Film „Orlęta. Grodno ’39” nie jest zły. Co nie znaczy, że nie można mu niczego zarzucić. Jest jednak atakowany ze względów światopoglądowych, a wykazywanie ewentualnych realnych lub insynuowanych niedociągnięć służy jedynie uzasadnieniu politycznie założonej tezy. To, że gromiony jest z obu stron cywilizacyjnej wojny, można by uznać za jego sukces. Bo jest to chyba pierwszy film, który pokazuje prawdziwe zderzenie kultur w II RP i jednocześnie atrakcyjność oraz siłę asymilacyjną polskości. To pierwsze wywołuje protest prawicy, drugie – jej przeciwników.
Felieton ten nie jest ani recenzją, ani nawet omówieniem „Orląt”. Chodzi mi o reakcje prawej strony sceny politycznej, bo wskazywanie, że lewica nie potrafi zaakceptować filmu, który pokazuje pozytywne strony naszej narodowej tradycji, a nawet polski heroizm, jest rzeczą banalną.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/617520-miedzy-pedagogika-wstydu-a-apologetyka