Materiały zebrane przez polski wymiar sprawiedliwości są niezwykle poważne. Z taką teczką w Hiszpanii bez wątpienia trafiłby do więzienia, ale lewicowe media, które go wcześniej broniły, teraz siedzą cicho – powiedział PAP Esteban Urreiztieta, szef działu śledczego w dzienniku “El Mundo”, który zbadał dowody przeciwko Gonzalezowi. Paweł Rubcow vel Pablo Gonzales, działający dla GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej), został zwolniony z polskiego aresztu w ramach wymiany więźniów między krajami Zachodu a Rosją, co miało miejsce 1 sierpnia w Ankarze.
Działał m.in. w Polsce, wykorzystując status dziennikarza do zbierania informacji na Ukrainie dla rosyjskich służb specjalnych, jego celem było też zdobycie zaufania opozycjonistów rosyjskich. Został zatrzymany na granicy polsko-ukraińskiej w 2022 r. W połowie sierpnia Rubcow został oskarżony o szpiegostwo. Na początku września „Rzeczpospolita” napisała, że Rubcow - zanim został wydany Rosji - otrzymał dostęp do materiałów polskiego śledztwa, w tym tajnych. Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak tłumaczył, że do materiału dowodowego nie są przekazywane informacje ujawniające „techniki operacyjne” i dane, z którymi podejrzani nie powinni zostać zaznajomieni. Jak zapewnił, tak było też w sprawie Rubcowa.
FakeHunter: Co pan pomyślał obserwując w mediach powrót fałszywego hiszpańskiego dziennikarza Pabla Gonzaleza do Rosji i obecność samego prezydenta Putina na lotnisku?
Esteban Urreiztieta: Chyba każdy zastanawiał się wtedy, co zrobił Gonzalez dla Putina, co tłumaczyłoby takie powitanie i samą decyzję o włączeniu go do wymiany szpiegów. Oczywiście zdrowy rozsądek podpowiadał, że Gonzalez musiał zrobic coś niezwykle istotnego z punktu widzenia interesów Putina. Sądząc po informacjach dotyczących Nawalnego, głównego przeciwnika Putina, znalezionych przez polskie służby w mieszkaniu Gonzaleza, dobrze przysłużył się interesom Kremla.
Do jakich dokumentów miał dostęp dziennik „El Mundo” przygotowując najnowszy artykuł o Gonzalezie?
Przede wszystkim uderzyło mnie, że materiały zebrane przez polski wymiar sprawiedliwości są niezwykle poważne i pełne szczegółów. Z taką teczką w Hiszpanii bez wątpienia trafiłby do więzienia. W naszym śledztwie mieliśmy wgląd w kilkadziesiąt sądowych dokumentów, opisujących materiały odnalezione przez polskie służby w mieszkaniu Gonzaleza w lutym 2022 roku. To było jak śledzenie filmu szpiegowskiego. Moją uwagę zwrócił jego raport z 2017 roku zawierający adresy klinik – w Barcelonie i Lozannie - w których leczył się Nawalny po tym, jak próbowano go otruć. Na przejętych twardych dyskach znajdowały się np. także informacje dotyczące ukraińskich obozów szkoleniowych. To nie są tematy, którymi interesuje się zwykły, mało zresztą znany w Hiszpanii dziennikarz.
Mało znany? Dlaczego więc tak wielu hiszpańskich dziennikarzy wzięło go w obronę? Dziennik „El Pais” konsekwentnie go bronił niemal do momentu, kiedy schodził po schodach samolotu na moskiewskim lotnisku…
Akurat w „El Mundo” byliśmy w tej sprawie bardzo ostrożni i nie krytykowaliśmy polskich władz. Czekaliśmy na więcej informacji. Nie mieliśmy powodu, żeby przypuszczać, że Polska, europejski kraj, mogłaby kogoś wsadzić do więzienia bez dostatecznych dowodów na jego winę. Za to lewicowe media były zajadle krytyczne. Mówili i pisali, że Polska aresztowała hiszpańskiego dziennikarza bez cienia dowodu, bez formalnego oskarżenia, że to nielegalne. Teraz, kiedy już nie ma wątpliwości, kim w rzeczywistości jest Gonzalez, siedzą cicho.
I pana artykuł o szpiegowskiej działalności Gonzaleza nie jest w żaden sposób komentowany w mediach bliskich lewicy?
Milczą. Za to Gonzalez jest nadal aktywny w mediach społecznościowych. Udostępnia wybielające go artykuły.
Jak Gonzalezowi udało się tak długo, bo niemal dekadę, ukrywać swoją prawdziwą tożsamość i uchodzić za dziennikarza?
Nie wyróżniał się. Nie robił wokół siebie hałasu. Współpracował z niszowymi mediami, takimi jak postępowe „Publico” czy baskijska gazeta „Gara”. Trochę głośniej zrobiło się o nim dopiero wtedy, kiedy zaczął z nim współpracę wpływowy w Hiszpanii kanał telewizyjny „La Sexta”. Rosja zaczęła wtedy wojnę z Ukrainą w Donbasie. Pracował dla nich przez kilka miesięcy. To chyba było jego najbardziej znaczące zajęcie w hiszpańskich mediach. Szczerze mówiąc, każdy reporter znający rosyjski był wtedy dla hiszpańskich mediów cenny. Przeciętny hiszpański dziennikarz nie mówi po rosyjsku, nie zna się na Rosji czy wschodniej Europie. Na przykład „El Mundo” przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie nie miał tam korespondenta. Mieliśmy dziennikarza tylko w Moskwie. To chyba jedyne wytłumaczenie, dlaczego tak długo udało mu się udawać dziennikarza.
W jakich kręgach obracał się w Hiszpanii?
Miał kontakty z ugrupowaniami o charakterze radykalnym, takimi jak np. baskijskie Bildu, organizacją, która w przeszłości dopuszczała i wspierała terroryzm spod znaku ETA, czy skrajnie lewicowym Podemos na czele z Pablo Iglesiasem, rzeczywistym liderem tej partii, byłym wicepremierem. Te ugrupowania go wspierały. Zresztą pod ich wpływem, stanęli w jego obronie celebryci, aktorzy, tacy jak Carlos Bardem (brat Javiera Bardema) czy Juan Diego Botto, reżyser i scenarzysta. Nakręcili wideo, na którym mówili o wielkim skandalu, że w europejskim kraju wtrącono hiszpańskiego dziennikarza do więzienia bez formalnego oskarżenia i zarzucili hiszpańskiemu rządowi, że opuścił swojego obywatela w potrzebie. To jednak nie była jakaś wielka, masowa akcja poparcia, a jedynie dość wpływowa w tych kręgach grupa.
Wsparcia dla katalońskich separatystów
Rosja miała wspierać finansowo katalońskich separatystów. Czy to jakoś tłumaczy kontakty Gonzaleza?
Według dziennika „The New York Times” (artykuł z 21.09.24 r. - PAP) Canal Red firmowany przez Pablo Iglesiasa, jest prorosyjskim medium w Hiszpanii. Nie mam dowodów, na to, że Kreml wspiera ten kanał finansowo, ale taka możliwość istnieje. Te związki z Rosją, z których mógł korzystać Gonzalez widać więc gołym okiem.
Czy Kreml prowadził w hiszpańskich mediach jakieś kampanie dezinformacyjne wspierające Gonzaleza?
Prowadził i prowadzi. Dowody na to, że był szpiegiem są na stole, a mimo to nadal nie wszystkich one przekonują. „La Sexta” poinformowała o naszym artykule, ale media lewicowe milczą, a na Twitterze ukazują się komentarze ludzi związanych z lewicą zarzucające „El Mundo” publikację artykułu oskarżającego Gonzaleza bez pokrycia w dowodach.
Jakie informacje przekazywał Rosji Gonzalez?
Jak pokazują materiały znalezione u Gonzaleza – laptopy, iPady, telefony komórkowe i przenośne dyski – jego raporty trafiały do GRU, rosyjskiego wywiadu wojskowego, który nazywał w nich „biurem centralnym”. Oprócz materiałów dotyczących Nawalnego miał np. zdjęcia i filmy elektrociepłowni Siekierki w Warszawie, a także informacje z podróży do Ukrainy i Gruzji. Uczestniczył w szczycie NATO w Tbilisi i przygotował stamtąd sporo raportów dotyczących przygotowania Gruzji na ewentualny rosyjski atak. Starał się tam nawiązać kontakty z żołnierzami. Był na przykład na ślubie Gruzina z oficer armii amerykańskiej Katriną Hensley. To wydarzenie opisał w swoim raporcie i podkreślał, jak ważna była to okazja, by zbliżyć się do tego środowiska, także amerykańskich służb działających w Gruzji. Z kolei w 2016 roku - to według mnie jeden z ważniejszych raportów - udało mu się dostać do ośrodka wojskowego w pobliżu Lwowa. Został tam przyjęty jako zachodni dziennikarz i mógł fotografować obiekty wojskowe i rozmawiać z amerykańskimi oraz kanadyjskimi instruktorami. Dzięki temu doniósł GRU o tym, jak wyglądają treningi ukraińskich żołnierzy.
Jakimi kanałami przesyłał swoje raporty?
Używał czatów w grach wideo. To był jego główny kanał komunikacji z rosyjskimi mocodawcami.
Mnóstwo podróżował, ale czy efekty tych podróży były widoczne w hiszpańskich mediach?
Praktycznie nie, ale nie tylko to powinno wzbudzać wątpliwości. Pytanie, które wówczas warto było sobie zadać brzmiało: skąd brał na to pieniądze? Nawet korespondent w Moskwie tak dużej gazety jak „El Mundo” nie miałby środków na podróże odbywane przez Gonzaleza, który pracował przecież dla niszowych mediów.
Co w tym czasie robił w tej sprawie hiszpański wywiad?
Z tego co wiem, hiszpańskie służby w trzecim miesiącu aresztu Gonzaleza zadzwoniły do premiera Sancheza i poprosiły go, żeby go nie bronił, bo jest rosyjskim szpiegiem. To wyjaśnia, dlaczego hiszpański rząd trzymał stronę polskich władz, a premier Sanchez powiedział, że ufa polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
Czy Pablo Gonzalez wyrządził jakieś szkody w samej Hiszpanii?
W dokumentach, które widzieliśmy nie ma śladu, żeby celem jego działalności szpiegowskiej była Hiszpania. Tu był legendowany, ale jego raporty dotyczyły innych krajów. Oczywiście istnieje możliwość, że szpiegował także w Hiszpanii. Mógł brać udział w kampaniach dezinformacyjnych mających na celu pogłębienie podziałów w naszym kraju i atak na naszą integralność. Hiszpański wymiar sprawiedliwości bada obecnie kontakty katalońskich separatystów z Rosją i bardzo możliwe, że Gonzalez także był w to zamieszany.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/709048-dziennikarz-el-mundo-bronili-rubcowa-teraz-siedza-cicho