Migranci, którzy słabo się integrują, często pozostają w Holandii i żyją z zasiłków. Natomiast ci, którym udaje się uzyskać wykształcenie i odnieść sukces zawodowy, opuszczają kraj, by szukać szczęścia gdzie indziej, choćby w USA. Tak wynika z badania pod tytułem „Bezgraniczne państwo dobrobytu. Konsekwencje imigracji dla finansów publicznych”, którego wyniki ukazały się w formie raportu w królestwie Niderlandów i wywołały ostre kontrowersje. Także dlatego, że badanie współfinansowała partia Forum dla Demokracji (FvD), uchodząca za antyimigrancką i skrajnie prawicową.
Gigantyczne koszty
Według autorów raportu w latach 1995–2019 holenderski sektor publiczny wydawał na imigrację średnio 17 miliardów euro rocznie, włączając w to koszty utrzymania drugiego pokolenia migrantów. To w sumie ponad 400 mld euro na przestrzeni 25 lat. Po raz ostatni zbadano jednak wpływ imigracji na gospodarkę, czyli jej koszty i płynące z niej korzyści, w 2003 r. Później takie kalkulacje zaniechano, uznając je za rasistowskie. W 2016 r. Klaas Dijkhoff, sekretarz stanu ds., bezpieczeństwa i sprawiedliwości stwierdził w odpowiedzi na pytanie jednego z posłów, że „rząd nie ocenia obywateli tylko zjawiska”. „Kraj pochodzenia to dane osobowe, które godnie z zasadami praworządności nie powinny mieć znaczenia dla większości obszarów polityki” – mówił Dijkhoff. W imię poprawności politycznej i bliżej nieokreślonej „praworządności” władze w Hadze pozbawiły się więc ważnego narzędzia planowania finansów publicznych.
Autorzy badania o granicach państwa dobrobytu - matematyk Jan Van de Beek oraz trzech ekonomistów i socjologów z uniwersytetu w Amsterdamie - chcieli to zmienić. Z ich obliczeń wynika, że Holenderskie państwo opiekuńcze „działa jak magnes” na tych migrantów, którzy nie mają żądnego bądź mają niski poziom wykształcenia, podczas gdy odstrasza tych, którzy posiadają kwalifikację i chcą się rozwijać. „Oni często opuszczają nasz kraj. W kierunku Stanów Zjednoczonych czy Azji. Tam mogą zarobić więcej” – czytamy w raporcie. Jeśli więc polityka migracyjna pozostanie niezmieniona, „państwo opiekuńcze będzie się stopniowo dezintegrować pod presją rosnących kosztów”. Wysokie koszty i obciążenia dla państwa oznaczają zaś „mniej środków na opiekę zdrowotną, edukację i zwalczanie przestępczości”. A także na programy integracji dla migrantów. „A problemy integracyjne okazują się często nierozwiązywalne już w drugim, i tym bardziej trzecim pokoleniu, zwłaszcza wśród grup o dużym dystansie kulturowym od Holandii” – głosi raport. Tymczasem rząd w Hadze nie może sobie wybierać kogo przyjmie, bo nie pozwalają na to międzynarodowe umowy, w tym prawo azylowe w Unii Europejskiej. Dlatego „lepiej byłoby gdyby polityka migracyjna była wyłączną prerogatywą państw członkowskich” – twierdza autorzy raportu.
Dostać ludzi w prezencie
Według nich migranci z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej nigdy nie osiągają dodatniego wkładu fiskalnego w holenderską gospodarkę, czyli otrzymują więcej z budżetu państwa niż do niego wpłacają w formie podatków, otrzymując zresztą znacznie większą pomoc społeczną niż rdzenna ludność holenderska. Obywatele Maroka mają kosztować Holandię średnio 260 000 euro na osobę w czasie ich życia, a obywatele Turcji – 200 000 euro. W drugim pokoleniu sytuacja się znacznie nie zmienia. „Jeśli ktoś urodził się w rodzinie, która pobierała zasiłki, to on także będzie je pobierał, to jasno wykazała analiza danych” – czytamy. Danych pochodzących z rządowych statystyk, całkowicie zanonimizowanych i które badacze mogli skonsultować tylko pod nadzorem. Mimo iż w ostatnich latach wiele rządów w Europie przyznało się do wysokich kosztów migracji - Niemcy mają wydać w tym roku na imigrantów ponad 40 miliardów euro, podczas gdy Francuzi wydadzą ok. 25 miliardów euro, raport van de Beeka wywołał w królestwie Niderlandów ostre kontrowersje.
Badaczom zarzucono, że „wyceniają” ludzi, naruszając tym samym ich godność. Jest to postawa porównywalna do tej wiceprzewodniczącej Bundestagu Katrin Goering-Eckardt z niemieckich Zielonych, która w chwili kryzysu migracyjnego w 2015 r. stwierdziła radośnie: „Dostajemy ludzi w prezencie!”. Van de Beek i jego koledzy musieli bronić się przed zarzutem, że ich badanie, finansowane za pomocą crowdfundingu, otrzymało darowiznę od skrajnie prawicowej partii Forum dla Demokracji (FvD), i że samo pytanie wyjściowe badania: ile kosztuje migracja?, powoduje, że jego wyniki są nieobiektywne i zafałszowane. Raport niemniej jednak powstał i mimo iż jest ignorowany przez mainstream, jest chętnie konsultowany przez obywateli. Niewykluczone zresztą, że władze w Hadze wrócą do badań wpływu imigracji na gospodarkę, jeśli zwycięzcy wyborów parlamentarnych Geertowi Wildersowi z Partii Wolności uda się utworzyć rząd, a wszystko obecnie na to wskazuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/676367-holandia-wydala-na-migrantow-ponad-400-mld-euro-przez-25-lat