Po przedterminowych wyborach na Słowacji koalicję rządową utworzą trzy podmioty: dwa ugrupowania socjalistyczne: Smer (Kierunek) i Hlas (Głos) oraz SNS (Słowacka Partia Narodowa). Wszystko wskazuje na to, że premierem nowego gabinetu zostanie lider zwycięskiej formacji Robert Fico, który po raz czwarty stanie na czele rządu.
Pierwszą reakcją międzynarodową na ten fakt było zawieszenie członkostwa Smeru i Hlasu w Partii Europejskich Socjalistów. Według szefa Smeru, Roberta Fico, decyzja eurosocjalistów jest karą dla jego ugrupowania za zwycięstwo w wyborach oraz za odmienne zdanie w trzech ważnych kwestiach.
Po pierwsze: ideologia gender
Pierwsza rzecz, która – jego zdaniem – drażni socjalistyczną międzynarodówkę, to niechęć do wspierania propagandy LGBTI. W zamieszczonym w internecie nagraniu Fico powiedział:
W końcu w Brukseli powinni zrozumieć: kwestia LGBTI nie jest kwestią priorytetową dla lewicy na Słowacji (…) W Smerze szanujemy fakt, że na Słowacji żyją zarówno geje, jak i lesbijki, i nigdy nie występowaliśmy przeciwko nim negatywnie. Nie możemy jednak pozwolić, aby ideologia gender sztucznie wkradła się do naszych szkół podstawowych, gdzie małym dzieciom wpaja się wiarę, że zmiana płci jest w zasadzie rzeczą naturalną, prostą, a nawet pożądaną, i że nawet mężczyzna może zajść w ciążę.
Fico dodał, że słowacka lewica ma naprawdę ważniejsze sprawy na głowie niż realizowanie tęczowej agendy środowisk genderowych. Za istotniejsze uznał prowadzenie polityki socjalnej oraz walkę z biedą i nierównościami społecznymi. Lider Smeru ma też świeżo w pamięci wynik, jaki w zakończonych właśnie wyborach uzyskała Postępowa Słowacja, definiująca się jako partia nowoczesnej lewicy. Przez długi czas prowadziła ona w przedwyborczych sondażach, jednak poparcie dla niej załamało się, gdy ujawniła swój program obyczajowy przewidujący nadanie statusu małżeńskiego parom homoseksualnym czy zgodę na urzędową zmianę płci jedynie na podstawie osobistej deklaracji. To zraziło do ugrupowania wielu wyborców, którzy odpłynęli w innych kierunkach.
Po drugie: współpraca z narodowcami
Drugim powodem niechęci socjalistycznej międzynarodówki do Smeru i Hlasu jest – według Fico – stworzenie koalicji rządowej razem ze Słowacką Partią Narodową, która w oczach eurosocjalistów uchodzi za skrajnie prawicową, nacjonalistyczną, a nawet faszyzującą. Trudno jednak uznać ten zarzut za poważny, skoro wcześniej już dwukrotnie (w latach 2006-2010 i 2016-2020) Smer wchodził w skład koalicji rządowej wspólnie z SNS i nie wywołało to wówczas jakiejś gwałtownej reakcji ze strony Partii Europejskich Socjalistów. A trzeba przyznać, że w tamtym czasie słowaccy narodowcy byli o wiele bardziej radykalni niż obecnie. Nawet dziś SNS prezentuje się jako ugrupowanie umiarkowane z porównaniu np. z Republiką czy Partią Ludową Nasza Słowacja (LSNS) – dwoma formacjami nacjonalistycznymi, które nie dostały się do obecnego parlamentu.
Po trzecie: wsparcie dla Ukrainy
Trzecim powodem, który – według lidera Smeru – zraził do niego eurosocjalistów, jest odmowa militarnego wspomagania Ukrainy. W tej sprawie Fico prezentuje stanowisko podobne do Viktora Orbana, tzn. jest gotów świadczyć Ukraińcom pomoc humanitarną, lecz nie wojskową. Zapowiedział już, że nie wyśle na wschód „ani jednej kuli”. Z praktycznego punktu widzenia wspomniana deklaracja nie zmienia wiele, ponieważ Słowacja nie dysponuje znaczącym potencjałem militarnym, zaś sprzęt i amunicję, którą posiadała, już wysłała na Ukrainę. Zwrot Bratysławy będzie jednak w większym stopniu miał znaczenie polityczne jako wyłamanie się z jednolitego frontu wspierania Kijowa. W tym względzie Fico jest jednak wyrazicielem poglądów bardzo dużej części słowackiego społeczeństwa, które (podobnie jak węgierskie) skłania się ku jak najszybszemu zakończeniu wojny (oczywiście kosztem Ukrainy) i ponownemu nawiązaniu relacji gospodarczych z Rosją.
Nie trzeba dodawać, że ten element programu słowackich socjalistów (a także narodowców z SNS) jest najbardziej problematyczny z polskiego punktu widzenia. Pogłębia też podział wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej, która – jak piszą komentatorzy – zamienia się stopniowo z V4 na V2+2.
Po czwarte: polityka imigracyjna
Choć Robert Fico nie wymienił czwartej przyczyny, która spowodowała zawieszenie członkostwa Smeru w Partii Europejskich Socjalistów, zrobili to sami eurosocjaliści w wydanym przez siebie oficjalnym oświadczeniu. Wśród powodów swej decyzji wymienili m.in. odmienne stanowisko w kwestii unijnej polityki migracyjnej. Wiadomo bowiem, że słowacka koalicja rządowa sprzeciwia się narzucanemu przez Brukselę mechanizmowi przymusowej relokacji imigrantów. Sprzeciwia się też federalizacyjnym planom przekształcenia Unii Europejskiej w superpaństwo kosztem ograniczenia kompetencji państw narodowych. W tych sprawach Fico znów staje ramię w ramię z Viktorem Orbanem.
Lider Smeru nie wydaje się szczególnie przejęty zawieszeniem członkostwa swego ugrupowania w Partii Europejskich Socjalistów. Mówi, że eurosocjaliści nigdy nie pomogli Smerowi w ciągu dwudziestu pięciu lat jego istnienia, a mimo to jego partia aż pięć razy wygrała wybory parlamentarne. Obejdzie się więc bez nich także i teraz.
Mimo to słowaccy publicyści wyrażają wątpliwość, czy stary-nowy premier będzie w stanie wytrzymać presję ze strony Berlina i Brukseli w postaci gróźb międzynarodowej izolacji czy zawieszenia lub okrojenia unijnych funduszy dla Bratysławy. W przeszłości Fico podejmował już bowiem decyzje zgodne z wolą europejskiego mainstreamu kosztem ograniczenia słowackiej suwerenności. Tworząc obecnie kolejny rząd prezentuje się jako nieugięty „suwerenista”, jednak czas pokaże, czy w kluczowych sprawach mała Słowacja będzie w stanie postawić się Niemcom, Francuzom i Komisji Europejskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/667975-europejscy-socjalisci-nie-chca-dwoch-slowackich-partii