Jak przekonujemy się niemal codziennie - wzrost dostępu do informacji skutkuje coraz większą niewiedzą i bierną postawą wobec grożących nam niebezpieczeństw. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć tak niską frekwencję Polaków w ostatnich wyborach, gdy wiemy że UE chce zająć się nami począwszy od żołądka (mięsko z in vitro) aż po dach, a ściślej dyrektywę budynkową?
W trwającej obecnie układance frakcji i sojuszy w nowym Parlamencie Europejskim wyłoni się nowa, choć zapewne w pewnym sensie stara, „grupa trzymająca władzę” i interpretująca traktaty podług wytycznych najbardziej wpływowych komisarzy i grup interesów. Zobaczymy, jaką rolę odegra Donald Tusk przy tych szachach w Brukseli, bo zarówno on jak i premier Grecji Kyriakos Mitsotakis będą negocjować w imieniu ludowców cztery najważniejsze nazwiska komisarzy, które będą wyznaczać plan działania UE na następne pięć lat.
Trzeba bowiem wyłonić nowego przewodniczącego PE, przewodniczącego KE, przewodniczącego Rady Europejskiej i Wysokiego Przedstawiciela ds. polityki zagranicznej. Znając rozmach Tuska w zwijaniu naszego państwa, spodziewajmy się utraty ostatnich resztek możliwości wpływu na brukselską machinę. Europejscy Socjaliści, czyli druga ilościowo frakcja PE mianowała zaś premiera Hiszpanii Pedro Sáncheza i kanclerza Niemiec Olafa Scholza na negocjatorów do rozmów o podziale najważniejszych „stołków”.
Co ciekawe, mało się mówi, że Hiszpania to jedyny duży kraj UE, który już w dniu wyborów do PE gra nieuczciwie, bo nie wymaga minimalnego progu głosowania, czyli owych 5 proc., pomimo że Bruksela domaga się tego od 2018 r. wobec wszystkich krajów członkowskich liczących powyżej 35 posłów. Tym samym Madryt daje możliwość zdobycia mandatów eurodeputowanych kandydatom z egzotycznych partyjek jak np. przedziwna nowa populistyczna formacja w Hiszpanii „Se acabó la fiesta” (Koniec imprezy!) która zabrała 3 mandaty partii VOX. Gdyby Hiszpania zastosowała się do reguły 5 proc. głosów to „załapałyby się” tylko 3 pierwsze partie polityczne a sam VOX miałby silniejszą reprezentację (jak wyliczono miałby co najmniej 9 europosłów a nie 6 obecnych). Rząd Hiszpanii jak zwykle nie śpieszy się z wyjaśnieniami, dlaczego nie chce dostosować swoich procedur do powszechnie obowiązujących w UE, ale wiadomo, że narzucenie minimalnego progu 5 proc. głosów wykluczyłoby z Parlamentu Europejskiego odwiecznych sprzymierzeńców i koalicjantów lewicy i skrajnej lewicy czyli partie separatystyczne Hiszpanii.
Wiadomość, że premier Polski Donald Tusk będzie uczestniczył w negocjacjach z premierem Hiszpanii i kanclerzem Niemiec, przyprawia o dyskretny uśmiech politowania wobec wszystkich nas - Europejczyków. Jakie zasługi dla „przywracania praworządności” w Polsce ma Tusk? Niestety wszyscy doskonale odczuwamy na własnej skórze. Jakie zasługi ma Scholz, że wyrasta mu w geometrycznym tempie konkurencja ze strony ekstremistów z AfD? Też się domyślamy. A jednak mianowanie głównego sekretarza wciąż istniejącej światowej Międzynarodówki Lewicowej: premiera Hiszpanii Pedro Sancheza, (który wczoraj ogłosił faktyczną dyktaturę lewicową na wzór wenezuelski) na negocjatora najważniejszych stanowisk w UE zwyczajnie już bawi. Cała mainstremowa prasa Europy rozpisuje się o postawieniu w stan oskarżenia zarówno jego żony Begoñi Gómez jak i brata Davida Sáncheza za handel wpływami i korupcję, bo nawet obecne „elity europejskie” nie przywykły słyszeć o tak żenujących przejawach praktyk korupcyjnych w najbliższej rodzinie 1-ej osoby w państwie i w jej najbliższym partyjnym otoczeniu.
A jednak: „Hulaj duszo polityka, piekła nie ma” i tak oto premier Sanchez zostaje wynagrodzony rolą negocjatora na szczytach UE. Co prawda wczoraj ogłosił 15 dniowe ultimatum wobec największej opozycyjnej partii Ludowców, grożąc że albo wezmą udział w odnowieniu składu sędziowskiego hiszpańskiego KRS albo jego rząd sam się zajmie nominacjami sędziowskimi, ale nikt się w Europie nigdy nie przejmował zamachem na wymiar sprawiedliwości, jaki przeprowadzał tam systematycznie lewicowy premier.
Obserwując podwórko polskie i hiszpańskie można zatem dojść do wniosku, że zawsze praworządne jest to co podoba się socjalistom europejskim i ich akolitom z EPL choćby było jawnym gwałtem na Konstytucji państwa i dobrym obyczaju w polityce.
Miejmy zatem oczy szeroko otwarte na negocjacje z udziałem liderów o tak „nieposzlakowanej” opinii w UE, jaką cieszy się Sanchez, Scholz i Tusk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/695348-zadecyduja-o-obsadzie-najwazniejszych-stanowisk-w-ue