Przez ostatnie dwa dni (środa i czwartek) przy prawosławnej katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie odbywało się pod przewodnictwem patriarchy Cyryla Zgromadzenie Wszechświatowego Rosyjskiego Soboru Ludowego. Jest to międzynarodowa organizacja założona w 1993 roku pod patronatem patriarchatu moskiewskiego i skupiająca przedstawicieli wszystkich władz rosyjskich, przywódców stowarzyszeń publicznych, najwyższe duchowieństwo tradycyjnych religii państwa, wykładowców wiodących instytucji oświatowych, naukowców i działaczy kultury, w tym także reprezentantów rosyjskich mniejszości narodowych z „bliskiej i dalekiej zagranicy”. Można powiedzieć, że jest to coś w rodzaju organu reprezentacyjnego „ruskiego mira”.
Na czele wspomnianej organizacji stoi patriarcha Cyryl, który przewodniczył też zakończonym właśnie obradom. Na jego wniosek uczestnicy zgromadzenia opracowali i podpisali wspólny dokument zatytułowany „Teraźniejszość i przyszłość ruskiego mira”. Warto zacytować kilka fragmentów z owego tekstu, ponieważ nie mamy w tym przypadku do czynienia z pojedynczymi wypowiedziami poszczególnych polityków czy biskupów, lecz ze starannie wypracowanym, oficjalnym stanowiskiem wpływowej rosyjskiej organizacji o międzynarodowym zasięgu, któremu ton nadają hierarchowie Cerkwi prawosławnej.
Święta wojna Świętej Rusi
W rozdziale pt. „Specjalna operacja wojskowa” czytamy:
Specjalna operacja wojskowa (SOW) stanowi nowy etap narodowowyzwoleńczej walki narodu rosyjskiego przeciwko zbrodniczemu reżimowi w Kijowie i stojącemu za nim kolektywnemu Zachodowi, toczącej się na ziemiach Rusi Południowo-Zachodniej od 2014 roku. Podczas SOW naród rosyjski z orężem w ręku broni swojego życia, wolności, państwowości, tożsamości cywilizacyjnej, religijnej, narodowej i kulturowej, a także prawa do życia na własnej ziemi w granicach jednego państwa rosyjskiego. Z duchowego i moralnego punktu widzenia specjalna operacja wojskowa jawi się jako Święta Wojna, w której Rosja i jej naród, broniąc jednej duchowej przestrzeni Świętej Rusi, wypełniają misję „Powstrzymującego”, chroniąc świat przed naporem globalizmu i zwycięstwem Zachodu, który popadł w satanizm.
Po zakończeniu SOW całe terytorium współczesnej Ukrainy powinno znaleźć się w strefie wyłącznych wpływów Rosji. Należy całkowicie wykluczyć możliwość istnienia na tym terytorium rusofobicznego reżimu politycznego wrogiego Rosji i jej narodowi, a także reżimu politycznego kontrolowanego z zewnątrz przez ośrodek wrogi Rosji.
W powyższym fragmencie szczególnie istotne jest odwołanie do misji „powstrzymywania”, która odsyła nas do biblijnego pojęcia „katechona” i znaków zwiastujących nadejście Antychrysta. Święty Paweł w 2. Liście do Tesaloniczan pisze mianowicie o warunkach, które muszą zostać spełnione, by pojawił się Antychryst, nazywany przez niego „człowiekiem grzechu, synem zatracenia“. Według Apostoła, „niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, a wówczas ukaże się Niegodziwiec“ (czyli Antychryst). W języku greckim „ten, kto powstrzymuje“, da się określić jednym słowem: „katechon“.
W pierwszych wiekach Ojców Kościoła nurtowało pytanie, kto jest owym „katechonem”, który powstrzymuje nadejście Antychrysta. Rozpowszechniona była teoria, że może nim być cesarstwo rzymskie, którego istnienie chroni przed zalewem barbarzyństwa i ofensywą sił ciemności. Imperium jednak upadło, a Antychryst nie nadszedł. W późniejszych stuleciach teologia chrześcijańska jakby zapomniała o pojęciu „katechona”, ponieważ refleksja apokaliptyczna i eschatologiczna odeszła w cień, ustępując miejsca zaangażowaniu doczesnemu.
W ostatnich czasach słowo „katechon” wróciło jednak do dyskursu religijnego, zwłaszcza w świecie prawosławnym. Jednym z pierwszych, który propagował to pojęcie w odniesieniu do dzisiejszej sytuacji geopolitycznej, był główny ideolog eurazjatyzmu Aleksander Dugin. Kiedy pod koniec XX wieku nazywał on „katechonem” współczesną Rosję, która powstrzymuje zwycięstwo Zachodu, a więc triumf Antychrysta, uważano to za ekstrawagancką metaforę nieco ekscentrycznego myśliciela. Przez lata tego rodzaju myśl błąkała się po obrzeżach rosyjskiego życia intelektualnego, będąc znakiem rozpoznawczym radykałów łączących wielkoruski nacjonalizm z mesjanizmem. Dziś jest to koncepcja, która wdarła się do głównego nurtu polityki, o czym świadczy poniższy fragment z cytowanego dokumentu:
Z duchowego i moralnego punktu widzenia specjalna operacja wojskowa jawi się jako Święta Wojna, w której Rosja i jej naród, broniąc jednej duchowej przestrzeni Świętej Rusi, wypełniają misję „Powstrzymującego”, chroniąc świat przed naporem globalizmu i zwycięstwem Zachodu, który popadł w satanizm.
Zgodnie z tą wizją Rosja bierze więc udział w ostatecznym starciu eschatologicznym między siłami Dobra i Zła. O ile przyczyny owej „świętej wojny” są rzekomo czysto duchowe (walka z satanizmem), o tyle jej cele mają już być tylko polityczne: całkowite podporządkowanie sobie Ukrainy.
Misja Rosji: chronić świat przed złem
Inny rozdział dokumentu zatytułowany został „Ruski mir”. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że słowo „mir” ma w języku rosyjskim dwa znaczenia: świat i pokój. Z jednej strony jest to więc synonim cywilizacji opartej na kulturze rosyjskiej i religii prawosławnej (Rosja to cywilizacja, jak mówi Putin), zaś z drugiej to ponadnarodowy ład na wzór „pax romana” czyli „pokoju rzymskiego”, który pozwalał godzić różne ludy i wiary w ramach jednego imperium. W tym rozdziale czytamy:
Rosja jest twórcą, podporą i obrońcą ruskiego mira. Granice ruskiego mira jako zjawiska duchowego, kulturowego i cywilizacyjnego są znacznie szersze niż granice państwowe zarówno obecnej Federacji Rosyjskiej, jak i większej historycznej Rosji. Wraz z rozproszonymi po całym świecie przedstawicielami rosyjskiej ekumeny, świat rosyjski obejmuje wszystkich, dla których rosyjska tradycja, sanktuaria rosyjskiej cywilizacji i wielka rosyjska kultura są najwyższą wartością i sensem życia.
Najwyższym sensem istnienia Rosji i stworzonego przez nią ruskiego mira – ich duchową misją – jest bycie globalnym „Powstrzymującym”, chroniącym świat przed złem. Historyczna misja polega na tym, by ciągle niszczyć próby ustanowienia na świecie uniwersalnej hegemonii – próby podporządkowania ludzkości jednej złej zasadzie.
W odniesieniu do historycznej misji Rosji autorzy dokumentu zdecydowali się zatem na użycie niespotykanego raczej w oficjalnej retoryce określenia „Powstrzymujący” (czyli „ten, który powstrzymuje”), co jest próbą oddania jednym słowem w języku rosyjskim greckiego wyrazu „katechon” z 2. Listu św. Pawła do Tesaloniczan. Trudno doprawdy o większą legitymizację dla swych działań niż sankcja nadprzyrodzona, skoro sama Biblia przewidziała dziejową misję Rosji.
Nie ma miejsca na Białoruś i Ukrainę
W kolejnym rozdziale pt. „Polityka zagraniczna” czytamy:
Zjednoczenie narodu rosyjskiego powinno stać się jednym z priorytetów rosyjskiej polityki zagranicznej. Rosja powinna powrócić do istniejącej od ponad trzech stuleci doktryny o trójjedyności narodu rosyjskiego, zgodnie z którą naród rosyjski składa się z Wielkorusinów, Małorusinów i Białorusinów, którzy stanowią odgałęzienia (podgrupy etniczne) jednego narodu, a pojęcie „ruski” obejmuje wszystkich Słowian wschodnich – potomków historycznej Rusi. Oprócz uznania i rozwoju w ojczystej nauce, doktryna trójjedyności powinna otrzymać kodyfikację legislacyjną, stając się integralną częścią rosyjskiego systemu prawnego. Trójjedyność powinna zostać wpisana do normatywnego zestawu rosyjskich wartości duchowo-moralnych i otrzymać odpowiednią ochronę prawną.
Zgodnie z powyższą wykładnią naród rosyjski nie jest więc jeszcze zjednoczony. Dokona się to dopiero wtedy, gdy Rosja wchłonie Ukrainę i Białoruś. Według sygnatariuszy dokumentu nie istnieje więc coś takiego, jak odrębność narodowa Ukraińców i Białorusinów. I jedni, i drudzy stanowią w tej koncepcji jedynie subetnosy jednego wielkiego etnosu rosyjskiego. O to właśnie toczy się „święta wojna” – zbrojna agresja, która religijnymi racjami uzasadnia brutalną ekspansję imperialną.
W tym starciu nie ma kompromisów
Jest w tym jakiś paradoks: w sytuacji, gdy Zachód buduje nowy porządek oparty na przezwyciężeniu myślenia teologicznego, w samo centrum największego konfliktu geopolitycznego i militarnego współczesności powracają religijne koncepcje apokaliptyczne bazujące na mesjanizmie i eschatologii. Mają one co prawda charakter „perversa imitatio”, ale nie zmienia to faktu, że są w stanie motywować do działania masy ludzi.
Pamiętajmy, że ci, którzy odwołują się do wizji ostatecznego starcia z Szatanem i Antychrystem, odrzucają możliwość zawarcia jakiegokolwiek kompromisu. Z diabłem nie zawiera się bowiem kompromisów. Za takim postawieniem sprawy kryje się więc zamiar przekonania Rosjan, że starcie z Zachodem może być długie, wycieńczające, pełne ofiar i poświęceń, ale innego wyjścia nie ma. To sytuacja zero-jedynkowa: albo jesteś z demonem, albo przeciwko niemu.
Musimy mieć więc w Polsce świadomość, że w wielkiej duchowej wojnie o los tego świata zostaliśmy obsadzeni przez patriarchat moskiewski w roli pachołków diabła i to najgorszego rodzaju – jako „zdrajcy Słowiańszczyzny”.
A swoją drogą to ciekawe, jak zachowają się obywatele państw NATO i Unii Europejskiej będący członkami Wszechświatowego Rosyjskiego Soboru Ludowego. Mowa o dwóch prawosławnych metropolitach: Innocentym z Wilna i Jewgieniju z Tallina. Nie było ich co prawda na posiedzeniu w Moskwie, ale omawiany wyżej dokument został wydany także w ich imieniu. Czy jako obywatele Litwy i Estonii, a więc państw zaliczanych do „satanistycznego” Zachodu, podpiszą się pod tezami o Rosji jako „katechonie”, „świętej wojnie” i „trójjedynym narodzie rosyjskim”?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/686784-to-oficjalna-ideologia-ruskiego-mira-rosja-katechonem