Niedawno w rosyjskim internecie (runecie) ukazał się ciekawy wywiad z Jewgienijem Skripnikiem ps. „Prapor”, jednym z najbliższych towarzyszy broni Igora Girkina ps. „Striełkow”, który w 2014 roku był głównodowodzącym sił prorosyjskich separatystów w Donbasie, a dziś odsiaduje wyrok czterech lat więzienia za „nawoływanie do ekstremizmu”. Wojenny watażka był gościem programu Mirosławy Reginskiej, prywatnie żony Girkina, która prowadzi własną audycję na kanale Telegram. Wspomniana rozmowa wiele mówi nam o nastrojach, jakie panują dziś w środowiskach rosyjskich hurrapatriotów, którzy najmocniej parli do wojny na Ukrainie.
Katastrofa, koszmar, apokalipsa
Dopytywany o sytuację na froncie Skripnik, który ma tam wielu znajomych, używa dodanych słów: katastrofa, koszmar, apokalipsa. Jego zdaniem straty Rosjan podczas obecnej kontrofensywy są gigantyczne i nieproporcjonalnie duże w zestawieniu z niewielkimi zdobyczami terytorialnymi. „Prapor” obwinia za to dowództwo wojskowe, które – jego zdaniem – nie ma kwalifikacji, a także najwyższe władze państwowe, które należy zmienić. Według niego nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo w tej wojnie, czyli pokonanie Ukrainy.
Na pytanie, co powiedziałby rosyjskim ochotnikom, którzy zgłaszają się na front, odrzekł krótko: wolałby, żeby zostali przy życiu, dlatego nie będzie nikogo do tego namawiał. Dodał, że nie posłałby tam własnego syna, a więc tym bardziej nie będzie wyprawiał cudzych dzieci do miejsc, gdzie szansa na przeżycie jest znikoma.
Indagowany, co myśli o licznych doniesieniach blogerów o tym, że ranni żołnierze rosyjscy są prosto ze szpitali odprawiani z powrotem na front bez leczenia, Skripnik poprosił Reginską, żeby nie zadawała mu takich pytań, ponieważ prawdziwa odpowiedź naraziłaby go na ryzyko procesu sądowego i wyroku skazującego za znieważanie armii rosyjskiej. Jego zdaniem sytuacja na froncie jest całkowicie różna od tej, którą odmalowują przez widzami kremlowscy propagandyści w rodzaju Sołowjowa czy Kisieliowa.
Kłamstwa, kradzieże, korupcja
Okazuje się, że ostatnio jednak także Sołowjow przejrzał na oczy i zaczął w swoim programie rzucać oskarżenia, że społeczeństwo jest okłamywane w sprawie wojny na Ukrainie. Przez dwa i pół roku Rosjanie słyszą bowiem, że ich armia odnosi nieustanne zwycięstwa, a mimo to działania wojenne przenoszą się na ich teren; wszystkie ukraińskie drony mają być rzekomo zestrzelone, a mimo to płoną rosyjskie składy ropy i centra dowodzenia; armia ponosi olbrzymie straty, a lokalni dowódcy oszukują kierownictwo kraju i kradną.
Do głosów krytyki przyłączają się też goście Sołowjowa, np. rosyjski ekspert ds. wojskowości Władysław Szurygin powiedział wprost, że ani rosyjskie lotniska, ani składy ropy nie są chronione przed ukraińskimi dronami, ponieważ rosyjscy dowódcy wolą spisać spalone samoloty na straty niż budować systemy ochrony. Mówił też o masowym zjawisku dezercji, które miejscowi dowódcy ukrywają przed swymi zwierzchnikami. W ten sposób liczebność jednostek bojowych jest sztucznie zawyżana. W bój idą więc oddziały, które mają znacznie mniej żołnierzy niż myśli naczelne dowództwo.
Inny z gości Sołowjowa, ekspert ds. służb specjalnych Siergiej Karnauchow, który przez ostatnie dwa lata wychwalał rosyjską generalicję na sukcesy na froncie, teraz zaczął ją ganić za porażki, kradzieże i korupcję. Szczególnie oberwało się Timurowi Iwanowowi, jeszcze do niedawna wiceministrowi obrony u boku Siergieja Szojgu, który w kwietniu tego roku został aresztowany za korupcję. Karnauchow zażądał publicznie rozstrzelania Iwanowa za obrazę munduru rosyjskiego żołnierza.
Dobry car i źli bojarzy
Nastroje wśród prokremlowskich elit są więc dalekie od euforii. Przyczyniają się do tego niewątpliwie informacje o olbrzymich stratach na froncie. Według niedawnych danych brytyjskiego wywiadu Rosja w maju i czerwcu straciła na Ukrainie 70 tysięcy (zabitych lub poważnie rannych) żołnierzy. Co prawda moskiewscy propagandyści lubią powtarzać, że Rosja ma 144 miliony obywateli i nieograniczone zasoby ludzkie, jednak nie do końca odpowiada to prawdzie.
Jak pisze Francis Dearnley na łamach „The Telegraph”, rosyjska populacja w wieku poborowym nie jest wcale tak pokaźna, ponieważ liczy 14 milionów. Wielu z nich nie kwalifikuje się jednak do służby wojskowej z powodów zdrowotnych. Szacuje się też, że od połowy marca 2022 roku aż do dziś z Rosji wyjechało około 1,2 miliona młodych mężczyzn, byle nie zostać wcielonymi do armii. Putin unika też mobilizowania rekrutów z dużych miast, takich jak Moskwa czy Petersburg, by uniknąć niepopularnych działań w najbardziej opiniotwórczych ośrodkach. Werbunek odbywa się więc głównie na prowincji, często wśród mniejszości etnicznych. To źródło już jednak także wysycha. W rosyjskiej „głubince” są całe wsie i miasteczka pozbawione młodych mężczyzn. Również więzienia zostały opróżnione z kryminalistów, którzy otrzymali amnestię w zamian za udział w wojnie.
Liczebność wojska to jednak nie wszystko. Liczy się także przeszkolenie, które wymaga czasu, dostęp do zaawansowanych technologii militarnych, a także morale wojska i motywacja do walki. Zdaniem Dearnley’a Ukraińcy posiadają dodatkowy atut, którego nie mają Rosjanie: determinację i wolę przetrwania jako wolny naród.
Jak wytłumaczyć fakt, że kremlowscy propagandyści zaczęli nagle mówić o rzeczach do tej pory przemilczanych? Najprawdopodobniej chodzi o to, że negatywnych zjawisk nie da się już dłużej skrywać, a więc należy wskazać odpowiedzialnych za błędy i porażki. Zaczęły się już aresztowania, a po nich nastąpią procesy pokazowe, by ukarać winnych. Zgodnie ze starym rosyjskim zwyczajem: dobry car i źli bojarzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/700096-fatalne-nastroje-wsrod-rosyjskich-hurrapatriotow