Na łamach brytyjskiego tygodnika „The Economist” ukazał się tekst pod znamiennym tytułem: „Angela kto? Dziedzictwo Merkel wygląda coraz straszniej” (Angela who? Merkel’s legacy looks increasingly terrible). Materiał zaczyna się od porównania dwóch kobiet, które przez kilkanaście lat zdominowały całkowicie życie polityczne w swoich krajach: Margaret Thatcher i Angeli Merkel. W momencie przekazywania władzy swoim następcom obie wydawały się postaciami pomnikowymi. Z dzisiejszej perspektywy okazuje się jednak, że tylko dziedzictwo brytyjskiej premier przetrwało próbę czasu. Inaczej wygląda sprawa z byłą kanclerz, uznawaną jeszcze niedawno – obok Konrada Adenauera i Helmuta Kohla – za jednego z trzech gigantów polityki w powojennych Niemczech.
Matka Narodu
Kiedy w 2021 roku wycofywała się na emeryturę, nazywano ją „die Mutter der Nation”. Jej ustąpieniu towarzyszył w prasie światowej zalew artykułów, których autorzy rozpływali się nad politycznym geniuszem niemieckiej przywódczyni. Na portalu wPolityce opublikowałem wtedy podsumowanie jej urzędowania zatytułowane „Gorzki bilans 16-letnich rządów Angeli Merkel. To dziedzictwo pozostanie z nami na długo”. Wymowa tekstu szła w poprzek powszechnie panującym wówczas opiniom. Pisałem o katastrofalnych skutkach polityki energetycznej (Nord Stream 2), klimatycznej („Energiewende”), imigracyjnej („Wilkommenpolitik”) czy ideowej („CDU ohne C”), którą uprawiała wieloletnia kanclerz RFN.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gorzki bilans 16-letnich rządów Angeli Merkel. To dziedzictwo pozostanie z nami na długo
Dziś do podobnych wniosków dochodzi wiele środowisk w Europie, w tym redakcja „The Economist”. Do fatalnego dziedzictwa Angeli Merkel dorzucić można jeszcze regres niemieckiej gospodarki, która odczuwa skutki wieloletnich zaniedbań na poziomie planowania strategicznego. Jest czymś zastanawiającym, że najsilniejsza gospodarka w Europie pozostaje globalnym karłem, jeśli chodzi o najbardziej perspektywiczną dziś branżę na świecie, czyli IT. Kolejny zarzut dotyczy zrujnowania armii. Potężna niegdyś Bundeswehra znajduje się w stanie rozkładu, przedstawiając sobą obraz nędzy i rozpaczy.
Strach „ojcobójczyni”
Według czeskiego komentatora Mariana Kechlibara, nad rządami Merkel zaciążyły dwa czynniki. Pierwszym było dokonane przez nią „ojcobójstwo” na Helmucie Kohlu. To właśnie „mein Mädchen” (jak nazywał dawną działaczkę FDJ ojciec zjednoczenia Niemiec) wbiła nóż w plecy swemu szefowi, publikując w grudniu 1999 roku na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” tekst kończący de facto polityczną karierę żelaznego kanclerza.
„Matka Narodu” nie chciała powtórzyć jego losu, dlatego dbała o to, by u jej boku nie wyrósł żaden liczący się konkurent. Eliminowała więc wszystkich działaczy, którzy mogliby zagrozić jej pozycji, takich jak np. Friedrich Merz, Roland Koch czy Ole von Beust. Promowała natomiast osoby bezbarwne, nijakie, pozbawione charyzmy i inicjatywy. W ten sposób Merkel wyjałowiła intelektualnie i programowo swoją partię, redukując ją do technokratycznej struktury zarządczej. Za jej rządów CDU stała się pustą skorupą bez jakichkolwiek ideowych treści. Typowym produktem jej rządów jest Ursula von der Leyen, która przeniosła styl uprawiania polityki swej dawnej pryncypałki na poziom Unii Europejskiej, co widać już dobrze w Brukseli.
Mistrzyni populizmu
Drugim czynnikiem determinującym rządy Merkel był strach, by nie podzielić losu Gerharda Schrödera, który zapłacił utratą kanclerskiego fotela za przeprowadzenie niepopularnych reform pod nazwą Agenda 2010. Z tego powodu szefowa CDU starała się nie podejmować żadnych decyzji, które mogłyby zepsuć jej medialny wizerunek. Miała wręcz niewolniczy stosunek do opinii publicznej. Ideałem było dla niej trwanie bez wstrząsów i napięć, co dawało społeczeństwu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Populizm, według Kechlibara, kojarzymy zazwyczaj z politykami w stylu Juana Peróna, jednak Merkel osiągnęła mistrzostwo w uprawnianiu innego rodzaju populizmu, obsługującego stereotypy i uprzedzenia wykształconej klasy średniej z dużych miast.
W swych działaniach przewodnicząca CDU przypominała Zeliga – bohatera filmu Woody’ego Allena, który niczym kameleon upodabniał się do otaczającego go środowiska. Merkel potrafiła dokonać zwrotu o 180 stopni i przejąć program swych największych przeciwników politycznych, jeśli mogło to jej przynieść poklask mediów. Dlatego w 2011 roku podjęła decyzję o zamknięciu wszystkich elektrowni atomowych, a w 2015 roku otworzyła granice dla nielegalnych imigrantów.
Akuszerka Alternatywy dla Niemiec
Merkel zaprzepaściła też dorobek Adenauera i Kohla w innym obszarze. Podstawowym założeniem polityki CDU przez kilkadziesiąt lat było bowiem niedopuszczenie do powstania nowej partii, która sytuowałaby się na prawo od chadeków. Przejmowanie lewicowej agendy przez „Mutti” spowodowało jednak olbrzymi odpływ wyborców o poglądach konserwatywnych i narodowych. Dzięki temu powstała i urosła do rangi znaczącej siły Alternatywa dla Niemiec (AfD).
W ten sposób załamał się istniejący od dekad system polityczny. Powstanie nowej dużej partii prawicowej, otoczonej „kordonem sanitarnym” i pozbawionej zdolności koalicyjnych, spowodowało niemożność powstania koalicji rządowej, która byłaby jednorodna programowo. Chęć niedopuszczenia do władzy AfD wymusza powoływanie do życia egzotycznych koalicji, które z powodu radykalnych różnic wewnętrznych nie są w stanie prowadzić konsekwentnej polityki i sprawnie rządzić państwem.
Merkel postawiła też dzisiejszych przywódców CDU w trudnej sytuacji jeszcze z jednego powodu. W całej Europie z lewicowymi szaleństwami starają się walczyć partie prawicowe. Jak jednak niemieccy chadecy mogą sprzeciwiać się nierealnie wyśrubowanym normom zielonej transformacji czy polityce otwartych granic dla nielegalnych imigrantów, skoro to właśnie ich ugrupowanie przez lata forsowało uparcie te rozwiązania? Są pod tym względem niewiarygodni. Chyba że… odetną się od dorobku Angeli Merkel i dokonają ideowego „matkobójstwa”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/712614-angela-kto-fatalne-dziedzictwo-frau-merkel