Planowałam inaczej. Już miałam na dziś gotowy tekst o aniołach. Ale zdarzyło się coś, co spowodowało zmianę planów. Jest inny tekst i inna historia…
Choć może nie tak do końca, bo mowa będzie tu w jakiś sposób o jednym z aniołów, co powiedzieli „Non serviam”… Opowiada ją moja publikacja pochodząca z 1990 r., drukowana na łamach miesięcznika społeczno-kulturalnego „Jaćwież”. To tekst o „Alfabecie Urbana”, który wówczas ukazał się na czytelniczym rynku.
Historia z Urbanem w tle
Gdyby książki mogły cuchnąć, tej nie dałoby się trzymać w domu. Ale oto przynajmniej 100 ze 176 osób, które znalazły się w „Alfabecie Urbana”, ma szansę zyskać miłość i powszechny szacunek swoich rodaków. O dziwo, jak powiada Urban (opisując Aleksandra Wieczorkowskiego), „publiczność wymaga, aby kopać się wytwornie. Miłość jej zdobywa się nie słusznością racji lub głębią myśli. Uczucia eksplodują do każdego, kto jest ofiarą chamstwa”. Sporo jest tych ofiar na 200 stronach książki.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/617526-koniec-stanu-wojennego-rynek-urbanaliami-bedzie-zalewany