80 lat temu największe w historii siły inwazyjne opuściły wybrzeża Wielkiej Brytanii, by wyzwolić Europę - powiedział premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak na uroczystościach w Normandii, podczas obchodów 80. rocznicy desantu wojsk alianckich podczas II wojny światowej.
Zapewnił, że ofiara żołnierzy uczestniczących w tych walkach nigdy nie zostanie zapomniana.
Na ceremonii w miejscowości Ver-sur-Mer, na normandzkim wybrzeżu, obecny jest król Karol III z małżonką, królową Camillą, a także prezydent Francji Emmanuel Macron.
Uroczystość w kompleksie memorialnym British Normandy Memorial jest pierwszym z trzech upamiętnień narodowych w trakcie oficjalnych obchodów 80. rocznicy D-Day. Część międzynarodowa, z udziałem 25 przywódców państw, odbędzie się po południu.
Brytyjski zespół memorialny upamiętnia ponad 22 tysiące żołnierzy walczących w Normandii pod dowództwem brytyjskim między 6 czerwca i 31 sierpnia 1944 roku. Memoriał, zwrócony ku morzu, to rzędy kolumn tworzące rodzaj dziedzińca. Centralnym punktem jest pomnik przedstawiający trzech żołnierzy wbiegających na wybrzeże podczas D-Day.
80 lat temu, rankiem 6 czerwca 1944 roku, na kilkudziesięciokilometrowym odcinku normandzkiego wybrzeża - od ujścia rzeki Orne do półwyspu Cotentin - rozpoczęła się największa w dziejach operacja desantowa, otwierająca drugi front w zachodniej Europie.
Ogromne siły
Przy ogniowym wsparciu 1200 okrętów wojennych i 7,5 tysięcy samolotów 150 tysięcy żołnierzy pierwszego rzutu skierowało się na ponad 3 tysiącach barek desantowych ku pięciu sektorom wybrzeża o kryptonimach „Sword”, „Juno”, „Gold”, „Omaha” i „Utah”. Na trzech pierwszych działała 2. Armia Brytyjska (obejmująca także wojska z dominiów, przede wszystkim Kanady) gen. Milesa Dempseya, dwa pozostałe atakowała 1. Armia USA gen. Omara Bradleya. Łącznie siły te tworzyły 21. Grupę Armii, którą na niemieckich tyłach wsparł desant trzech dywizji powietrznodesantowych - dwóch amerykańskich i jednej brytyjskiej.
Siły niemieckie w Normandii były zbyt słabe, by efektywnie przeciwstawić się inwazji, ale lokalna obrona poszczególnych plaż zdołała zadać aliantom poważne straty. Pierwszego dnia wyniosły one około 9 tys. ludzi (łącznie ze spadochroniarzami), z których jedna trzecia poległa. Jednak zanim zakończył się „najdłuższy dzień” 6 czerwca, na ziemi francuskiej było już ponad 100 tysięcy alianckich żołnierzy. Najistotniejsze dla powodzenia operacji okazało się panowanie sprzymierzonych w powietrzu.
Początek sukcesu
Do 12 czerwca siły z pięciu plaż zdołały utworzyć wspólny przyczółek szeroki na 100 kilometrów i głęboki na 30 kilometrów, obsadzony przez 330 tysięcy żołnierzy z 54 tysiącami pojazdów. Niemieckie dowództwo zachowywało się biernie, krępowane przekonaniem Hitlera, że desant w Normandii to jedynie wybieg taktyczny, mający odwrócić uwagę od przyszłego głównego lądowania w rejonie Calais. Dlatego większość z 58 stacjonujących we Francji niemieckich dywizji skoncentrowano na północny wschód od Paryża.
31 lipca, gdy alianci mieli już do dyspozycji we Francji około miliona żołnierzy, przeszli od walk pozycyjnych do wojny manewrowej - zgubnej dla Niemców, pozbawionych większych zapasów paliwa i ustawicznie atakowanych z powietrza. Ich odwrót z Normandii zakończył się w „kotle Falaise”, z jedyną drogą ewakuacyjną, blokowaną przez polską 1. Dywizję Pancerną gen. Stanisława Maczka. Przed ostatecznym zamknięciem kotła 19 sierpnia wyrwało się z niego pieszo około 50 tysięcy żołnierzy, w dalszych walkach 10 tysięcy poległo, a 45 tysięcy wzięto do niewoli.
Klęska pod Falaise zniweczyła niemieckie plany utrzymania Francji. Przekroczenie Sekwany 19 sierpnia ostatecznie zakończyło operację „Overlord”. W sześć dni później alianci faktycznie bez walki weszli do Paryża, a do końca września wyzwolili cały kraj.
md/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/694474-premier-wielkiej-brytanii-na-obchodach-d-day