Na początku kadencji każdy z 460 posłów mógł otrzymać od Kancelarii Sejmu służbowy tablet. Miało to nie tylko usprawnić pracę posłów, ale wprowadzić spore oszczędności, ograniczając drukowanie nadmiernej liczby dokumentów. Jak podawały media, nowe gadżety kosztowały ok. półtora miliona złotych, a zakup natychmiast spotkał się z krytyką. Okazało się bowiem, że wydano publiczne środki na wycofywaną z rynku generację tabletów.
To jednak nie koniec kontrowersji wokół nowych narzędzi poselskich. "Fakt" przyjrzał się z bliska w jaki sposób korzystają z nich parlamentarzyści. Oficjalnie oburzają się, gdy dziennikarze nazywają je zabawkami.
Jako zabawki tego nie traktuję, chodzi o informację
- mówi "Faktowi" poseł Ruchu Palikota Maciej Wydrzyński.
Najczęściej korzystam z wyszukiwarki, poczty i kalendarza, mamy bardzo fajne aplikacje zainstalowane przez specjalistów. Na tablecie przeglądam ustawy, dokumenty zajmowały bardzo dużo miejsca, a tutaj otwieram tablet i wszystko jest
– dodaje. Gdy jednak "Fakt" zajrzał mu przez ramię, dostrzegł niewybredne zdjęcia roznegliżowanych kobiet. Okazuje się, że posłowie są fanami nie tylko nagich modelek, ale i modeli.
Kolejny raz widać więc gołym okiem, że zainwestowane przez rząd pieniądze nie poszły w błoto. Dzięki nowym tabletom, posłowie mają wreszcie zajęcie w Sejmie.
mall, źródło: Fakt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/135683-sejmowe-obrady-nie-musza-byc-nudne-wystarczy-tablet-i-kilka-goracych-stron