W ostatnich latach Gujana, jedno z najmniejszych państw w Ameryce Południowej, odkryła olbrzymie złoża ropy. Dzięki nim stała się krajem o najszybszym wzroście gospodarczym na świecie. O roszczeniach do dwóch trzecich terytorium Gujany przypomniała sobie jednak pogrążona w kryzysie Wenezuela, która zagroziła przejęciem tego obszaru.
Scenariusz, w którym Wenezuela decyduje się na zbrojną inwazję na swojego mniejszego sąsiada – naśladując inwazję Rosji na Ukrainę – byłby katastrofalny dla regionu i nawet gorszy dla Wenezueli
— ocenił w rozmowie z PAP dr Carlos Solar, ekspert z brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute (RUSI).
Skutkowałoby to nawet silniejszymi sankcjami, całkowitą izolacją gospodarczą i wstrzymaniem wszelkich innych form zewnętrznej pomocy dla (przywódcy Wenezueli Nicolasa) Maduro
— przewiduje analityk, który w RUSI zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa w Ameryce Łacińskiej.
Boom gospodarczy
Po odkryciach z ostatniej dekady Gujana - która oprócz Wenezueli graniczy z Brazylią i Surinamem – znajduje się na liście 20 państw o największych złożach ropy na świecie, obok takich krajów jak Norwegia, Brazylia i Algieria. Złoża, wykryte pod jej wodami przybrzeżnymi, szacowane są łącznie na 11 mld baryłek.
Boom naftowy wywołał rewolucję w gujańskiej gospodarce, która - według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) - powiększyła się w 2022 roku o 62 proc., a według prognoz miała zamknąć rok 2023 wzrostem wynoszącym 37 proc. To najwyższe tempo wzrostu na świecie.
Jeszcze większe wrażenie robi potencjał wzrostu per capita. Pokryta lasami deszczowymi Gujana ma, mniej więcej, powierzchnię Rumunii, ale mieszka tam zaledwie 800 tys. osób. W 2015 roku, gdy amerykański gigant naftowy Exxon dokonał swoich pierwszych odkryć na gujańskich wodach, PKB per capita wynosiło 11 tys. dolarów. W tym roku MFW przewiduje, że będzie to ponad 60 tys. dolarów.
Wojna o ropę?
Rządzona przez socjalistyczny reżim Wenezuela znajduje się w głębokim kryzysie gospodarczym i humanitarnym. Od 2014 roku z kraju rządzonego przez Maduro uciekło ponad 7 mln osób, czyli około 20 proc. populacji. Wenezuela jest izolowana na arenie międzynarodowej, a Maduro deklarował poparcie dla Rosji, która zaatakowała Ukrainę.
Reżim w Caracas przypomniał sobie niedawno o sporze terytorialnym o region Esequibo, sięgającym końcówki XIX wieku. Ten obszar stanowi dwie trzecie terytorium Gujany i mieszka tam 16 proc. ludności kraju. Co istotne, pretensje do tego terenu oznaczają również roszczenia do znajdujących się u jego wybrzeży złóż ropy.
Lekceważąc ostrzeżenia Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS), reżim Maduro rozpisał referendum, w którym ponad 95 proc. głosujących Wenezuelczyków poparło roszczenia do Esequibo. Władze nakazały państwowej firmie naftowej wydawać licencje na eksploatację złóż na tym obszarze i zaproponowały ustawę, która miałaby uznać go za część Wenezueli. W odpowiedzi Gujana postawiła swoje siły zbrojne w stan pełnej gotowości.
Dr Solar wiąże działania reżimu w Caracas z zachowaniem jej sojusznika, Moskwy.
Wenezuela wykorzystała lekceważenie norm międzynarodowych przez Rosję i poszła w jej ślady, powtarzając jednostronne działania (Kremla) wobec sąsiadów i wykazując niewielkie poszanowanie dla prawa międzynarodowego
— ocenił analityk.
Analityk RUSI zwrócił uwagę na fakt, że spór terytorialny został ożywiony na potrzeby wewnętrzne przed wyborami prezydenckimi, planowanymi na 2024 rok. W zamian za złagodzenie części sankcji na wenezuelski przemysł naftowy Caracas zgodziło się dopuścić do startu kandydatów opozycji, choć obecnie nie jest jasne, czy władze się z tego wywiążą.
Roszczenia Wenezueli do Esequibo mają długą historię, ale reżim Hugo Chaveza początkowo zdecydował się nie wykorzystywać ich do rozbudzania nacjonalizmu i patriotyzmu. Rząd Maduro jest jednak przyparty do muru z powodu scenariusza, w którym trudno będzie mu wygrać wybory prezydenckie. Wykorzystanie nastrojów dotyczących roszczeń terytorialnych daje Maduro możliwość uzyskania większego poparcia społecznego
— uważa dr Solar.
Rząd Maduro to domek z kart, który trzyma się dzięki włączaniu sił zbrojnych w działania służące przetrwania reżimu. Zaangażowanie armii w planowanie wojny jest jednym z wielu instrumentów, jakich używają autorytarne rządy
— podkreślił analityk.
W połowie grudnia Maduro spotkał się z prezydentem Gujany Irfaanem Alim w Saint Vincent i Grenadynach, wyspiarskim kraju na Morzu Karaibskim, by rozmawiać o Esequibo. Po spotkaniu władze Wenezueli i Gujany poinformowały, że obaj przywódcy „zobowiązali się do zachowania pokoju w regionie i kierowania się dialogiem”.
Spór nie został jednak rozwiązany. Wenezuelski dyktator powtórzył, że jego kraj toczy „historyczną bitwę” o odzyskanie Guayana Esequiba, jak nazywają ten teren władze w Caracas. W ocenie Maduro Wenezuela ma to tych terenów „historyczne prawa”. Dwa dni po spotkaniu minister obrony Wenezueli Vladimir Padrino powtórzył, że armia jego kraju jest „przygotowana na każdy scenariusz” w związku z ewentualnym konfliktem.
CZYTAJ TEŻ:
— Reżimy „praworządne”, czyli o szczycie UE- CELAC nieco inaczej…
pn/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/675809-ogromny-wzrost-pkb-gujany-moze-pasc-lupem-wenezueli