kulturalnymi to punkt wyjścia do dominacji nad kulturą pamięci regionu. Politycy PO nie rozumieją, że gra idzie o oblicze tożsamości Śląska. Poza tym w dzisiejszej Polsce mamy do czynienia z sytuacją, w której politycy oddychają tlenem wytworzonym przez media. Dwa główne śląskie media – „Dziennik Zachodni” oraz „Gazeta Wyborcza”, dodatek katowicki, bardzo wyraźnie faworyzują RAŚ. Autonomiści są bardzo silni w blogosferze, a nawet portal Tomasza Lisa zapewnia Jerzemu Gorzelikowi bardzo atrakcyjne miejsca na jego wypowiedzi. Zbiegają się: moda na multikulti, moda na lekceważenie postulatów polskości w mediach i bezradność Platformy.

Co mogą w tej sytuacji robić Ślązacy którzy nie chcą dominacji RAŚ-iowej wizji historii?

Powinni żądać jasnego i przejrzystego konkursu jaki da równe szanse wszystkim kandydatom na szefa Muzeum Śląskiego na równych prawach. I nadzorować przebieg konkursu oraz żądać wyjaśnień według jakich kryteriów marszałek wybierze nowego dyrektora MŚ. RAS broniąc Jodlińskiego chce załatwić jego reelekcję za zamkniętymi drzwiami. Nie powinno się pozwalać na takie Układy. To dopiero jest prymat polityki nad fachowścią.

ROZM: Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych