Polskie media obiegła wieść o wywiadzie, jaki prezydent Wołodymyr Zełenski udzielił niemieckiej telewizji ARD. Jednak portale internetowe powoływały się głównie nie na sam wywiad ale na jego omówienie, którego pierwsza wersja ukazała się w polskojęzycznym serwisie Die Welt.
To tam Wojciech Szymański zatytułował skrót wywiadu cytatem z Zełenskiego: „gdyby zabrakło USA, liderem muszą być Niemcy”. Nie jest to jednak cytat z prezydenta, lecz luźna interpretacja pracującego dla DW dziennikarza. Dodatkowo fałszująca cały przebieg tego wywiadu.
Rozmowę w Kijowie dla państwowej telewizji ARD przeprowadziła Caren Miosga, prorządowa dziennikarka od lat zajmująca się polityką na najwyższym szczeblu. Sam wywiad z Zełenskim, przeprowadzony w Kijowie, jest profesjonalnie zmontowany, a dalej przetłumaczony na język ukraiński i opublikowany przez służby prasowe prezydenta.
Pułapka niemieckiej propagandy
Rozmowa zaczyna się od niedawnych urodzin prezydenta, a właściwie braku ich świętowania, o realiach wojennych, 700 dniach wojny, a także o różnym stopniu zaangażowania Ukraińców w wojnę - włącznie z tymi, którzy z kraju nielegalnie wyjechali a korzystając z pomocy zachodnich państw narażają swoją ojczyznę na straty. Miosga wreszcie przechodzi do polityki międzynarodowej i tutaj przechodzimy do kluczowego mechanizmu dziennikarskiego niemieckiej telewizji. Dziennikarka bowiem zadaje szereg pytań, które mają doprowadzić rozmówcę do zakwestionowania trwałości stosunków euratlantyckich i do wywyższenia roli Berlina w Europie i na świecie. Zełenski sprawnie unika tych sugestii, ale do czasu. Najpierw wykupuje się laurkami dla Olafa Scholza, dalej musi wybrnąć z sugestii o prorosyjskości amerykańskich republikanów i z pułapki zaatakowania Trumpa. To już jest mocno dziwne, że niemiecka dziennikarka zależnego od amerykańskiej pomocy prezydenta eksterminowanego narodu namawia do antytrumpowej czy nawet antyamerykańskiej tyrady.
Zełenski nieskutecznie próbuje się wkupić w jej łaski ukłonami w stronę kanclerza RFN, wreszcie przyznaje że gdyby Stanów Zjednoczonych nie było to…. prześledźmy więc pytania i odpowiedzi z tego zagadnienia.
O swojej rozmowie z Scholzem Zełenski mówi, że pozwoliła ona obu liderom lepiej się poznać i zrozumieć.
On usłyszał, że jest nie tylko kanclerzem Niemiec ale on jest też na pewno jednym z liderów dzisiejszej Europy.
-tłumaczy prezydent Ukrainy
Nazwałby go pan bliskim przyjacielem? - pyta dziennikarka
Chciałbym - odpowiada po namyśle Zełenski. - Chciałbym, ale nie miałem jeszcze tyle czasu. Macie różne charaktery - dopytuje Miosga.
Zełenski śmiał się mocno teatralnie i zaczął opowiadać o różnicach i podobieństwach z Olafem Scholzem.
Ale on nie daje pocisków Taurus dla Ukrainy. Czy to pana rozczarowuje?
Ukraiński przywódca nie może przecież powiedzieć, że go to rozczarowuje, bo na dobrej woli Scholza wisi być albo nie być całego narodu. Zełenski wykręca się tajemnicą wojskową i uogólnieniem.
To pytanie nie o niego osobiście. (…) Jak to pani po powiedzieć. Jest wiele rzeczy o których nie mogę wam powiedzieć - może kiedyś. To dotyczy nie tylko Olafa ale wielu przywódców Europy czy USA. Po prostu nie mogę…
I dalej:
Nie jestem rozczarowany Olafem. Powiem pani tak, jestem rozczarowany polityką Niemiec, które podczas okupacji Krymu nie odegrały roli, na jaką zasługiwała Ukraina i na jaką zasługiwała Europa i świat, na jaką zasługiwali wszyscy ci ludzie, którzy wtedy żyli i którzy później zginęli podczas pełnoskalowej wojny. Wszyscy zasługiwaliśmy, by Niemcy były jednym z liderów, którzy usadzą nas przy stole, usadzą Rosję i wytłumaczą, że tak nie można, że nie można łamać prawa międzynarodowego, że nie można łamać wartości i tak dalej.
Dalej prezydent mówi, że silne kraje o dużej gospodarce, które mają wpływ na politykę międzynarodową „prawie nic nie zrobiły, by nie było pełnoskalowej wojny”. Stara się unikać krytyki Berlina, a jeśli już musi, to odnosi się do wcześniejszego okresu albo do ogólnej postawy dużych krajów. Dziennikarka nie odpuszcza:
Długi czas był pewien chłód między panem prezydentem a Olafem Scholzem - aż do pańskiej wizyty w Niemczech. Potem nastąpiło ocieplenie - co tam się stało?
Zełenski opowiada gładką historię o wzajemnym zrozumieniu i o autentycznym zagrożeniu jakim jest Władimir Putin. Nadal nic nie ma o wielkości i wspaniałości Niemiec czy Scholza. Dziennikarka zaczyna więc z drugiej strony:
Jaka będzie sytuacja, gdy Donald Trump wygra wybory?
Klin w relacje atlantyckie
Zełenski nie może przecież powiedzieć - zgodnie ze światopoglądem niemieckiego mainstreamu - że Trump jest zły i do widzenia, „kocham tylko Niemcy”, więc sprawnie i po aktorsku śmieje się odpowiadając pytaniem na pytanie:
A to już jest wiadome?
Jest już jednak na niemieckiej, dziennikarskiej ścieżce zdrowia. Przekaz o wielkości i ważności Niemiec ma paść w tej rozmowie. Miosga kontynuuje:
Nie, ale…już drugie prawybory wygrał. Chcę znać pańską opinię na wypadek jego zwycięstwa.
Ukraiński prezydent przekonuje, że mimo pojedynczych wyjątków republikanie w USA wspierają Ukrainę w tej wojnie. Miosga pyta dalej - że przecież Trump chciał wykorzystać Ukrainę przeciw Bidenowi, że chce skończyć tę wojnę szybko (w 24 godziny), że to groźnie brzmi. Także i tutaj Zełenski lawiruje i nie daje jednoznacznej odpowiedzi - nie może przecież zrażać do siebie prawdopodobnie przyszłego prezydenta najpotężniejszego sojusznika w obronie przed Rosją. Miosga pyta więc wprost o błogosławieństwo sojuszu z Niemcami:
Jedno bardzo poważne i ważne pytanie. Co się stanie, jeśli USA naprawdę przestaną pomagać Ukrainie, tak jak mówił o tym Trump? Czy Europie da się wypełnić taką lukę? Było powiedziane w tym tygodniu, a nie jest to dobra wiadomość, że Niemcy same nie dadzą rady tego zrobić.
Zełenski nadal broni więzi transatlantyckich, wręcz wygłasza przemówienie o wpływie Waszyngtonu na europejskie sankcje, wskazuje de facto, że to USA są liderem wolnego świata, a Europa jest pod dobrym wpływem amerykańskiego sojusznika i tak pewnie będzie dalej. Wtedy niemiecka dziennikarka, nie usłyszawszy wymarzonego przekazu, dociska do samej ściany:
Jeśli tak się stanie ale jeśli USA ograniczą lub odmówią pomocy Ukrainie czy wtedy pan prezydent by chciał, by Niemcy odegrały większą rolę i wzięły na siebie przywództwo we wspieraniu Ukrainy?
I co ma powiedzieć człowiek stojący od dwóch lat na czele dziesiątkowanego wojną narodu totalnie uzależnionego od militarnego i finansowego wsparcia Zachodu, w tym Niemiec? Odpowiada tak, by ratować jednak więź z USA:
Bardzo bym chciał. To fakt, Niemcy mogą tego dokonać: skonsolidować Unię Europejską. Wiele krajów ma mocne więzi ekonomiczne z Niemcami i zależy od Niemiec. Niemcy są potężne (…) ale ja uważam, że bierność Stanów Zjednoczonych albo brak wsparcia dla Ukrainy to niewłaściwa rzecz. Dla wszystkich niewłaściwa.
Po tej wypowiedzi napięcie rozmowy opada, Miosga przechodzi do tematu dzieci prezydenta Ukrainy, słodkich obrazków rodzinnych i nadziei na zwycięstwo. Cel został osiągnięty, a pozycja na czekliście oczekiwanych wypowiedzi - odfajkowana. Niemcy ruszają więc z przekazem, jak w „Die Welt”, że „liderem muszą być Niemcy”.
Nie muszą. Jedyne co muszą to wyłudzać hołdy w swoją stronę, nawet od prezydenta, który ma rosyjski nóż na gardle.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/680033-jak-niemcy-zastawily-sidla-na-zelenskiego-i-jak-w-nie-wpadl