Oczy wielu komentatorów w Europie skierowane były na Węgry. Doszło bowiem do pierwszego dużego testu nowej formacji politycznej, która powstała tam zaledwie kilka miesięcy temu, a już zdołała stać się najpoważniejszą siłą po stronie opozycji. Mowa o ugrupowaniu TISZA pod przywództwem nowej gwiazdy tamtejszej polityki – Pétera Magyara. Sprawdzian miał charakter podwójny, gdyż w kraju naszych bratanków odbyły się jednocześnie wybory europarlamentarne i samorządowe. Egzamin wypadł pomyślnie, ponieważ nowa partia wyrosła na drugą siłę na węgierskiej scenie politycznej. Zarazem elekcja potwierdziła jednak hegemonię rządzącego Fideszu.
Najlepszy wynik Fideszu w eurowyborach
Wbrew oczekiwaniom wielu obserwatorów ugrupowanie Viktora Orbana odniosło kolejny duży sukces. W wyborach do europarlamentu zdobyło ono około 45 proc. głosów i 11 mandatów. Łącznie na Fidesz głosowało około 2 milionów obywateli, co stanowi najlepszy wynik w historii tej partii (poprzednio w eurowyborach w 2019 roku było ich 1,8 miliona). Zarazem jest to najlepszy procentowo rezultat spośród wszystkich formacji startujących w tym roku w Unii Europejskiej.
Jeszcze korzystniej dla Fideszu przebiegły wybory samorządowe, ponieważ otrzymał aż 55 proc. głosów. Dzięki temu odzyskał władzę w tak znaczących miastach, jak m.in. Eger czy Miszkolc. Oznacza to, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się dziś, to partia Viktora Orbána zdobyłby ponad 2/3 mandatów, czyli większość konstytucyjną po raz piąty z rzędu.
Najbardziej zażarty pojedynek w ostatnią niedzielę odbył się jednak w Budapeszcie, a jego stawką był fotel burmistrza stolicy. Fidesz wiedział, że jest to jedyne miasto, w którym nie ma w tej chwili szans na zwycięstwo. Dlatego nie wystawił tam swojego przedstawiciela, lecz poparł wysuniętą przez Węgierską Partię Zielonych (LMP) kandydaturę miejscowego działacza społecznego i eksperta ds. transportu miejskiego – Dávida Vitézya. Stoczył on zacięty bój z Gergelym Karácsonym, urzędującym od pięciu lat burmistrzem Budapesztu, który jest reprezentantem zjednoczonej opozycji. Ten ostatni co prawda zwyciężył, ale różnica między obu politykami wyniosła zaledwie 324 głosy.
Klęska lewicy i nowy lider opozycji
Eurowybory okazały się katastrofą dla lewicy, która zdobyła tylko 2 z 21 przypadających na Węgry mandatów. Padły one łupem socjalistycznej koalicji na czele z Peterem Gyurcsánym, która zdobyła ponad 8 proc. głosów. Niewiele mniej, bo 6,7 proc. poparcia uzyskali narodowcy z Ruchu Naszej Ojczyzny (Mi Hazánk Mozgalom), którzy zastąpili zgrany i skompromitowany Jobbik w roli nacjonalistycznej opozycji.
Na tym tle znakomicie wypadł debiutujący w charakterze partyjnego przywódcy Péter Magyar. Jego TISZA zdobyła niemal 30 proc. głosów i 7 mandatów w europarlamencie. De facto wchłonął on większość dotychczasowej opozycji. Oznacza to, że Fideszowi wyrósł pierwszy poważny od dłuższego czasu rywal, z którym należy się liczyć podczas następnych wyborów.
Sam Magyar jeszcze niedawno był aktywną postacią działającą na zapleczu politycznym Fideszu. Zna doskonale kulisy funkcjonowania tej partii od środka i rzuca jej wyzwanie z innych pozycji niż reszta opozycji.
Nie atakuje go ani z prawa (jak Jobbik), ani z centrum (jak liberałowie), ani z lewa (jak socjaliści). On krytykuje Fidesz z pozycji Fideszu. Pozycjonuje się jak Orbán, ale nie dzisiejszy Orbán, lecz ten z roku 2010, gdy dochodził do władzy i obiecywał oddanie państwa w ręce obywateli
— pisałem niedawno na łamach „Sieci”.
Magyar nie ma za złe Fideszowi tego, że sprzeciwia się polityce imigracyjnej Brukseli, nowemu zielonemu ładowi czy ideologii gender. On krytykuje rządzących za spowolnienie rozwoju gospodarczego, korupcję, oligarchizację, dramatyczny stan służby zdrowia, zapóźnienia w systemie edukacji, marnotrawienie europejskich funduszy etc. W sprawach ideowych i światopoglądowych prezentuje natomiast te same poglądy co partia Viktora Orbána.
Dla Madziarów interesujące były również wybory europarlamentarne we Włoszech. W Italii mandat do Brukseli ze wspólnej listy Sojuszu Zielonych i Lewicy zdobyła Ilaria Salis – działaczka Antify, która od 15 miesięcy przebywa w węgierskim więzieniu. Jest oskarżona o to, że w lutym 2023 roku wraz ze swymi towarzyszami przyjechała do Budapesztu, gdzie dokonywała napadów na przeciwników politycznych. Gang miał pobić m.in. obywateli Polski, Niemiec i Węgier, których zidentyfikował jako neonazistów. Sama oskarżona zaprzecza tym zarzutom. Dzięki mandatowi do europarlamentu zyska jednak immunitet i wyjdzie na wolność. Najprawdopodobniej Bruksela i Strasburg staną się więc miejscami, w których uwolniona Włoszka przez najbliższe pięć lat toczyć będzie swoją osobistą wojnę z Viktorem Orbánem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/694976-triumf-fideszu-ktoremu-rosnie-jednak-grozny-rywal