Jacek Żakowski to mój dawny znajomy i nawet sojusznik w czasach, gdy stawiałem pierwsze kroki w dziedzinie politycznej analizy.
Był szefem działu publicystyki „Życia Warszawy” i chętnie puszczał moje teksty – były „prawicowe” w sensie thatcherystowskim i reaganowskim. Koledzy z redakcji (a dziś są to wielkie publicystyczne nazwiska) wspierający klasyczną polską prawicę (antyestablishmentową, nieco socjalną, domagającą się historycznych rozliczeń) mieli pretensję, że korzystałem z przychylności Jacka.
Czy żałuję, że nie odrzuciłem szansy, jaką mi dawał? Nie, pisałem, co myślałem, a krytykowała mnie lewacka konkurencja (Waldemar Kuczyński w „Wyborczej” ostro usiłował się ze mną rozprawić, miał jednak słabe argumenty).
Ale dziś zdaje mi się, że mój dawny sojusznik z „Życia W.” przegina. Proponuje (przemyśleć, zastanowić się), aby partie, które właśnie zdobyły władzę, oddały przegranym część wpływów na media. Radzi, by przegrany PiS mógł nadal zawiadywać TVP2.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/674005-zakowski-przegial-mowic-jednym-glosem