Dziennik „The New York Times” poinformował, a za nim powtórzyły to media w Polsce, że prezydent Joe Biden w toku rozmów z Wołydymirem Zełenskim zgodził się dyslokować drugi system rakiet Patriot na Ukrainę.
W artykule nowojorskiego dziennika mowa jest o tym, że najprawdopodobniej przesunięta zostanie bateria Patriotów chroniąca dziś lotnisko w podrzeszowskiej Jasionce, która obsługiwane jest przez rotacyjne siły amerykańskie. Ograniczenie informacji jedynie do tego rodzaju danych sugerowałoby, że Amerykanie albo planują wycofanie części swego kontyngentu z Polski (obecność rotacyjna), albo pozostawią podrzeszowskie lotnisko bez należytej ochrony, co mogłoby wystawić je na ewentualne rosyjskie uderzenia.
Tego rodzaju wnioski są nie tylko błędne, ale na dodatek sugerują defensywną postawę sojuszników Ukrainy, podczas gdy podjęte ostatnio decyzje, w tym i ta dotycząca amerykańskich Patriotów, wskazują na korzystną zmianę zachodniej strategii, a nawet na kształtujący się właśnie plan wygrania wojny z Federacją Rosyjską.
Ale po kolei. Zacznijmy od informacji „The New York Times”. Dziennikarze piszą, powołując się na anonimowe źródła w Białym Domu i Departamencie Obrony, że systemy Patriot są dziś najbardziej poszukiwanym rodzajem broni. Tak jest w istocie. Amerykańskie siły zbrojne mają na wyposażeniu 14 baterii, a w świetle wypowiedzi prezydenta Ukrainy Zełenskiego, który mówił o tym ostatnio choćby w Bundestagu, aby gwarantować bezpieczeństwo własnej przestrzeni powietrznej, Kijów potrzebuje ich co najmniej o 7 więcej, niźli te które obecnie posiada (wysłane m.in. przez Stany Zjednoczone, Niemcy i Holandię). W związku z narastającym zagrożeniem w wielu punktach na świecie, w tym na Bliskim Wschodzie i na półwyspie koreańskim, Stany Zjednoczone mają ograniczone możliwości manewru, jeśli chodzi o wysłanie Patriotów na Ukrainę. Jedna bateria znajduje się na Hawajach, jedna szkoleniowa w Oklahomie, inne chronią amerykańskie bazy. To powoduje, i tak argumentują rozmówcy dziennika, iż jedynym dostępnym i położonym relatywnie blisko Ukrainy systemem, który może zostać przesunięty jest ten, który strzeże Jasionki. Nie stanie się to jednak bardzo szybko, tym bardziej nie oznacza pozostawienia lotniska bez ochrony, bo jak informują dziennikarze, jeszcze w kwietniu szef Pentagonu Lloyd Austin rozpoczął rozmowy z sojusznikami z NATO, aby ci bardziej zaangażowali się w działania na rzecz wzmocnienia obrony przestrzeni powietrznej Ukrainy i szerzej wschodniej flanki.
Inicjatywa Holandii ws. dostawy Patriotów na Ukrainę
Akcja ta przynosi rezultaty, bo pod koniec maja rząd Holandii ogłosił, iż stanie na czele inicjatywy, koalicji chętnych, której celem są dostawy Patriotów na Ukrainę. Jak poinformowała minister Ollongren, zidentyfikowano kraje, które mogą wejść w skład tej grupy (działania dotyczą zarówno wyrzutni i systemów radarowych, jak i amunicji), i jak do tej pory widoki na szybkie rozpoczęcie dostaw są dobre. Jej zdaniem niedługo może zostać wysłana przez Holandię druga bateria, co razem z amerykańską oznaczałoby dwa dodatkowe systemy, które mają szansę znaleźć się na ukraińskiej ziemi. Te są pilnie potrzebne, o czym ostatnio mówił choćby minister Kułeba. Chodzi o to, aby Ukraina mogła zwiększyć protekcję Charkowa, i zacząć z większa skutecznością chronić swój system energetyczny, który został już w poważnym stopniu zniszczony przez Rosjan (w przypadku elektrociepłowni ogrzewających miasta mowa jest nawet o zniszczeniu 90 proc. potencjału). Do końca lipca, jak deklarował niedawno kanclerz Scholz Niemcy mają wysłać na Ukrainę kolejną baterię Patriotów. Dziennikarze informują też, że Lloyd Austin zachęcał państwa sojuszników Stanów Zjednoczonych, aby te wykazały się większą aktywnością i ponoć widoki na przełom są dobre. Może to oznaczać, że amerykańskie Patrioty pod Jasionką zostaną zastąpione przez inne systemy z państw NATO, albo, czego też nie należy wykluczyć, przyspieszone zostaną procedury SICO związane z pełnym wdrożeniem pozyskanych przez Polskę Patriotów do obrony przestrzeni powietrznej naszego kraju. Pierwotnie trzeci etap tego procesu miał się zakończyć na przełomie roku 2024 i 2025, co niewykluczone, że uda się przyspieszyć. Wydaje się zatem, że myślenie, iż Jasionka pozostanie bez ochrony, bo Amerykanie przesuną swe Patrioty na Ukrainę jest nieuprawnione.
Ale w całej sprawie jest jeszcze kilka znacznie ciekawszych elementów. Trzeba bowiem postawić pytanie, dlaczego teraz Zachód zwiększa dostawy systemów obrony przestrzeni powietrznej na Ukrainę. Oczywistym powodem jest zwiększenie ochrony atakowanych przez Moskali miast, ale czy jedynym?
Minister Kajsa Ollongren w rozmowie z ukraińskim portalem Europejska Prawda powiedziała, że pierwsze dostawy myśliwców F-16 rozpoczną się latem tego roku. Najpierw Kijów otrzyma samoloty z Danii, potem z Holandii. Warto przypomnieć, że niedawno o przekazaniu bliżej nieokreślonej liczby samolotów Mirage 2000 informował prezydent Francji. Ollongren w wywiadzie powiedziała zdanie, które warto odnotować. Otóż w jej opinii dostawy myśliwców oraz systemów obrony przestrzeni powietrznej nie tylko zwiększa możliwości obrony Ukrainy, ale z czasem, bo jest to proces choć niekoniecznie rozciągnięty na długie miesiące, dadzą Ukrainie przewagę w powietrzu. Pytana o perspektywę ogłoszenia przez sojuszników Ukrainy „strefy wolnej od lotów” nad częścią Ukrainy, odpowiedziała: „będziecie mogli to zrobić sami”. Warto zauważyć, że dziennikarz pytał o to w kontekście zachodniej Ukrainy i szansy na ponowne otwarcie lotniska we Lwowie. Wydaje się, że w tym wypadku mamy do czynienia z jednym z elementów „planu Zachodu” – dostawy sprzętu, w tym systemów Patriot i myśliwców, mają dać Ukrainie możliwość otwarcia portu lotniczego w zachodniej części kraju, co powodowałoby, iż Jasionka mogłaby przestać odgrywać dotychczasową rolę i wówczas nie musiałaby być ani tak intensywnie chroniona jak obecnie, ani nie wymagałaby obecności rotacyjnego kontyngentu amerykańskich żołnierzy. Ewentualne wznowienie lotów na Ukrainę byłoby też znaczącym sukcesem prestiżowym Kijowa i klęską Putina.
F-16 będą atakowały cele na terenie Rosji?
Ale nie tylko o to chodzi. Ollengren pytana o to, czy dostarczone F-16 będą atakowały cele rosyjskie, również znajdujące się na terenie Federacji, odpowiedziała, że Kijów „ma prawo do samoobrony”. I tu mamy do czynienia, jak się wydaje z drugim elementem „planu Zachodu”. Otóż niedawna zgoda na używanie rakiet do atakowania celów na terenie obwodów biełgorodzkiego i kurskiego już doprowadziła do ograniczenia „obszarów sanktuarium” rosyjskich sił, czyli terenów gdzie mogą się one niezagrożone koncentrować. Ukraina po otrzymaniu rakiet średniego zasięgu, takich jak francuskie Scalp czy amerykańskie ATACMS, w sposób metodyczny niszczy rosyjskie stacje radarowe, zarówno na Krymie, jak i na terenie Federacji. Jak właśnie poinformował ukraiński Sztab Generalny ostatniej nocy zaatakowano dwa rosyjskie dywizjony uzbrojone w systemy S-300 i S-400 nieopodal lotniska Balbek na Krymie, niszcząc co najmniej dwa radary i uszkadzając trzeci. W ostatnich dniach napływa coraz więcej informacji o „punktowych” ukraińskich uderzeniach, które wymierzone są przede wszystkim w cele na Krymie. Niektórzy eksperci są zresztą zdania, że jest to element szerszej strategii zwycięstwa, która polega na odebraniu Rosjanom zdolności utrzymania Krymu. Jak napisał Tom Sharpe, komentator wojskowy brytyjskiego dziennika „The Telegraph”, w przeszłości oficer Royal Navy, Krym obecnie „został wzięty w imadło” przez siły ukraińskie. Nie chodzi o przygotowanie ewentualnego desantu, bo na to Syrskiemu brakuje niezbędnych zasobów, ale na pozbawienie Moskali jakiejkolwiek możliwości utrzymania i zaopatrzenia tam znaczącego kontyngentu wojskowego.
Kontrola nad Krymem, nadal jeśliby nie został on zajęty przez Ukrainę, oznaczałaby takie koszty dla Kremla, że jej celowość byłaby wątpliwa. Do tej pory Ukraina osiągnęła już jeden strategiczny sukces – odblokowała mimo pogróżek Rosji swój handel morski, bo wywóz zboża z portów czarnomorskich powrócił do przedwojennych rozmiarów. W opinii brytyjskiego komentatora tylko kwestią czasu jest zniszczenie przez siły ukraińskie mostu przez Cieśninę Kerczeńską. Ostatnio atakowano przeprawy promowe zmniejszając rosyjskie zdolności zaopatrzenia półwyspu. Jeśli operacja izolowania Krymu powiodłaby się, to perspektywa strategicznego sukcesu byłaby dla Ukrainy otwarta. W mojej ocenie nowe zdolności związane z dostawą systemów obrony przestrzeni powietrznej i zachodnimi myśliwcami mają służyć właśnie osiągnięciu tego celu.
Załamanie się rosyjskiej ofensywy
Sytuacja robi się tym bardziej ciekawa, że rosyjska ofensywa na Charków i Wołczańsk załamała się. Rosjanie chcieli wykorzystać swą przewagę ogniową, zwłaszcza w obliczu ukraińskich problemów z amunicją, ale początkowy impet załamał się, walki mają obecnie charakter pozycyjny i kosztem ogromnych strat Moskale przesunęli linię frontu zaledwie o kilka kilometrów. Teraz sytuacja psychologiczna i polityczna zmienia się, bo to strona ukraińska zaczyna z większym optymizmem spoglądać w przyszłość. Putin ma problem, bo wielu rosyjskich ekspertów jest zdania, że aby wygrać wojnę na wyniszczenie będzie on zmuszony podjąć, najpóźniej jesienią tego roku, trudną decyzję o ogłoszeniu kolejnej fali mobilizacji.
Bez tego środka, zwłaszcza w obliczu wielu informacji o słabnącym strumieniu ochotników, Rosjanie nie osiągną przełomu na froncie, a to oznaczać może, iż przybliżeniu ulega moment kluczowego przełomu psychologicznego, kiedy walczące strony dochodzą do wniosku, że wojny nie da się wygrać. Zachód moim zdaniem gra na tego rodzaju zmianę nastrojów na Kremlu, czego potwierdzeniem wydają się słowa Sigmara Gabriela, byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec, socjaldemokraty, polityka nie uchodzącego za jastrzębia w kwestiach polityki wobec Rosji, który w wywiadzie powiedział, iż niemiecki systemy obrony przestrzeni powietrznej na Ukrainie mają pomóc ustanowić „strefy wolne od lotów”, a w związku z tym nie należy też z góry odrzucać koncepcji wysłania wraz z Patriotami niemieckich żołnierzy do ich obsługi. Jego zdaniem chodzi o „odebranie Putinowi jego strategii zwycięstwa” i zmuszenie go w ten sposób do rozpoczęcia poważnych rozmów pokojowych. To z tego względu Niemcy wydały zgodę na atakowanie celów położonych na terenie Federacji Rosyjskiej a minister Pistorius zapowiedział dostawy kolejnych kilkuset rakiet do Patriotów. Jednym z elementów tej strategii jest też ostatnia propozycja Jensa Stoltenberga, który zaapelował do państw NATO, aby te zbudowały system stałej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Kijów na potrzeby swych sił zbrojnych miałby co roku otrzymywać 40 mld dolarów i te gigantyczne pieniądze pozwoliłyby utrzymać i wyposażyć siły zbrojne zdolne do odstraszania Rosji.
Podsumujmy – propozycja wysłanie amerykańskiej baterii Patriot z Jasionki na Ukrainę nie jest posunięciem defensywnym, z pewnością kroku tego nie należy odczytywać w kategoriach „porzucenie strategicznego”. Ostatnie działania Zachodu mają dać Ukrainie możliwość faktycznego utworzenia własnymi siłami „strefy wolnej od lotów dla Rosjan”, czego symbolicznym wymiarem, już po zrealizowaniu tego planu, mogłoby być otwarcie jednego z lotnisk położonych w zachodniej części Ukrainy. Mogłoby przejąć ono rolę odgrywaną do tej pory przez nasz port lotniczy, a jednocześnie być prestiżowym zwycięstwem Kijowa. Jeszcze dalej idące plany zmierzają do odebrania Putinowi jego strategii zwycięstwa i zmuszenie go do rozpoczęcia rokowań pokojowych. Decyzja Bidena, która wywołała w Polsce obawy, powinna być zatem raczej powodem do radości, bo wydaje się być elementem wiarygodnego planu pokonania Rosji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/695207-wycofanie-patriotow-z-jasionki-i-plan-pokonania-rosji