Tim Walz, nowy kandydat demokratów na wiceprezydenta, wniósł do kampanii wyborczej w USA nową narrację, którą natychmiast podchwyciły za nim media głównego nurtu w Ameryce. Obecny gubernator Minnesoty zaczął bowiem pod adresem Donalda Trumpa i J.D. Vance’a używać słowa „freak”, oznaczającego dziwaka, ekscentryka, człowieka nieobliczalnego (a więc kogoś, z kim można się powygłupiać na imprezie, ale nie można mu, broń Boże, dać do ręki żadnej władzy). Powyższy termin nie miał w sobie jednak jednoznacznie negatywnych konotacji, więc Walz zaczął swych konkurentów określać przymiotnikiem „weird”, czyli dziwaczny, niepokojący, upiorny. W końcu dodał do tego słowo „creepy”, oznaczające osobę przerażającą, wstrętną, przyprawiającą o gęsią skórkę. Na tle tak zarysowanych rywali przedstawiciele demokratów reprezentują więc – jak sami podkreślają, a powtarza to za nimi wiele mediów – upragnioną normalność.
Na tej fundamentalnej różnicy – między normalnością a nienormalnością – budowana jest dziś cała narracja sztabu wyborczego Kamali Harris i Tima Walza. Nieustanne podkreślanie owego kontrastu to także sposób na ucieczkę od dyskusji na niewygodne dla demokratów tematy dotyczące gospodarki, imigracji, bezpieczeństwa, porządku publicznego etc.
I kto tu jest nienormalny?
Trzeba przyznać, że jest to zabieg dość zadziwiający w przypadku środowisk, które sprzeciwiają się używaniu słowa „normalny”. Kręgi lewicowo-liberalne twierdzą bowiem, że jest to określenie nie tyle opisowe, ile wartościujące, dlatego zawsze gorąco protestują, gdy mowa jest o normalnej rodzinie, normalnym małżeństwie, normalnych zachowaniach seksualnych etc. Ich zdaniem rzeczywistość społeczna jest nienormatywna, dlatego każdy, kto mówi o normalności, jest automatycznie podejrzany jako osobnik o poglądach autorytarnych i nietolerancyjnych.
Nagle jednak, w obliczu kampanii wyborczej, wyklęte pojęcie normalności powraca do łask. Trzeba przyznać jednak, że jest to nietypowa normalność. Normalne jest bowiem zabijanie dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży lub nawet po porodzie, natomiast nienormalna jest obrona życia. Normalne jest twierdzenie, że mężczyzna może urodzić dziecko, natomiast nienormalne jest upieranie się, że mężczyzna nie może zostać matką. Normalne jest amputowanie dzieciom zdrowych organów (obcinanie chłopcom penisów, a dziewczętom piersi), a nienormalne jest protestowanie przeciwko temu. Normalny jest pogląd, że istnieje kilkadziesiąt rodzajów płci, natomiast nienormalne, że zdanie, że mamy tylko dwie płcie: męską i żeńską.
To „normalność” świata na opak, w którym pojęcia zamieniają się w swoją odwrotność: konformizm nazywany jest bezkompromisowością, stadne zachowania indywidualizmem, łamanie prawa przywracaniem praworządności etc. Wyborczy triumf demokratów oznaczać będzie nie tylko zwycięstwo polityczne ich obozu, lecz także zwycięstwo takiego właśnie rozumienia „normalności”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/705143-kto-w-usa-reprezentuje-normalnosc-a-kto-nienormalnosc