W TVP usłyszałem o śmierci irlandzkiej piosenkarki. Żałobne westchnienia były okraszone zachwytami nad oryginalnością, autentyzmem i nonkonformizmem.
Znałem kilka jej piosenek i wiedziałem, że podarła portret Jana Pawła II oraz domagała się dymisji Benedykta XVI. Wszystko wskazywało więc, że autentyzm i nonkonformizm piosenkarki były zespołem gestów, które wpisywały się w dominujący zwłaszcza w show-biznesie trend. Mogłem machnąć ręką i powtórzyć to, co powtarzam od paru dekad. Żyjemy w świecie postawionym na głowie, rzeczywistości odwróconych sensów i wartości, w którym akty konformizmu są opiewane jako jego zaprzeczenie, stadne zachowania jako przejaw oryginalności, a klepanie frazesów jako oryginalność.
Przypomniałem sobie, że O’Connor użalała się nad losem homoseksualistów i odmawiała wysłuchania amerykańskiego hymnu. Wszystko, jak należy.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/657451-byc-sinead-oconnor-znak-czasu