Trzy dni temu w Ohio odbyło się referendum w sprawie wpisania do stanowej konstytucji prawa do aborcji na życzenie bez żadnych ograniczeń. Wydawać by się mogło, że tego typu postulat nie ma żadnych szans w stanie, który uchodzi dziś za bastion republikanów w USA. Większość lokalnego parlamentu (zarówno Izby Reprezentantów, jak i Senatu) stanowią członkowie partii republikańskiej, na dodatek deklarujący się jako obrońcy życia. Republikanami są także urzędujący gubernator i prokurator generalny, którzy nigdy nie złożyliby swych podpisów pod aktem legalizującym aborcję przez częściowe urodzenie.
Większość mieszkańców stanu opowiada się w sondażach za republikanami, zaś Donald Trump ma wszelkie szanse, by zwyciężyć tam w nadchodzącej elekcji. Mało tego: w tygodniach poprzedzających referendum wszystkie badania opinii publicznej pokazywały, że większość mieszkańców Ohio opowiadała się zdecydowanie przeciwko legalizacji nieograniczonej aborcji aż do momentu urodzenia.
A jednak, kiedy nadszedł czas, by pójść do urn, okazało się, że prawo do aborcji bez żadnych ograniczeń (czyli do dziewiątego miesiąca ciąży włącznie) poparło aż 56,6 proc. głosujących, podczas gdy zaledwie 43,4 proc. było temu przeciwnych. W ten sposób zaproponowana przez aborcjonistów poprawka wpisana została do stanowej ustawy zasadniczej, czyniąc z uśmiercania dzieci w łonach matek prawo konstytucyjne Ohio. Jak to było możliwe, skoro wszystkie prognozy przewidywały inny rezultat?
Przemyślna kampania medialna
Po pierwsze, bardzo złożone były pytania na karcie do głosowania opracowane przez liberalną organizację ACLU (Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich). Proponowana poprawka miała bowiem m.in. zagwarantować, że każda „osoba ma prawo do podejmowania i wykonywania własnych decyzji reprodukcyjnych, w tym między innymi decyzji dotyczących antykoncepcji, leczenia niepłodności, kontynuowania własnej ciąży, opieki przy poronieniu i aborcji”.
Po drugie, oblicza się, że przemysł aborcyjny i lewicowo-liberalne organizacje pozarządowe (także te spoza stanu Ohio) wpompowały w kampanię społeczną i medialną, zwłaszcza w internecie, około 35 milionów dolarów, by przekonać obywateli stanu, że stawką w referendum jest wolność, szczęście i prawa człowieka. Strona przeciwna mogła o takich środkach tylko pomarzyć. Wielce znamienne było to, że materiały zachęcające do poparcia poprawki pełne były wątków patriotycznych (np. dumnie powiewający na wietrze sztandar Stanów Zjednoczonych), a także religijnych.
Szczególnie bulwersujące było wykorzystanie w kampanii proaborcyjnej kultu Bożego Miłosierdzia. Jeden ze spotów przedstawiał parę, która postanowiła dokonać aborcji. Na nagraniu widać mężczyznę, który w kościele modli się żarliwie przy obrazie Jezusa Miłosiernego, by w końcu podjąć decyzję, że jego dziecko musi zostać zlikwidowane.
No cóż, w sumie jest to zgodne z „nowym paradygmatem duszpasterskim”, który szerzy się w Kościele katolickim od niemal dekady. Mówi on mianowicie, że zamiast trzymać się absolutnych norm moralnych, które są wyrazem „sztywności” i „zamknięcia”, należy dokonywać „rozeznania” i kierować się „głosem sumienia” w zależności od indywidualnej sytuacji i panujących okoliczności. W ten sposób można pogodzić własną wiarę z pogwałceniem piątego przykazania Dekalogu: „Nie zabijaj!”
Przedefiniować istotę sporu
Potężna kampania przedreferendalna, bazująca na emocjach i odwołująca się do sfery afektywnej, całkowicie przedefiniowała w przestrzeni publicznej istotę przeprowadzonego plebiscytu. Przekaz był prosty: jesteś za miłością, za wolnością, za szczęściem – musisz podczas referendum zakreślić na karcie do głosowania magiczne słowo „YES”! Mało tego: jesteś patriotą, jesteś dumny z Ameryki, chodzisz do kościoła, modlisz się – powinieneś wybrać „YES!”
W efekcie większość mieszkańców Ohio zagłosowała (jeśli wierzyć towarzyszącym temu wydarzeniu badaniom demoskopijnym) wbrew własnym poglądom. Do konstytucji stanowej wpisany zostanie więc najbardziej morderczy zapis, jaki można sobie wyobrazić w tym kontekście. Możliwe stanie się dokonywanie aborcji przez częściowe urodzenie w dziewiątym miesiącu ciąży.
Po głośnym wyroku Sądu Najwyższego w czerwcu 2022 roku, gdy unieważniony został wyrok w sprawie Wade versus Roe, w poszczególnych stanach USA odbyło się szereg referendów dotyczących ochrony życia. Wszystkie z plebiscytów – nawet w stanach zdominowanych przez republikanów – zakończyły się zwycięstwem środowisk proaborcyjnych. Mechanizm, jaki zastosowano w kampaniach przedreferendalnych, był bardzo podobny.
Wiemy coś o tych sposobach także w Polsce…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/670151-referendum-aborcyjne-w-ohio