Czy sztuczna fala migracyjna to atak hybrydowy? A może skoordynowana akcja Mińska i Moskwy? Preludium wojny? Nie dla wszystkich. Gdy Agnieszka Holland bierze się za film o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej, można być pewnym, że zobaczymy w nim cierpienie obcokrajowców i jak najgorszy obraz Polaków, a zwłaszcza polskiego państwa i Straży Granicznej. Sama to zresztą zapowiada. Kino „bardzo zaangażowane” gwarantuje też ekipa, którą zatrudniła.
To miała być wielka tajemnica, ale ustawione w lesie pod Konstancinem setki metrów drutu żyletkowego Concertina nie uszły uwadze okolicznych mieszkańców. To m.in. tutaj Agnieszka Holland pracowała nad swoim najnowszym filmem „Zielona granica”.
Akcja dzieje się mniej więcej przed rokiem, gdy zaczął się kryzys humanitarny na białoruskiej granicy. Bardzo mnie to poruszyło, bo uświadomiło mi, że ta sytuacja w sensie ludzkich wyborów gdzieś przypomina mi inne filmy, które robiłam, a które działy się w odległej historii…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/642626-o-zlych-polakach-i-dobrych-obcych