Biskup Edward Dajczak z powodu depresji na rok przed emeryturą odszedł z urzędu. Spotkał się z powszechnym zrozumieniem, a nawet podziwem, i to ze strony zarówno duchownych, jak i świeckich.
Właściwie stał się bohaterem, bo za bohaterstwo uznaje się dzisiaj nie walkę ze słabością, ale jej obnoszenie. Nie oskarżam o to biskupa, choć kiedy czytam jego deklaracje, że sprawę mógłby ukryć, ale wolał stanąć w prawdzie, budzą się we mnie wątpliwości.
Szczujne redakcje Onetu, „Wyborczej” czy „Polityki” usiłowały wytropić krytykę Dajczaka ze strony duchowieństwa, by przedstawić ją jako wyraz bezduszności i obskurantyzmu polskiego kleru. Ponieważ nic takiego nie zaszło, zlepiły sprawę Dajczaka z piętnowaniem przez abp. Gądeckiego „deficytu wiary”, który prowadzi do „narcystycznego egoizmu”.
Wówczas pojawia się szukanie psychologii, psychoterapii czy też sportów mających zapewnić dobre samopoczucie…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/636033-modlitwa-czy-terapia-ziemskie-bytowanie