Pogoda ma być piękna. Więc czas ruszyć w plener. Spacer, jazda na rowerze, wyprawa do lasu, a potem wygrzewanie się na pierwszym ciepłym słońcu. Ale w końcu trzeba coś wrzucić na ruszt.
Jeśli sądzisz, że grillowanie to wynalazek naszych czasów, grubo się mylisz. Zanim ludzie wynaleźli gliniane garnki, też przecież jadali pieczone mięso. Tyle tylko, że nie układali go na żeliwnych rusztach, lecz nadziewali na patyki albo kły mamuta. Tak więc tradycja siedzenia przy ognisku i pieczenia w nim różnych stworzeń, które nie zdążyły w porę uciec, jest prastarym obyczajem. Muzykowanie i śpiewanie przy ogniu też. Z tą różnicą, że w dawnych czasach zamiast węgla drzewnego płonęło prawdziwe drewno. W domach zresztą przez całe stulecia płonęły ogniska, a garnki albo w nich zakopywano, albo wieszano nad płomieniami.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/644100-zabawy-z-ogniem-w-koncu-trzeba-cos-wrzucic-na-ruszt