Klaruje się układanka na szczytach władzy: jeśli KE zachowa Ursula von der Leyen, a szefową PE pozostanie Roberta Metsola, liberałowie otrzymają stanowisko szefa dyplomacji, a socjaldemokraci - szefa Rady Europejskiej. Estońska premier Kaja Kallas na czele unijnej dyplomacji pozwoliłaby zachować geograficzną równowagę.
O obsadzie czterech najważniejszych stanowisk w UE przesądzą szefowie państw i rządów. Podejmą oni negocjacje na nieformalnym szczycie 17 czerwca. Będzie to okazja do pierwszej wymiany zdań, bowiem - jak słyszymy w Radzie Europejskiej, a więc u gospodarza szczytów Charlesa Michela - przywódcy nie mieli do tej pory możliwości wymienienia ze sobą poglądów na żywo na ten temat.
Polski premier przyjedzie do Brukseli dzień przed szczytem - w niedzielę 16 czerwca. Tusk wraz z greckim premierem Kiriakosem Micotakisem reprezentują przywódców w negocjacjach z ramienia Europejskiej Partii Ludowej (EPL).
Wówczas będziemy w ogóle wiedzieć, czy wśród liderów jest jakakolwiek opozycja przeciwko von der Leyen. Sprzeciw trzech czy czterech stolic spowodowałby, że trzeba by było szukać kandydatury alternatywnej
— podkreśliło źródło PAP.
Niemiecka polityczka ubiega się o drugą kadencję na stanowisku KE. Po niedzielnych wyborach pozycja von der Leyen jest jednak bardzo mocna - jej EPL wygrała, nieznacznie zwiększając swój stan posiadania w PE. EPL zdobyła tym samym przewagę nad innymi ugrupowaniami, zwłaszcza nad liberałami i Zielonymi, którzy - jak mówi jeden z rozmówców - po niedzieli „liżą rany”.
Osoba z kierownictwa EPL podkreśla, że partia chce wziąć przywództwo w KE i PE i jako najsilniejsza grupa powinna mieć głos przesądzający. Krytykuje „próby zakulisowego podrzucania nazwisk”, wskazując na krążące nazwisko byłego premiera Włoch i prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego. Według doniesień medialnych miał go promować francuski prezydent Emmanuel Macron. W Brukseli niektórzy wyrażają przekonanie, że francuski przywódca, pokonany w wyborach do PE przez Zjednoczenie Narodowe związane z Marine Le Pen i uwikłany w kampanię przed przedterminowymi wyborami, do których sam doprowadził, będzie mieć mniej czasu na unijne rozgrywki.
Osłabionym liberałom może przypaść stanowisko wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych, na które typowana jest estońska premierka Kaja Kallas. Taka nominacja pozwoliłaby też zachować równowagę geograficzną pomiędzy zachodnimi a wschodnimi stolicami UE, o którą zabiega m.in. polski rząd. Fakt, że Kallas jest skupiona na sprawach wschodnich, może utrudniać zgodę na jej kandydaturę ze strony państw południa, które chcą większego zaangażowania UE w Afryce. Liberałowie zabiegają także o pozycję sekretarza generalnego Rady Europy, o które ubiega się komisarz ds. sprawiedliwości z Belgii Didier Reynders. Organizacja ta, co prawda, nie jest związana z UE, ale o obsadzie tego stanowiska zdecyduje Zgromadzenie Parlamentarne, w którego skład wchodzą wszystkie kraje członkowskie UE.
W takim scenariuszu stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej przypadłoby socjaldemokratom. Najczęściej wskazywanym nazwiskiem jest Antonio Costa, były premier Portugalii. W związku ze skandalem korupcyjnym w jego rządzie problem z taką nominacją mogą jednak mieć kraje tzw. północy, które są pryncypialne w kwestiach rządów prawa.
Źródło w kierownictwie EPL odrzuca zabiegi partii Zielonych o włączenie się w proces obsady stanowisk, bo EPL zdoła - jak tłumaczy - zbudować większość w PE z socjaldemokratami i liberałami i to z nimi podzieli stanowiska. Poparcie w PE jest potrzebne, bowiem układankę wynegocjowaną przez unijnych przywódców będzie musiała zaakceptować sama izba, przegłosowując kandydaturę na szefa lub szefową KE.
Pierwsze posiedzenie PE
Jeśli liderzy porozumieją się ostatecznie co do tego, kto będzie przewodniczącym KE i kto weźmie pozostałe stanowiska na szczycie w dniach 27-28 czerwca, to Parlament Europejski mógłby już głosować na pierwszym posiedzeniu, które rozpocznie się 16 lipca. Na taki scenariusz jest gotowa - jak podkreśla źródło - EPL i za tym optuje polski premier Donald Tusk, który uważa, że szybkie porozumienie pokaże jedność Unii w obliczu wyzwań, przed jakimi stoi UE: wojny w Ukrainie i potencjalnej zmiany na stanowisku prezydenta w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli EPL w przeforsowaniu kandydatury von der Leyen w PE będzie potrzebne wsparcie - bo np. część socjaldemokratów nie będzie chciała jej poprzeć, to najprawdopodobniej będzie trzeba go szukać na prawo do EPL - w szeregach Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do których należą partia Bracia Włosi premierki Giorgi Meloni, ODS premiera Czech Petra Fiali czy Nowy Sojusz Flamandzki, który w niedzielę wygrał wybory w Belgii. W EPL jest bowiem niskie zaufanie do Zielonych - ugrupowania głosującego w 2019 roku przeciwko kandydaturze von der Leyen.
EPL chce wziąć nie tylko KE, ale też PE, na czele którego ma pozostać Maltanka Roberta Metsola. Objęła ona urząd w 2022 roku na dwuipółroczną kadencję. Na taki sam okres miałaby pozostać na stanowisku teraz. Dyplomata, pytany o to, dlaczego o to stanowisko nie zawalczy Polska, lecz odda je Malcie bez walki, mówi, że Metsola jest „elementem stabilizującym” układankę, na który zgodzić się może większość przywódców.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/695227-to-oni-moga-rzadzic-europa-po-wyborach-poznalismy-nazwiska