Na ekranie widać deskę rozdzielczą samochodu z dłońmi na kierownicy oraz ludzi spacerujących po chodniku przed przednią szybą auta. Głowa każdego z przechodniów oznaczona jest celownikiem. Głos nawigacji satelitarnej mówi: „Jazda na rzeź. Na co czekasz? Ulice są pełne celów. Rozjedź ich!”.
Ta strona internetowa w języku niemieckim – jak alarmują służby specjalne w Berlinie – rozprzestrzenia się dziś w internecie szybko zwłaszcza wśród młodych ludzi. Jej autorzy podają kierowcom cele do ataku: Berlin, Monachium, Frankfurt, Wiedeń, Bruksela, Antwerpia, Salzburg.
Samochód zamiast noża
Gdy niegdyś mówiono, że jakiś środek sam w sobie jest neutralny, ale można go użyć w dobrej lub złej sprawie, najczęściej podawano przykład noża – można nim ukroić chleb, ale można i zabić. Dziś w krajach niemieckojęzycznych coraz częściej zamiast noża przywołuje się przykład samochodu – można nim przemieścić się w inne miejsce, ale można też wjechać w tłum i pozabijać przypadkowych przechodniów.
W ostatnich czasach nóż stał się podejrzany. W Niemczech w zeszłym roku w obawie przed zamachowcami wprowadzono zakaz noszenia w miejscach publicznych noży o ostrzu dłuższym niż 6 centymetrów. Nie ma jednak zakazu jeżdżenia samochodem w miejscach publicznych. Dlatego islamiści coraz częściej wybierają ten rodzaj „broni”.
Już w 2014 roku ówczesny rzecznik ISIS Abu Muhammad al-Adnani zachęcał swoich współwyznawców, którzy z różnych przyczyn nie mogą zdetonować bomby lub użyć karabinu, by znaleźli niewiernego i przejechali go autem. Jego ówczesne oświadczenie zainspirowało erę „dżihadu samochodowego”, którego przedstawicielami byli zamachowcy w Nicei, Berlinie, Magdeburgu czy Monachium.
Zarządzanie przez ideę
„Vehicular Terrorism” jest praktycznie nie do wykrycia. Ktoś, kto kupuje składniki do bomby lub nawet nóż bojowy, zwraca na siebie uwagę. Ktoś, kto nabywa lub wynajmuje samochód, nie wzbudza podejrzeń (zawsze może też ukraść auto, co nie stanowi większego problemu). Cel jest łatwy do znalezienia – to centrum każdego większego miasta w godzinach szczytu. Ofiar może być też znacznie więcej niż w przypadku zamachu nożem – atakowana jest od razu cała grupa, a nie pojedyncza osoba.
Nie sposób takiego zamachowca namierzyć wcześniej, ponieważ pozostaje on zazwyczaj samotnym wilkiem, tzn. jest zarządzany przez ideę, a nie przez organizację. Nie ma żadnej struktury, do której należy; nie ma żadnego łącznika z centralą; nie ma przełożonych ani rozkazów; nie prowadzi do niego żaden trop. Jest zadaniowany przez wpuszczane do sieci apele, hasła i odezwy. Pod ich wpływem radykalizuje się i sam wybiera czas, miejsce oraz cel ataku. Aż do momentu przeprowadzenia zamachu nie ma praktycznie żadnego dowodu, na podstawie którego można byłoby mu udowodnić zamiar zabicia kogokolwiek.
Służby specjalne na Zachodzie mają naprawdę duży problem. Już wkrótce (w ramach europejskiej solidarności) może to być także problem Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/722088-wezwanie-w-sieci-do-dzihadu-samochodowego