Agnieszka Holland nie czuła potrzeby udania się na granicę polsko-białoruską i porozmawiania z funkcjonariuszami Straży Granicznej, zanim zabrała się za realizację swojego filmu. Czyżby uznała konfrontację ideologicznych wymysłów z rzeczywistością za zbyt ryzykowną? Po takiej weryfikacji wszystkie sceny ukazujące mundurowych jako psychopatycznych sadystów musiałyby wypaść ze scenariusza. A zapotrzebowanie było przecież jasne.
Każda kolejna scena „Zielonej granicy” szokuje poziomem manipulacji i agresywnej propagandy. Polacy z Podlasia są ukazani jako bimbrownicy i ograniczeni światopoglądowo zawistnicy, strażnicy graniczni jako sadyści, a nielegalni migranci nasyłani na granicę przez Łukaszenkę jako prześladowani uchodźcy, szlachetni intelektualiści szukający lepszego życia. Nie zabrakło też wstawek politycznych, tak topornych, że twórcy socrealizmu mogliby się uczyć.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/663859-antypolski-chlam-agnieszka-holland-i-rosyjska-propaganda