Nie ma na świecie bardziej prześladowanej społeczności muzułmańskiej niż mniejszość ujgurska w prowincji Sinciang w Chinach. Szacuje się, że chińskie władze komunistyczne osadziły w obozach koncentracyjnych kilka milionów Ujgurów, których zmuszają do przymusowej pracy. Jest to największa od czasów II wojny światowej masowa akcja aresztowania i uwięzienia jakiejkolwiek grupy etnicznej lub wyznaniowej.
W ciągu ostatnich siedmiu lat reżim komunistyczny zniszczył też kilkanaście tysięcy meczetów, a jego działania zmierzają do tego, by utrudnić lub zabronić Ujgurom ich praktyk religijnych. Setki tysięcy dzieci oddzielono siłą od rodziców i wysłano je do szkół z internatami, gdzie są indoktrynowane w duchu komunistycznym, by porzuciły swą wiarę. Ujgurskie kobiety są masowo zmuszane do aborcji i sterylizacji. Nic więc dziwnego, że przyrost naturalny w prowincji Sinciang zmniejszył się o 10 proc., a w niektórych ujgurskich regionach, np. jak Hotan i Kaszgar, aż o ponad 60 proc.
Prześladowania mniejszości muzułmańskiej w Chinach od lat wywołują protesty na Zachodzie. Parlamenty Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii czy Litwy oficjalnie uznały, że rząd w Pekinie dokonuje ludobójstwa Ujgurów na tle religijnym i etnicznym. Podobne stanowisko zajął także Departament Stanu USA. Organizacja Narodów Zjednoczonych stwierdziła natomiast, że polityka władz Chińskiej Republiki Ludowej w prowincji Sinciang może być nazwana zbrodnią przeciwko ludzkości.
Podróż do Sinciangu
W takim kontekście doszło do wizyty w Chinach międzynarodowej delegacji muzułmańskiej, w skład której weszli politycy z Syrii, Egiptu, Libanu, Iraku, Jemenu, Jordanii i Tunezji oraz przedstawiciel Palestyny – Bassam Zakarneh z Rady Rewolucyjnej Fatah. Celem wizyty było zapoznanie się z sytuacją w Sinciangu oraz przekazanie światowej opinii publicznej, co dzieje się w owej prowincji.
Jak doniósł „Global Times” (anglojęzyczny organ prasowy Komunistycznej Partii Chin) goście z krajów arabskich zachwyceni byli chińskimi środkami w zakresie kreatywnego zarządzania oraz „bezprecedensowym postępem w rozwoju gospodarczym”. Cytowany przez gazetę szef muzułmańskiej delegacji stwierdził, że w Sinciangu „ludzie ze wszystkich grup etnicznych prowadzą dobre życie, cieszą się pełną wolnością wyznania i mają uśmiech na twarzy”. Goście potępili przy tym Stany Zjednoczone i kraje europejskie za oczernianie chińskiej polityki wobec Ujgurów, obwiniając Zachód o fabrykowanie fałszywych oskarżeń pod adresem Pekinu. Innymi słowy: żadnych prześladowań muzułmanów w Chinach nie ma – to wszystko wymysł Zachodu.
Takie stanowisko nie jest nowością. Już dziesięć miesięcy temu, goszcząc w Pekinie, prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmoud Abbas powiedział, że Chińczycy są oskarżani o łamanie praw człowieka w Sinciangu, podczas gdy w rzeczywistości walczą oni jedynie z terroryzmem, ekstremizmem i separatyzmem. On też ani słowem nie wspomniał o prześladowaniu wyznawców islamu w Państwie Środka.
Mają w sobie ci Chińczycy jakiś czar, że potrafią przekonać nawet największych muzułmańskich radykałów, by ci porzucili swych współwyznawców na pastwę religijnych prześladowań. Mało tego: by chwalili jeszcze prześladowców islamu i zaprzeczali istnieniu antymuzułmańskich represji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/687929-ujgurska-mniejszosc-porzucona-przez-swiat-islamu